W nawiązaniu do wywiadu, jaki przeprowadził portal bolec.info z prezydentem miasta Piotrem Romanem, opublikowanym na portalu bolec.info 3.11.2014r. pt.: „P. Roman – Jedno miasto, jeden gospodarz” w kontekście mojej osoby, wyjaśniam Państwu nieprawdziwe informacje na mój temat, które padły z ust prezydenta w niżej przytoczonym fragmencie wywiadu:
W nawiązaniu do wywiadu, jaki przeprowadził portal bolec.info z prezydentem miasta Piotrem Romanem, opublikowanym na portalu bolec.info 3.11.2014r. pt.: „P. Roman – Jedno miasto, jeden gospodarz” w kontekście mojej osoby, wyjaśniam Państwu nieprawdziwe informacje na mój temat, które padły z ust prezydenta w niżej przytoczonym fragmencie wywiadu:
Red. Kazimierz Marczewski: „Jeden z kandydatów chce być prezydentem dialogu, czy pan takim prezydentem nie jest?”
Prezydent miasta Piotr Roman: „Kandydat ten był wiceprezydentem w ciągu niecałej kadencji 2006 – 2010. Był odpowiedzialny za rozwiązanie konfliktu w MOPSie, za rozwiązanie konfliktu w MOSiRze. Tam dialog mu nie wyszedł. Odpowiadał również za wprowadzenie elektronicznego naboru do przedszkoli i tego też nie zrobił. Dzisiaj mówi o braku konsultacji.(…)”.
Mimo, że w w/w fragmencie rozmowy nie pada moje nazwisko, oczywistym jest fakt, że udzielający wywiadu miał na myśli mnie, czyli ówczesnego wiceprezydenta miasta w poprzedniej kadencji, a obecnie jako kontrkandydata w wyborach prezydenta Bolesławca.
Odnośnie rzekomego nierozwiązania konfliktu w MOSiR:
Konflikty załogi z dyrekcją w jakiejkolwiek firmie są sprawą trudną i wymagają sporych umiejętności negocjacyjnych od osób, które powinny każdą tego typu kryzysową sytuację zażegnać w sposób sprawiedliwy doprowadzając do kompromisu. Spór załogi MOSiR z ówczesnym dyrektorem, po wielu rozmowach stron konfliktu z moim udziałem, ostatecznie zakończył się zażegnaniem kryzysu, co potwierdził prezydent Roman w swoim piśmie do Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego w listopadzie 2010r., w którego fragmencie czytamy:
„(…)Sytuacja w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Bolesławcu (MOSiR) jest uspokojona, jednostka funkcjonuje bez zastrzeżeń. Reprezentacje obu związków zawodowych pozytywnie zaopiniowały likwidację MOSiR działającego w formie zakładu budżetowego w celu przekształcenia z dniem 1 stycznia 2011 roku w jednostkę budżetową.(…) Te zmiany na pewno przyczyniły się do wzbudzenia niepokoju u tych pracowników, których dalszy rozwój zawodowy wymagał przekwalifikowania bądź zmiany dotychczasowego stanowiska pracy. Obecnie takich niepokojów nie stwierdzam.(…)”
Osobiście odczułem wiele satysfakcji, że rozmowy, które przeprowadziłem z dyrektorem i pracownikami oraz propozycje jakie przedstawiłem przyczyniły się do wygaszenia konfliktu, co w swoim piśmie do WKDS potwierdził prezydent miasta.
Odnośnie nierozwiązania konfliktu w MOPS:
Konflikt w MOPS, oprócz osobistego podłoża w relacji dyrektorka – pracownica i w konsekwencji części załogi miał, wg prezydenta, wyraźny kontekst polityczny, o którym wspomniał prezydent miasta w piśmie z listopada 2010r. do Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego: „W toku przygotowań do kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi w bieżącym [przyp. 2010]roku przewodnicząca związku aktywnie włączyła się w podważanie autorytetu nie tylko Pani Dyrektor MOPS, ale też urzędującego prezydenta.” Śmiało zatem można stwierdzić, że stroną i celem konfliktu w MOPS, wg prezydenta, był również on sam. Moim zadaniem, jako wiceprezydenta, nie było rozwiązywanie konfliktów politycznych tylko realizowanie i inicjowanie działań wynikających z zakresu powierzonych mi obowiązków. Krótko po wyborach konflikt ucichł.
