Wyniki wyborów wskazują na to, że wyborcy są szczęśliwi. Że podoba im się nasz samorząd, lubią ludzi, którzy nim zarządzają i pragną, aby dotychczasowi włodarze kontynuowali swoje dzieło. Nieco ponad 2 procent tych szczęśliwych sprawiło, że w Bolesławcu nie ma drugiej tury wyborów prezydenckich. W sumie dobrze, bo nikt chyba nie był na nią przygotowany. Bo nikt się jej nie spodziewał.
Można było w tych wyborach odnieść wrażenie, że kandydaci pogodzili się z wynikiem, zanim wyborcy poszli do urn. Właściwie nikt w tej kampanii nie walczył, nie zmagał się, nie punktował przeciwników. Niektórzy kontrkandydaci obecnego układu rządzącego swoją postawą niemal potwierdzali, że im się układ podoba i jedyne czego by chcieli, to stać się jego częścią. Wydaje mi się, że tak grzecznych i ugłaskanych wyborów dawno w Bolesławcu nie było. Nasz polityczny światek przyzwyczaił się do myśli, że Roman wygrywa w mieście, że PO rządzi w powiecie, że „ktoś” niszczy billboardy i banery tak samo jak cztery lata temu i nie przeszkadza to nawet policji czy straży miejskiej. Lokalni politycy nie planują zmieniania rzeczywistości, planują godzenie się z nią.
Chociaż wciąż nie wiem ile głosów dostałem, to bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy na mnie zagłosowali. Wiem, że radnym nie zostałem i wyborcy nie mieli wielkich wątpliwości na temat tego, czy się na radnego nadaję. Na pewno ich wątpliwości były większe od moich co udokumentowali głosami. Nie jest to dla mnie jakimś potwornym zaskoczeniem, bo dość realistycznie patrzyłem na swoje szanse w wyborach. Przeżyłem jednak dwa miesiące, podczas których mnóstwo ludzi traktowało mnie tak miło, jakbym tym radnym już został. I przyznam, było to całkiem sympatyczne.
Ziemia Bolesławiecka, która dała mi miejsce na swojej liście wyborczej, zdobyła trzy mandaty w Radzie Miasta, cztery w Radzie Powiatu a także miejsca w radach gmin. Jeśli do tego dodamy te ponad 30 % poparcia dla Maćka w wyborach prezydenta, to jest to sukces. Mam w nim promilowy udział i cieszę się z tego. Warto pamiętać, że ZB w minionej kadencji nie była w koalicji rządzącej ani w powiecie, ani w mieście co nie ułatwiało jej walki z rządzącymi mającymi ułatwiony dostęp do wyborców.
Cieszy mnie fakt, że Piotr Roman wygrał w pierwszej turze tak minimalną przewagą głosów. Cztery lata temu miał 65 % poparcia, teraz ledwo 52 z groszami, co jest wyraźną żółtą kartką od Bolesławian i da do myślenia wszystkim tym, którzy zechcą powalczyć z prezydentem za 4 lata. Wynik Macieja Małkowskiego jest imponujący, bo warto pamiętać, że tylu głosów ile zebrał, nie udało się zebrać w I turze ani Karolowi Stasikowi w roku 2006 (on walczył wówczas z Romanem w II turze wyborów) ani Bogdanowi Nowakowi i Dariuszowi Kwaśniewskiemu cztery lata temu.
Cieszy mnie fakt, że będziemy mieć nowego przewodniczącego Rady Miasta. Cieszy mnie też fakt, że niektóre osoby w Radzie Miasta i Radzie Powiatu nie zasiądą i przestaną robić z samorządu kabaret. Oby te, które zasiądą, podniosły jakość naszego samorządu. A jak widzę, że dostali się do Rady Miasta nowi ludzie tacy jak Ariel Fecyk, Łukasz Molak, Piotr Klasa czy Łukasz Jaźwiec, to nie mam wątpliwości, że będą lepszymi radnymi niż Wojciech Kasprzyk, Janina Piestrak – Babijczuk czy Józef Pokładek (pierwsze dwie z tych trzech osób nie dostały się do Rady Powiatu, co w mojej ocenie może być dla tejże rady większą korzyścią niż niedoszły radny Łętowski). Nie będzie radnym powiatowym również Krzysztof Konopka, czyli szef szpitala konkurencyjnego nie będzie już decydował o sprawach szpitala bolesławieckiego i z racjonalnego punktu widzenia trudno się z tego nie cieszyć. Nie jest też smutny fakt niemal całkowitego wyautowania przez wyborców SLD. Fakt dokumentujący lokalną degrengoladę tej partii, która od rządzącej w mieście doszła do roli planktonu politycznego. Może wreszcie da to do myślenia jej nielicznym członkom.
Nie sprawdzałem metryk, ale mam nieodparte wrażenie, że Rada Miasta będzie młodsza. I to też mnie cieszy.
Przed wyborami myślałem, że ich wyniki wyborów można przyjąć tylko w jeden sposób: z pokorą. A jednak do tej pokory, dzięki wyborcom, mogę dodać trochę radości. Być może wynika ona z minimalistycznych oczekiwań, ale przyznam się szczerze, że obawiałem się gorszych scenariuszy. A jednak wyborcy, utrzymując polityczny system rządzący w postaci niemal nienaruszonej, dokonali pewnych zgrabnych korekt, które raczej wszystkim wyjdą na zdrowie.