Bardzo zawsze przeżywam kampanie wyborcze. Taki mam feler. No ale jak ich nie przeżywać, gdy się obcuje z tymi ludźmi przez całe tygodnie. Z ich ponadgabarytowymi twarzami, które są doskonałe. Doskonałe są ich myśli. Zawarte w sloganach. Krótkie. Zwięzłe. Trafiające w punkt. Ich uprzejme głosy z radia. Ich piękna mowa ciała w spotach TV. Można to wszystko odrzucić – w sensie, „pierdolę ja całą tę politykę”. Ale można też, głęboko i szczerze przeżywać i to staram się robić. I dlatego miewam we wtorki sny z tymi ludźmi.
Teraz śniło mi się, że po długich staraniach i dwóch latach lajkowania jego wszystkich postów, udało mi się zaprosić na randkę, do restauracji „Pod Wiaduktem” kandydata Mirosława Sakowskiego. Była kolacja, kwiaty, świece, wołowe policzki.
I na to wpadła do lokalu oszalała z zazdrości o niego Klaudia Witczak w towarzystwie szturmowców Imperium, wyposażonych w karabiny blasterowe i detonatory z baradium. Uciekliśmy z Mirosławem w stylu znanym z Indiany Jonesa przez okolice złomowiska u Chlastawy, po czym okazało się, że natarł na nas dodatkowo z powietrza Arkadiusz Krzemiński, na latającym smoku i krzyczał z niego przez megafon w kształcie twarzy Adama Lipińskiego, że „nie daruje tego wstydu jakim jest jego 16 miejsce na liście PO przy 11-stym Sakowskiego”.
Gdzieś za Bertmanem czekał na nas mój pies Hektor, który jest suką. Był wielkości, mniej więcej, Forda Transita, i szczekał głosem Ewy Kopacz. Wskoczyliśmy na jego grzbiet i galopem uciekliśmy nad Bałtyk, który miał się rozstąpić biblijnie, bo stało już tam 100 tysięcy uchodźców, którzy uciekali przed wojną w Syrii po socjal do Szwecji. I się rozstąpiło to morze. W tym korytarzu, między ścianami wody my z Mirosławem na wielkim psie, spokojnie kłusem. Za nami uchodźcy.
Gdy nagle z prawej strony zwarta ściana wody rozprysła się szaleńczymi kaskadami i wystąpił z niej Neptun o twarzy Wiesława Ogrodnika. Wbił on trójząb przed nami i zaryczał: że jako mój ojciec wybaczy mi homoseksualność, ale z partnerem z Platformy to przegiąłem.
I posłał na nas 10 000 ośmiorniczek, które wyjadły nam przez uszy resztki mózgów.
Obudziłem się i poszedłem natychmiast do Biedry po zgrzewkę Fasberga (1,80 zł/puszka).
[DinX]Tekst ukazał się na profilu The Art Bunzlauer, czyli kulturalnej mutacji znakomitego The Bad Bunzlauer.