Wasze Ekscelencje, szanowni reprezentanci kościołów i zakonów w Bolesławcu i okolicy, szanowny Panie Dyrektorze Łętowski, szanowni reprezentanci powiatu i miasta Bolesławiec, w szczególności: szanowny Panie Starosto i szanowny Panie Prezydencie, szanowne Bolesławianki i szanowni Bolesławianie, kochani przyjaciele dawnego i dzisiejszego Bolesławca, szanowne Panie i szanowni Panowie!
Wspominamy dziś katolickiego kapłana, który w latach 1938-1946 był księdzem w Bolesławcu. Miejsce wspominania go jest niezwyczajne, ale właściwe. Obelisk z roku 2010, tu przed nami, mówi, dlaczego właściwym jest, wspominać Paula Sauera właśnie tutaj. W tym domu, w którym dziś panuje wesołe, związane z przyszłością życie i działanie dzieci i młodzieży, znajdowała się bolesławiecka siedziba tajnej policji – Urzędu Bezpieczeństwa. Tutaj ksiądz Sauer spędził ostatnie półtora miesiąca swojego życia, razem z innymi towarzyszami niedoli. O ich niewinnym cierpieniu również nie można zapomnieć. Dwoje z nich jest dziś wśród nas. Pani Hildegard Moebius, z d. Rothe, była 14 – letnią dziewczyną, kiedy ją tutaj zamknięto i dręczono. Pan Arno Pohl był 12 – letnim chłopcem. Szczególnie serdecznie ich dziś witamy.
Za hasło prymicyjne wybrał sobie młody wówczas kapłan Sauer słowo papieża Grzegorza Wielkiego: „Módlcie się, wierzący, za nas kapłanów, abyśmy mogli działać dobroczynnie.” To wskazuje na jego skromność i niezwykłość jego kapłańskiej samoświadomości. Chciałbym pokazać, że w jego trwającym 53 lata życiu Bóg wysłuchał jego życzenia „dobroczynnego działania”.
Urodzony 26. 09.1892 r. w górnośląskim Bielitz ( Bielice ), powiat Falkenberg (Niemodlin ) Paul Suer pochodził z religijnej i muzykalnej rodziny chłopskiej. Jeden z wujów był księdzem, jeden z braci również został księdzem, a inny z braci kierował przez wiele lat Mozarteum w Salzburgu.
Jako młody człowiek Paul Sauer musiał, jak miliony jego rówieśników, wyruszyć na I wojnę światową. Powrócił z niej z raną w płucach, dlatego zawsze mówił nad wyraz cicho. Całym sercem i całą duszą był duszpasterzem, nie klerykiem, nie kościelnym karierowiczem. Swój talent podejścia do młodzieży pokazał w czasie swej służby kapłańskiej w Goerlitz i póżniej jako ksiądz w Bolesławcu. Dwa przykłady z Bolesławca: Pewna starsza pani, wówczas 14-15-letnia dziewczyna, przypomina sobie z radością i wdzięcznością, że Paul Sauer nie tylko spontanicznie i nieodpłatnie pomagał młodym ludziom w odrabianiu zadań domowych, ale też uczył ich gry na organach. A profesor Heino Schubert, długoletni organista katedralny w Essen, profesor muzyki w Koeln i do dziś reprezentowany w „ Gotteslob” sakralnymi melodiami, opowiadał mi, że Paul Sauer wspierał go wówczas, w 1946(!)r. jako 18-latka w nauce muzyki sakralnej i powierzył mu nawet kierownictwo chóru kościelnego.
I chyba miłość do muzyki spowodowała, że ksiądz Sauer wcześnie obrał drogę ekumenii, i to dosłownie: ze swoją wiolonczelą szedł przez miasto do kościoła ewangelickiego, by wraz ze swoimi współbraćmi grać koncerty. Również prywatnie spotykał się z zafascynowanym muzyką ewangelickim pastorem Helmutem Koenigiem i ewangelickim nauczycielem muzyki i zakrystianinem Wernerem Gneistem na wieczorach muzyki kameralnej w Bolesławicach (Tillendorf ). Gneist został tam przeniesiony dyscyplinarnie, ponieważ wzbraniał się przed wstąpieniem do Narodowo – Socjalistycznego Związku Nauczycieli.
Oczywiście było w Bolesławcu wielu przekonanych narodowych socjalistów i ich zwolenników. Paul Sauer z pewnością do nich nie należał! Był nawet trzy tygodnie w Legnicy w areszcie śledczym, ponieważ przy czytaniu w kościele adwentowego listu pasterskiego w 1941 roku uzupełnił jego treść o „ szkodliwe dla państwa uwagi”. Odwagą wykazał się w czasach nazistowskich również poprzez to, że na prośby bolesławieckich robotników przymusowych zaplanował dla nich niedzielną mszę wieczorną, aby oni również mogli pójść na mszę świętą.
Bardzo wielką próbę wytrzymałości przetrwał po zajęciu Bolesławca przez Armię Czerwoną. 10. lutego 1945 r., kiedy większość mieszkańców uciekła, on z całą świadomością pozostał w mieście. Pozostały tu również siostry Elżbietanki i diakonise. W tamtych burzliwych czasach uczynił bardzo, bardzo wiele dobrego. Mogę tu przytoczyć tylko nieliczne przykłady.
- Z odwagą i wielkim zaangażowaniem chronił katolicki miejski kościół parafialny przed grabieżą i zniszczeniem i uratował ten wspaniały kościół dla nas.
