lip 8, 2015
2249 Wyświetleń
3 0

Instynkt sportowy

Napisany przez

W lipcu nachodzi mnie zawsze jakiś taki instynkt sportowy. Wyobrażam sobie, że gdy jest już tak ciepło, wszyscy wychodzą na plaże, baseny, panny i mężatki okazują swoje bezwzględne zgrabności – ja zacznę w końcu spędzać przed komputerami tylko 6, zamiast standardowych 8 godzin dziennie. Schudnę z 8 kilo, poczuję, że mam ciało, które może być atutem, a nie utrudnieniem w życiu. Być może pójdę gdzieś między ludzi i poznam dziewczynę.

Wybieram rower, bo uważam kolarstwo za piękny sport. Żaden inny nie jest tak potwornie ciężki i w żadnym innym nie ma takich ilości oszustów. I za to właśnie kocham zmagania chudych mężczyzn. Już w pierwszej edycji Tour de France, w roku 1903 – zdyskwalifikowali za wały na trasie 60 zawodników na 110 startujących – a trzeba wiedzieć, że sędziów nie było wtedy zbyt wielu, a doping w postaci wina, piwa i calvadosa – dostępny był demokratycznie dla wszystkich.

W sobotę wyciągnąłem więc z piwnicy rower i kask, przetarłem te przedmioty z kurzu. Napełniłem bidon i pojechałem do pana Tadzia na Komuny, żeby sprawdził czy wszystko dobrze. Pan Tadzio napompował koła z 0,2 atmosfery do 2,5 i powiedział, że poza tym, że jechałem na flaku w dwóch kołach – to generalnie jest gitara. Inaczej być nie mogło – bo rower kupiłem 4 lata temu i był on w użyciu przez 4 dni. Jak należy – jeden dzień na rok.

Aha, wziąłem jeszcze do kieszonki lekarstwo wziewne na astmę. Paradoks kolarstwa polega również na tym, że oni koksują to lekarstwo, żeby jechać 200 km z prędkością 50 km/h, natomiast ja – biorę to lekarstwo, aby przejechać 20 km z prędkością 10 km/h – tak czy inaczej, przybliża mnie to do świata zawodowców i pochlebia już na starcie.

Ruszyłem. Kruszyn, Łaziska inne wsie. Piękne widoki, wspaniałe dziewczyny, fajne chłopaki. Przyroda. Mnóstwo wrażeń. Niezwykłe doznania. Poczucie wolności i kontaktu z naturą. Mój blady kark skwierczący w upale – z naturą kontaktował się szczególnie blisko.

W Suszkach jeszcze było OK, ale potem były Kraszowice i taka opiźdźelcza góra asfaltowa, która ciągnęła się chyba godzinę. Później kostka w Otoku, która już zupełnie zrujnowała, na ten rok, moją, świeżo rozkwitłą, miłość do jazdy na rowerze. Skręciłem na Rakowice i tam asfaltem, przez mostek, baseny do Zgorzeleckiej. Na ostatnich łykach z bidonu, osiągnąłem stary teatr i rzutem na taśmę postanowiłem skrócić sobie męki chodnikiem od Mickiewicza do galerii. Wbijałem tę górską premię, zataczając się od lewej do prawej, w końcu na szczycie, spocony, zgoniony jak knur, stanąłem przy starym „Mieszku”. Opanowałem oddech i tętno. Byłem półtrupem z pragnienia, wyczerpania i upału, który sięgał 36 stopni.

Obok, na ławce, siedział w cieniu pan Mirek, który garażuje Hyundaja Pony przy Polnej. W śnieżnobiałej, wykrochmalonej, crispy, koszuli. Pił puszkową Perłę. Ale jak on ją pił! Jak Pan Świata! Jak Król Życia! Robił to wolno, godnie i bezwzględnie – duszkiem, od poziomu, do zenitu. Gul mu pracował miarowo, a głowa z wraz z puszką – ciągnęła ku górze jak kopuła teleskopu astronomicznego. W końcu zatrzymał się. Zamknął usta. Zmiął aluminiowy pojemnik i cisnął za siebie. Rozparł się łagodnie, kierując zrelaksowane oblicze w kierunku dworca PKP. Chwilę później sięgnął do kieszonki na piersi, wyciągnął paczkę papierosów. Zapalił i zaciągnął się głęboko.

Był to moment, który przesądził o definitywnym końcu mojego romansu ze sportem wytrzymałościowym.

Tekst pochodzi z profilu The Bad Bunzlauer – złe wiadomości z Bolesławca

Tagi artykułu:
Kategorie:
sport
https://www.bobrzanie.pl

Masz temat? Masz problem? Coś Cię wkurza albo cieszy? Napisz do nas maila lub zadzwoń na numer 696 373 113.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish