Mieszkają kątem u rodziców, ale żądają likwidacji publicznego szkolnictwa i korzystają z usług osób, które sprzedają lub świadczą usługi na czarno, itp. itd. Głosują na populistów, których roszczenia uderzą w przedsiębiorców (z czegoś trzeba płacić te socjale „samotnym matkom”), nie będę się tu powtarzać, wiecie jak jest.
I teraz wychodzi na to, że ten, kto legalnie prowadzi działalność, rozlicza się z kasy fiskalnej, płaci podatki i składki do wspólnej kasy, także na emerytury i renty rodziców i krewnych owych „przedsiębiorczych w domach” to frajer.
To nie jest tak, że jestem fanką obecnego systemu, w styczniu zamknęłam działalność, ale kiedy widzę takie ogłoszenia, to przechodzi mi ochota zaczynać od nowa. Bo wpompuję kasę w ładny wystrój, alarmy, system powiadamiania sms, sterylizację, higienę, markowe kosmetyki, wytyczne sanepidu (np. 6m2 na oddzielne pomieszczenie pedicure), może napiszę udany wniosek o dotację do UE, (albo dostanę ją od własnego Męża ) a jak przyjdzie co do czego, to mi klientka pójdzie do pani X czy Y bo tam jest 3 razy taniej. Nieważne, że tym samym pilnikiem do paznokci obrobiła już 3 inne klientki, w tym jedną z grzybicą (bo pani ma np. cukrzycę), i tym samym ręcznikiem wytarła już 5 poprzednich klientek, a żele do paznokci kupuje na targowisku, gdzie prażą się w wiosennym słońcu między 7.00 a 14.00. Ważne, że taniej.
Kilka lat temu obudziło mnie koszmarne wycie – alarm. Mniej więcej o 5.30. Pomęczyłam się do 6.00 wstałam, zjadłam śniadanie, obudziłam dzieciaki, młodszą odprowadziłam do przedszkola nr 4 i wracając kilkanaście minut po ósmej, postanowiłam sprawdzić, co tak koszmarnie wyje. Okazało się, że to alarm w księgarni Agora, w rynku. Mnóstwo sąsiadów, a do tego przybytek władzy czyli urząd miasta na przeciwko. NIKT kompletnie NIKT nie zareagował przez te niemal 3 godziny. Jarex nie przyjechał. Alarm wył, pomarańczowe światło nieźle dawało po oczach. Sprawdziłam wystawy, zaglądając, czy nic się nie dzieje, ciężko było cokolwiek dostrzec przez zamknięte żaluzje. Wróciłam do domu, otworzyłam książkę telefoniczną – chyba ze cztery osoby o nazwisku Witas. Zadzwoniłam. Od razu trafiłam na przemiłego właściciela, który mieszka na Osiedlu Kwiatowym czyli na drugim końcu miasta. Zszokowany podziękował i natychmiast przyjechał.
Ok, może zrobiłam to bardziej z pobudek egoistycznych, bo na poziomie mojego 4.pietra tuż za rynkiem to wycie było wprost nie do wytrzymania. Ale dlaczego alarm nie zaintrygował żadnego z sąsiadów albo urzędników z ratusza??? Dywagacje o tym, że to przecież lokalny przedsiębiorca, który płaci podatki do miejskiej kasy, który współorganizuje życie kulturalne w mieście, zapraszając znanych autorów na spotkania czytelnikami, sobie daruję. Bo przecież urzędnik, czy sąsiad nie musi czytać książek, więc go to nie dotyczy, nieprawdaż?
Dlatego ze wzruszeniem i łzami w oczach przeczytałam na bobrzanie.pl, że sprawca potrącenia rowerzysty między Żeliszowem a Bolesławcem odnalazł się dzięki internautom. Czyli nie jesteśmy tylko anonimowymi, wulgarnymi frustratami.
Wszyscy cytowali w ub. roku złotoustą panią minister Bieńkowską podczas awarii trakcji kolejowej. „Sorry, taki mamy klimat”. Powinna powiedzieć: Sorry, takich mam podwładnych. Jakiś dyrektorek, albo inny kierownik zawalił dosłownie na całej linii, ale winna Bieńkowska. Bo jakiś tam kolejarz nie dopełnił swoich obowiązków albo nie przewidział pogody, bo przecież żyjemy na meteorologiczno-medialnym pustkowiu, bez internetu, bez telefonów, faksów itp.
Czytam teraz świetną książkę Reginy Brett, pt. „jesteś cudem”. Tytuł trochę odstrasza, ale warto. Jeden rozdział traktuje – mam wrażenie – o Polakach, choć przykłady amerykańskie, o ludziach którzy tylko narzekają i tylko oczekują. Jeśli chcesz zmian, zacznij od siebie,od rzeczy małych, codziennych, na wyciągnięcie ręki. Płać podatki, segreguj śmieci, podnieś papier na ulicy, zaparkuj zgodnie z przepisami, posprzątaj po swoim psie, nie wyrzucaj śmieci do lasu, nie demontuj filtrów ograniczających zanieczyszczenia z twojego samochodu. Zadzwoń na policję, jeśli sąsiad za ścianą leje żonę lub dziecko. Nie niszcz ławek czy przystanków. Ujmij się za słabszym. Zajmij się tym, co możliwe, co jest blisko i dotyczy twojej przestrzeni. Jeśli nie możesz być opoką, bądź kostką domina, trybikiem, który zaskoczy i uruchomi większą machinę.
Najlepszy przykład z ostatnich czasów – porwanie dziewczynki w Szczecinie. Ktoś udostępnił prywatny monitoring, ktoś zapamiętał markę auta, które ruszało z piskiem opon, jakiś Niemiec powiadomił policję, bo zastanowiło go auto w środku lasu na polskich numerach. Badania pokazują, że ludzie psychicznie chorzy, którzy nie mają złych zamiarów, porywając swoje ofiary, ostatecznie zabijają je, bo nie wiedzą, co z nimi zrobić. Ta dziewczynka miała ogromne szczęście, ale też postawa innych w tym pomogła. Robiąc coś zwykłego, dokonali wspólnie czegoś NIEZWYKŁEGO.
I nie zdarzyłoby się to wszystko, gdyby jakiś baran z administracji nie wypuścił porywacza z więzienia z przymusowym nakazem leczenia w ośrodku specjalistycznym. Mam nadzieję, że i w tej kwestii urzędnicy będą ponosić odpowiedzialność karną.
Jeśli zajmiemy się tym, co możliwe, czasem banalnie zwykłe, wtedy pan Kukiz (bez programu gospodarczego ale za to z modnym JOW, który w jego interpretacji wcale nie znaczy jednomandatowych okręgów), pan Janusz Sichzofrenik-Mikke i inne wynalazki typu Marian Kowalski, czy wczorajszy pan Gąsienica vel Stonoga, będą mogli nam naskoczyć. I jak uporządkujemy i będziemy szanować tę przestrzeń wokół nas, to może bardziej będzie nam się chciało powalczyć o lepszy system w naszym kraju.
O matko, ale się rozpisałam. No, ale nie udzielałam się przed wyborami, to teraz sobie ulżyłam : ) Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Ilustracja: Demotywatory.pl