Tak, serio, głosowałem na PiS! Tak, pierwszy raz w życiu! Tak, boję się Macierewicza i Pawłowicz u władzy. I Kaczyńskiego też trochę… Tak, zrozumiem, jeśli ktoś z moich znajomych doznał szoku i nie poda mi ręki.
Ale zagłosowałem na kandydata Prawa i Sprawiedliwości, Wiesława Ogrodnika. O swoich motywacjach wyborczych napisałem obszerniej w tekście Zagłosuję na Klaudię Ogrodnik. Pan Ogrodnik wygrał u mnie z Klaudią Witczak, bo pomyślałem, że ona i tak zostanie posłanką nawet bez mojego głosu. Bo zobaczyłem, że prezydent mojego miasta wspiera wrocławiankę z PSL, Ilonę Antoniszyn-Klik, podsekretarza stanu w rządzie PO-PSL, zamiast kogoś stąd i z opozycji. Bo doszedłem do wniosku, że zagłosuję na kogoś stąd, komu ufam i kto nie przyniesie nam wstydu, gdyby do parlamentu się dostał.
Poza tym miałem nadzieję, że poseł („lub” ewentualnie „i”) posłanka z Bolesławca, olany przez miejską władzę, może stać się początkiem lokalnej opozycji, która zdechła w tym mieście już zupełnie. Że ktoś silny politycznie będzie w stanie zbudować zaplecze pozwalające z czasem rozbić miejskie układy i ukrócić nieco poczucie bezkarności ekipy rządzącej miastem.
Wiem, wiem. Wsparłem PiS a na moim głosie być może skorzystał ktoś inny. Jakiś Lipiński (Czy Beger za nim tęskni?)
Wiem też, że moje głosowanie to sukces Platformy Obywatelskiej, jej wieloletnich działań od góry po partyjne doły występujące nawet w wyborach samorządowych pod inną marką. To skutek wybranych przez nią kandydatów na posłów, dobrania się do OFE (oj, tym przegięli masakrycznie), braku autorefleksji tej partii i jej obrzydliwego, zupełnie nieuzasadnionego samozadowolenia. To także skutek braku refleksji po klęsce Komorowskiego. Oni naprawdę ciężko zapracowali na mój głos na PiS. Myślę, że brak kwiatów dla Kopacz od Kaczyńskiego to zwykłe niedopatrzenie sztabu PiS.
Swój własny strach przed szwadronami Kaczyńskiego wyłaniającymi się z macierewiczowskich mgieł staram się neutralizować faktami: Kaczyński jednak uczy się na błędach a Duda czy Szydło są na to dowodami, podobnie jak zamknięcie w piwnicy na czas kampanii Antoniego M. Mam nadzieję, że tym razem PiS będzie rządził mądrzej, że wyciągnął wnioski z przeszłości.
I coś dla tych, którzy uważają że to nie ma znaczenia, że po co by nam był poseł z Bolesławca, że u nas się nic nie zmieni… Zmieni się. Plotki mówią, że w samorządzie wojewódzkim rządząca koalicja z PO co najmniej straci na stabilności, a może się rozpaść. Marszałek Cezary Przybylski może przestać być marszałkiem.
Jeśli PSL zacznie być w kilku miejscach koalicjantem PiS (a wszyscy znamy PSL) to może tak się stać i w bolesławieckiej Radzie Powiatu. Wtedy starosta Dariusz Kwaśniewski będzie miał gorąco. Sklecona dużym kosztem (pan płaci, pani płaci) powiatowa koalicja może polecieć jak domek z kart.
Musimy też wziąć pod uwagę scenariusz, w którym PO podnosi z upadku Grzegorz Schetyna, który swój stosunek do bolesławieckiej PO wyraził już w trakcie kampanii a ma też z naszym platformersami rachunki do wyrównania. Może im zrobić jesień średniowiecza.
Weźmy też pod uwagę, że PiS na pewno będzie zmieniał szefów państwowych spółek, a taką są Zakłady Ceramiczne Bolesławiec i Karol Stasik może nie przetrwać na stanowisku prezesa.
Odczujemy więc (silniej lub słabiej) te wybory w Bolesławcu. Ja mam jakąś nadzieję, że bardziej. Najwyższy czas.