Jest sporo uroku w tym, że chętnie wystawiający faktury miejskim firmom portal tłumaczy bolesławianom co mają myśleć, gdy obejrzą program o naszym komendancie straży miejskiej, który dorabia sobie po godzinach jako radca prawny pracując dla miejskich firm. Uroczy początek tekstu na portalu o ujmującej nazwie „Istotne” brzmi: „Telewizja TTV zrobiła reportaż o Emilu Zającu. Jest mowa o konflikcie interesów. Jak jest w istocie?” Czy trzeba wytłumaczyć ludziom „Jak jest w istocie”? Mogli nie zrozumieć? Nie daj Boże jeszcze uwierzą w ten konflikt interesów i wyjdzie na to, że nasz samorządowy genialnie zarządzany raj rajem jest tylko dla niektórych.
Dalej następuje streszczenie materiału TTV. Najpierw „Istotne” tłumaczą, że pierwszy ekspert wypowiadający się w materiale prawdopodobnie chciał powiedzieć coś innego, niż powiedział. Chwilę potem ja zostaję nazwany ekspertem : ))))
Ale jako, że chodzi o mnie, trzeba od razu podważyć wiarygodność czy też bezstronność mojej wypowiedzi dla TTV. „Istotne” wyjaśniają zatem kim jestem. Czytam: „były dziennikarz, który niedawno chciał zostać… radnym. Startował w tegorocznych wyborach, ale bez powodzenia. Co ciekawe wspierał komitet, który był przeciwny prezydentowi Piotrowi Romanowi, zwierzchnikowi Emila Zająca. Dodatkowo fragment wywiadu, który został zacytowany przez TTV, pochodził ze stacji, w której kiedyś pracował Łętowski, a teraz pracuje żona głównego przeciwnika wyborczego prezydenta Romana.”
Informacja ta wychodzi z redakcji, z której co najmniej dwie osoby (tu powinien być stopniujący napięcie wielokropek rodem z „Istotnych”) startowały niegdyś wyborach samorządowych z listy PO. Ja nie wątpię, że „Istotnym” może się ciekawe wydawać to, że ktoś wspiera komitet przeciwny Piotrowi Romanowi. Może się to nawet wydawać niezrozumiałe, ale to niezrozumienie jest dziwnie zrozumiałe.
Jednak najlepsze jest ostatnie zdanie o wykorzystaniu przez TTV fragmentu wywiadu przeprowadzonego w 2009 roku przeze mnie dla Telewizji Łużyce. Jaki związek z programem TTV i radcą prawnym (czy też komendantem) Emilem Zającem ma to, że obecnie w telewizji, w której pracowałem w 2009 roku, pracuje żona Macieja Małkowskiego?
Maciej prawdopodobnie po prostu miał zbyt wysoki wynik w wyborach (ponad 30% poparcia w wyborach prezydenta i najlepszy wynik w wyborach do powiatu) skutkiem czego być może wkrótce będziemy czytać istotne informacje o tym, że staruszka (zapewne kochająca prezydenta) złamała sobie nogę na chodniku, po którym potem szedł Małkowski albo jakaś jego ciotka.
A być może chodzi o to, że rodzina przeciwnika Piotra Romana ma pracę i fakt ten też jest dla niektórych trudny do zrozumienia. Bo fakt, że rodziny zwolenników Piotra Romana mają pracę, i to często w samorządowych firmach, jest zrozumiały i nigdy nie budzi wątpliwości ani czujności niezależnych dziennikarzy.
Piszą na koniec swojego tekstu „Istotne”: „Reporterka ostatecznie sama nie udzieliła odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie, choć z materiału wynika, że działania bolesławieckiego komendanta są zgodne z prawem.”
Nikt w tym programie nie twierdził, że Emil Zając łamie prawo i nie to jest tematem programu. Tu chodzi o etykę, kolejne trudne do zrozumienia dla niektórych pojęcie o brzmieniu… przebrzmiałym, gdy „wokół huczy wspaniałe życie
rumiane jak rzeźnia o poranku”.
Pod zamieszczoną na bobrzanach informacją o materiale TTV dotyczącym komendanta (albo radcy prawnego) Zająca jest komentarz kogoś, kto podpisał się Nina. Brzmi ten komentarz tak:
„Ja mam jedno pytanie:
Jak przychodzi klient do radcy prawnego pana Zająca to on sprawdza, czy ten klient nie był już karany przez straż miejską?
Jak przychodzi do straży miejskiej sprawa jakiegoś człowieka to komendant sprawdza czy przypadkiem to nie jego klient?
Bo w oby sytuacjach jest chyba jakiś konflikt interesów?
A jest jeszcze pytanie fundamentalne: Czy radca prawny Emil Zając ma wgląd do dokumentacji straży miejskiej i czy komendant Emil Zając ma wgląd do dokumentacji radcy prawnego?”
A oto materiał TTV o komendancie Zającu:
Z całym szacunkiem dla strażników miejskich (którzy przynajmniej w moim wypadku, nawet mandat czy pouczenie łączą z uśmiechem) życzę im by, jak ich komendant, mogli sobie swobodnie dorabiać tam, gdzie chcą. Taki strażnik mógłby na przykład otworzyć kancelarię doradzającą jak unikać odpowiedzialności za przewinienia karane przez straż miejską mandatami. Albo mógłby być po godzinach ochroniarzem w miejskiej spółce. Albo parkingowym inkasentem, który pilnowałby, żebyśmy płacili za postój i dzięki temu unikali mandatu straży miejskiej. Przecież to też chyba byłoby zgodne z prawem. A przecież co nie jest zabronione, jest dozwolone.
P.S.:
Oczywiście bagatelizowanie materiału TTV i sytuacji zawodowej komendanta przez „Istotne” nie ma żadnego związku z tym, kto robił stronę www dla straży miejskiej.