Wreszcie dowiedziałem się ile osób na mnie zagłosowało. Nawet pomijając bezprecedensowy sukces PSL wynikający z książeczkowej konstrukcji kart do głosowania oraz nowy polski rekord w głosach nieważnych w wyborach do powiatów i sejmików jestem bardzo, ale to bardzo zadowolony. Oto powody:
Tylko jedna osoba z miejskiej listy PSL miała więcej głosów niż ja – to nowa radna Ewa Suchecka, która miała tych głosów o 13 więcej.
Zdobyłem tylko o 49 głosów mniej niż Janina Piestrak-Babijczuk – radna od zarania dziejów, która pełniła przez ostatnie cztery lata funkcję wiceprzewodniczącej Rady Miasta.
Zdobyłem tylko o 13 głosów mniej niż były radny Rady Miasta Wojciech Kasprzyk, który łączną powierzchnią swoich bannerów wyborczych zakryłby mój dom, podwórko i dwóch sąsiadów.
Zdobyłem o 128 głosów więcej niż dyrektor Bolesławieckiego Ośrodka Kultury, Ewa Lijewska.
Zdobyłem o 118 głosów więcej niż redaktor Telewizji Lokalnej Azart Sat, Bogdan Mazurkiewicz.
Zdobyłem o 27 głosów mniej niż urzędujący wiceprezydent Bolesławca Kornel Filipowicz… i o 99 głosów więcej niż drugi wiceprezydent Iwona Mandżuk – Dudek.
Zdobyłem tylko o 59 mniej niż Karol Stasik, dotychczasowy Przewodniczący Rady Powiatu.
Gdybym miał 30 głosów więcej… byłbym trzeci spośród kandydatów Ziemi Bolesławieckiej a 79 głosów zabrakło mi do tego, abym zasiadł w Radzie Powiatu. Ziemia Bolesławiecka, również dzięki głosom na mnie, miała drugi wynik w wyborach do powiatu a lider jej listy, Maciej Małkowski, zebrał najwięcej głosów ze wszystkich kandydatów do Rady Powiatu.
I to są dla mnie powody do satysfakcji. Przegoniłem dzięki zaufaniu wyborców wiele osób mających znacznie łatwiejszy ode mnie dostęp do mediów i autopromocji a także zbliżyłem się do wyników osób, które już zasiadały w samorządach. A był to mój pierwszy start w wyborach. I jak tu się nie cieszyć?