Co ciekawe, w listopadzie 2011r. (w kadencji, w której nie byłem już wiceprezydentem) dyrektorka MOPS otrzymała od prezydenta wypowiedzenie umowy o pracę. Podstawą były m.in. utrata zaufania, narażenie ośrodka na straty finansowe, brak umiejętności rozwiązania konfliktu w firmie i to, że „straciła zdolność do prawidłowego kierowania jednostką”. Dyrektorka postanowiła skierować sprawę na drogę sądową. Po długotrwałym procesie, ostatecznie, Sąd Okręgowy stwierdził, że pracodawca nie podał, na czym miałoby polegać to, że dyrektorka „straciła zdolność do prawidłowego kierowania jednostką”, sąd określił tę przyczynę jako „niekonkretną i niejasną”. Stwierdził też, że „znakomita większość świadków wskazywała, że powódka była dobrym dyrektorem, współpraca z nią układała się właściwie, była uprzejma, pomocna, traktowała pracowników z szacunkiem i nie była konfliktowa.” Sąd potwierdził, że prezydent miasta, zwolnił ją bezpodstawnie, co skutkowało koniecznością wypłacenia poszkodowanej, z pieniędzy podatników Bolesławca 19.380,20 zł. Sama poszkodowana swoje zwolnienie upatrywała m.in. w fakcie iż była kandydatką na radną Powiatu z ramienia Ziemi Bolesławieckiej w wyborach samorządowych 2010r. Prezydent miasta do tej pory jej nie przeprosił i nie zwrócił tym samym dobrego imienia. Była dyrektorka zmuszona była szukać pracy za granicą.
Odnośnie zarzutu braku realizacji elektronicznego naboru do przedszkoli:
W trakcie wypełniania swoich obowiązków wiceprezydenta z wielkim zapałem dążyłem do wprowadzenia elektronicznego naboru przedszkolaków. Uruchomienie dobrego systemu (nie takiego, jaki jest obecnie) ułatwiłoby przecież zarówno rodzicom, urzędnikom oraz mi osobiście „obsługę” przedszkoli w tym zakresie, skracając kolejki rodziców, których miałem obowiązek przyjmować. Nie byłoby zatem większości nieporozumień związanych z zapisem dzieci do przedszkoli. Opieszałość zatwierdzenia implementacji systemu związana była, wg mnie, ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi 2010r. Ziemia Bolesławiecka, z rekomendacji której pełniłem funkcję wiceprezydenta była w poprzedniej kadencji koalicjantem, ale w kontekście zbliżających się wyborów także rywalem. Na rękę, było zatem, gaszenie inicjatyw i dobrych rozwiązań proponowanych przez wiceprezydenta i radnych Ziemi Bolesławieckiej. Takie działanie ze strony prezydenta odczuwałem w trakcie całej mojej kadencji, a szczególnie w roku wyborczym (na przykład moje starania dot. budowy boisk przy SP nr 4. Po moim odejściu gotowy projekt „ruszył z kopyta”). Do dziś żałuję, że mała polityka sprawiła opóźnienia nie tylko w tym zakresie. Mam jednak wiele pomysłów na to jak poprawić sytuację nie tylko w bolesławieckiej oświacie i mam nadzieję, że będzie mi dane, z woli wyborców, te pomysły zrealizować.
Prezydent miasta Piotr Roman, kolejny raz pozwala sobie artykułować nieprawdziwe informacje na mój temat. Mimo wszystko chcę wierzyć, że polityka i kampania wyborcza może mieć dżentelmeński charakter.
Maciej Małkowski