- Jego plebania stała się miejscem schronienia dla prześladowanych i dręczonych. W jednym ze sprawozdań jest napisane: „ Wieczorem siedzieliśmy wszyscy razem w pokoju plebanii. Ksiądz modlił się z psalmów i czytał żywot świętego na ten dzień. Po tym nastąpiła kompleta, ostatnia modlitwa kapłana przed udaniem się na spoczynek. […] Pokój w plebanii oświetlał blask jednej jedynej świecy. Jak w mocnej twierdzy Boga, którą zły wróg wciąż szturmuje i próbuje zdobyć, tak bezpiecznie czuliśmy się na plebanii. […] I tak przychodzili wszyscy, czy to katolicy czy protestanci, wierzący czy niewierzący, aby odnaleźć u niego otuchę i duchową siłę. To oznacza, że:
- Ksiądz Sauer był duszpasterzem wszystkich, początkowo również nowo przybywających Polaków. Honorowy obywatel Bolesławca, pan Adam Kowalski, opowiadał, że wtedy, kiedy polscy Bolesławianie nie mieli jeszcze własnego kapłana, tłumaczył podczas mszy kazania księdza Sauera na język polski.
Arcykapłan Sauer opiekował się na początku nawet osieroconą parafią ewangelicką ( Bolesławiec był w znacznej większości ewangelicki ). Superintendent Wilhelm-Heinrich Pape przybył do Bolesławca dopiero jesienią 1945r. Ksiądz Sauer nie tylko zapraszał ewangelickich współchrześcijan na msze święte, ale też – trudno w to uwierzyć! – odprawiał ewangelickie nabożeństwa w salce dla konfirmantów i w domu diakonis. I grzebał umarłych, chrzcił dzieci, pocieszał smutnych, obojętnie jakiej narodowości czy wyznania.
- Jego ostatni dobry uczynek przyprawił go o zgubę. Ponieważ Niemcy początkowo nie mogli wysyłać i otrzymywać listów, ksiądz Sauer zbierał listy w bolesławieckiej kancelarii parafialnej i dbał o to, aby nielegalnie docierały do Goerlitz i odwrotnie. To była tzw. poczta Caritas. W ten sposób Niemcy dowiadywali się, co się stało z ich krewnymi i z tej i z tamtej strony Nysy.
- kwietnia 1946 r. ksiądz Sauer został aresztowany, osadzony tutaj i przesłuchany. Zdradził go szpicel polskiej tajnej policji. Oskarża się go o to, że razem z inżynierem Arturem Kuenem jest przywódcą grupy oporu im. „ Freies Deutschland” ( „Wolne Niemcy” ), która na zlecenie Amerykanów chce odzyskać Śląsk dla Niemiec. Jednak nie można go było zmusić do „ przyznania się do winy”. O jego wielotygodniowym pobycie w więzieniu Margarete Reimann podała do protokołu: „ On, tak samo jak inni Niemcy, był dręczony i bity. Moja córka, która była w celi obok, wszystko mi opowiedziała. Ona i jej towarzyszki niedoli były wieczorem podtrzymywane na duchu przez jego modlitwy i rozważania biblijne. (żródło: Bistumarchiv Goerlitz). Kiedy odwiedził go w więzieniu jego polski współbrat ksiądz Andrzej Gromacki, aby świętować z nim srebrny jubileusz kapłaństwa, mógł jeszcze tylko dać mu ostatnie namaszczenie. Kilka dni póżniej, 24. czerwca, ksiądz Sauer umierał. W pośpiechu przeniesiono go do domu sióstr Elżbietanek. Tam jeszcze raz na krótko odzyskał świadomość i pobłogosławił siostry. Zmarł ok. godz. 22.00. Ksiądz Lamka, ksiądz Gromadzki i pastor Pape oraz – mimo zakazu władz – większa rzesza Niemców i Polaków towarzyszyli mu w jego ostatniej drodze. Heino Schubert napisał w swoim pamiętniku: „ Tego wieczoru był cudowny zachód słońca ‘’.
Jego grobem opiekuje się polska rodzina, teraz robi to pani Bogusława Skibińska, którą przy tej okazji wolno mi było pewnego razu poznać na cmentarzu. Bóg zapłać!
Jednak w tym miejscu należy podziękować wielu ludziom:
Myślę szczególnie o członkach Towarzystwa Miłośników Bolesławca i o współpracow-nikach IPN-u, dzięki którym w 2004 r. odbyło się sympozjum o księdzu Sauerze w Starym Teatrze, myślę o wszystkich, którzy oficjalnie lub prywatnie popierali uhonorowanie księdza Sauera i w ten sposób umożliwili uczczenie go tym pomnikiem.
Dziękuję trzem polskim artystom, którzy ten pomnik (obelisk) zaprojektowali i stworzyli.
Ogólny projekt, koncepcje opracowała Pani Danuta Hopko za Raciborza, projekt techniczny posadowienia tablicy opracowała firma Szarlej z Czarnej Biłostockiej, cokół oraz kolumnę opracował Pan Tadeeusz Łasica z Suszek – współpraconwik firmy Hofmann Natursteinwerke w Wartowicach.
Szczególnie wartościowe usługi pośrednictwa wyświadczył pan dr Josef Gąsior z Raciborza.
Dziękuję ludziom z Niemiec i z Polski, którzy pomogli sfinansować to przedsięwzięcie, dziękuję tym, którzy tę uroczystość przygotowali.
My, niemieccy Bolesławianie wiemy, że to wcale nie jest oczywiste. Ale wiemy też, że w mieście i powiecie Bolesławiec niemało jest ludzi wielkiego serca.
Im wszystkim nasze wielkie podziękowanie!
Na koniec prośba: Proszę pozwolić, by te pozytywne siły dzisiejszego dnia działały także w przyszłości!
Niech śmierć księdza Paula Sauera wzywa do namysłu, zadumy i pojednania, niech jego odważne, chrześcijańskie życie będzie dla nas wszystkich przykładem!