bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Motywacja wyborcza

Dlaczego naukowcy mają zamiar używać do eksperymentów samorządowców zamiast szczurów? Po pierwsze do szczura człowiek może się przywiązać, po drugie: są rzeczy, których nawet szczur nie zrobi.

Pierwotnie ten żart dotyczył prawników, ale zmodyfikowałem go na potrzeby tego tekstu. A zmodyfikowałem, bo myślę o tym dlaczego niektórzy  ludzie kandydują do samorządów, dlaczego robią (aby się dostać) rzeczy, których  nie robiliby normalnie i dlaczego robią jeszcze dziwniejsze rzeczy, aby swoje cztery litery na stołku utrzymać.

Dlaczego jedne komitety wyborcze wykazują potężną oraz skuteczną motywację i determinację a inne nie?

Wydaje mi się to cholernie proste.

Kluczem do odpowiedzi jest ilość samorządowych urzędników oraz pracowników samorządowych firm w radach gminy i powiatu. Jest ich tam tylu, bo jest ich mnóstwo na listach wyborczych a pakuje się ich na te listy wskutek dobrego i cynicznego planowania. Nie chodzi o jakość kandydatów, chodzi o to, aby się załapali i aby zrobili wiele żeby się załapać.

Byt kształtuje świadomość. Ktoś uzależniony od samorządowej posady i łaski prezydenta/burmistrza/starosty wie, że wynik wyborów to chleb lub brak chleba dla niego, jego rodziny i banku, który kredytuje mu chałupę. Jeżeli zbierzemy ekipę takich uzależnionych to może nie powstanie dream team ludzi myślących kategoriami dobra wspólnego i chcących działać dla wspólnoty, ale na pewno powstanie zespół bardzo zmotywowanych i uzależnionych od wyniku wyborczego ludzi uczepionych samorządowego korytka.

Jeśli mam rację (a wierzę, że mam), to powyższe tłumaczy także w pewnym stopniu brak sukcesów komitetów wyborczych które nie opierają się na pracownikach samorządowych. Ich kandydaci są po prostu mniej zmotywowani. Ktoś kto ma dobrze prosperującą prywatną firmę, z której utrzymuje na niezłym poziomie siebie i rodzinę, po prostu nie musi łapać samorządowego etaciku, żeby przeżyć. Może wystartować w wyborach nawet ze szlachetnych pobudek, ale jeśli przegra – jego świat się nie zawali – przynajmniej w sensie ekonomicznym.

Powyższe tłumaczy także odpływ ze środowisk samorządowych ludzi z inicjatywą, prywatnych przedsiębiorców, ludzi kreatywnych i energicznych. Oni radzą sobie bez samorządowej kasy więc nie muszą z niej czerpać. Oni są samodzielni.

Powyższe tłumaczy także zamykanie się samorządu, rad i ludzi żyjących na koszt podatnika we własnym getcie. Wypadający z obiegu władzy i pragnący się do niego przyłączyć nie mają szans zbudowania swojego potencjału wyborczego na zdeterminowanych i uzależnionych od siebie pracownikach samorządowych, bo o pracy w samorządzie nie decydują i stołków nie rozdali.

Wniosek?

Ci którzy są przy władzy i których utrzymuje publiczna kasa często walczą w wyborach o swój ekonomiczny byt. Pozostali być może walczą też o dobro wspólne. Przynajmniej niektórzy.

Exit mobile version