Gdyby kiedyś powstała definicja filmu kompletnego, Boyhood bez wątpienia spełniałoby większość wprowadzonych przez nią kryteriów. Richard Linklater jak mało który reżyser potrafi w swoich dziełach uchwycić coś na pozór banalnego, ale wyjątkowo trudnego do sportretowania – codzienne życie.
Gdyby kiedyś powstała definicja filmu kompletnego, Boyhood bez wątpienia spełniałoby większość wprowadzonych przez nią kryteriów. Richard Linklater jak mało który reżyser potrafi w swoich dziełach uchwycić coś na pozór banalnego, ale wyjątkowo trudnego do sportretowania – codzienne życie.
Twórczość 54-letniego filmowca dowodzi, że odnalazł on swoje miejsce gdzieś pomiędzy amerykańskim kinem mainstreamowym i jego nurtem niezależnym. Unika eksperymentalnych środków filmowych, ale wciąż opowiada w sposób charakterystyczny dla twórców indie. Jego historie rozwijają się niespiesznie, jednak od początku do końca angażują widza, który po zakończeniu seansu ma wrażenie, jakby rozstawał się nie z bohaterami filmowymi, a swoimi przyjaciółmi czy członkami rodziny. Kulminacją tego humanistycznego stylu jest właśnie Boyhood, będące czymś z pogranicza antropologicznego eksperymentu i kina familijnego.
„Boyhood” jest moim faworytem od pierwszego kadru. Wcisnął mnie w fotel kinowy na blisko 2 godziny.Kropka.Obejrzałem wszystkich konkurentów do OSCARA i ..dalej jestem wciśnięty w fotel kinowy tylko przez”Boyhooda”.Trzymam za niego kciuki,bez względu na decyzję Akademii :)
Super, wszyscy czekaliśmy na twoją opinię. Dopiero teraz jury w Ameryce będzie mogło zadecydować, a cała reszta wybrać się do kin!
Jest to moja prywatna opinia i będę się jej trzymał do samiuśkiego końca batalii tj.jutro około 5-6 nad ranem, złośliwy kolego/żanko „jjj”.
była prywatna, dopóki nie stała się publiczna