Miałem przyjemność (a była to duża przyjemność) być obecnym na czwartkowym koncercie w Teatrze Starym. Bluesowe Zaduszki okrasiła uroczystość wręczenia medalu Gloria Artis dla pani Krystyny Juszkiewicz (a może to koncert okrasił uroczystość?). Bezdyskusyjnie na medal ten pani Krystyna zasłużyła, chociaż z punktu widzenia Bolesławca – nie tylko na brązowy.
Mówimy o kobiecie, która, poza innymi zasługami rozmaitego typu, przez 25 lat kręci najważniejszą bolesławiecką imprezą muzyczną. Nawet gdyby ktoś jej nie lubił, i tak musi te wysiłki docenić.
Docenił je między innymi Tadeusz Samborski, Członek Zarządu Województwa Dolnośląskiego i były poseł, który przyjechał osobiście wręczyć medal (patrz foto). Z Warszawy dotarła Ewa Zbroja z Narodowego Centrum Kultury, była dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury (on to wraz ze Stowarzyszeniem Blues nad Bobrem współorganizował koncert) i Bolesławieckiego Ośrodka Kultury.
Nie dotarli prezydent miasta i starosta. Nie dotarła szefowa Bolesławieckiego Ośrodka Kultury. Z miejskich notabli dostrzegłem jedynie radnych Andrzeja Żuka i Łukasza Molaka, którzy byli tam, gdzie radni być powininni – na uroczystości uhonorowania bardzo ważnej bolesławianki bardzo ważnym medalem.
Ja rozumiem samorządową filozofię: liczy się tylko to, co my wręczamy i to najlepiej w czasie sesji, żeby daleko nie chodzić. Najlepiej jeszcze przyznajmy sami sobie jakieś medale.
Nie rozumiem tylko dlaczego wybrani w wyborach gospodarze miasta i powiatu swoją nieobecnością (swoją lub swoich przedstawicieli) okazują lekceważenie komuś, kto dla naszej kultury zrobił więcej niż wielu samorządowców.
Myślałem, że jakaś granica została przekroczona w momencie, gdy otwierano po remoncie Teatr Stary i pan prezydent oraz szefowa BOK ominęli tę imprezę szerokim łukiem, co wyglądało po prostu nieelegancko. Nawet jeśli nie darzy się szacunkiem kogoś, kto na ten szacunek zasługuje, wypadałoby trzymać pion i uszanować chociaż w imieniu tych, których się reprezentuje.
Na całe szczęście teatr był pełen przyjaciół pani Krystyny i bluesa, a pani Krystynie asysta lokalnych vipów nie była do szczęścia potrzebna.
Od samorządowców w teatrze zaroi się w chwili, gdy starosta porozdaje jakieś darmowe wejściówki, albo teatralny działacz PO znowu machnie jakiś spektakl na zlecenie za ćwierć bańki.
Dyr BOK… taaak, urzędnik od zapasu papieru w kiblu i żarówek w hollu. Niby ważne, ale…
Nie dziwi mnie to wcale, bo to małe „człowieczki” rządzą miastem i powiatem.
Pan radny Molak również obecny.
Piękny wieczór, świetny koncert. Krysia we łzach szczęścia.
Sorki, przepraszam Łukasza, uzupełniłem : )
A ja uważam, że była to kolejna miła (nie)niespodzianka i niewątpliwa przyjemność tego wieczoru, że nikt lokalny nie wskoczył na scenę..