bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Jak zostałem synem Adama Michnika

Nie trzeba obnażać głupoty, która obnaża się sama (mechanizm ten działa oczywiście nie tylko wówczas, gdy dotyczy głupoty). Dziś rano na co najmniej kilka związanych z Bolesławcem profili facebookowych jakiś fan narodowców, który być może nazywa się George Kozłowski, wrzucił  ilustrację, którą widzicie powyżej.

Propagator tego dzieła opartego na moim zdjęciu zrobionym faktycznie na lotnisku w Vancouver chyba jednak, wbrew temu co podaje na swoim profilu facebookowym, nie mieszka w Kanadzie. Wskazuje na to błąd logiczny: Alkohol w Kanadzie jest tak drogi, że ja, biedny turysta z Polski, nawet gdybym chciał, miałbym problem z nastukaniem się na lotnisku z przyczyn ekonomicznych.

Mój izraelski paszport, jeśli istnieje, niestety zaginął. Gdybym zaś trafił do aresztu i został z niego uwolniony dzięki protekcji Adama Michnika czułbym się wyróżniony takim wsparciem. O ile oczywiście, dla Kanadyjczyków nazwisko Michnik cokolwiek by znaczyło. Dla autora poświęconego mi dzieła, jak widać, znaczy dużo.

Ten „atak” na mnie to oczywiście skutek TEGO mojego tekstu. Komentarze pod nim są znakomitym portretem ludzi typu George Kozlowski.

Skutkiem tekstu są równie takie facebookowe kwiatki jak ten obok. Ścierwo, antypolski gryzipiórek, nieślubne dziecko Michnika, Żyd – znaczy ja.

Wszystko to nie wzbudza we mnie (na razie) chęci zawracania głowy wymiarowi sprawiedliwości. Przyznam nawet, że uczynienie mnie synem Adam Michnika doprowadziło mnie do łez, ale były to łzy z niepohamowanego śmiechu. Są objawy głupoty, które nie złoszczą, a bawią.

Generalnie te „ataki” wzbudzają we mnie dużo empatii dla narodowców. Wzbudzają we mnie dużo współczucia. Narodowcy, mając takich fanów i zwolenników jak George Kozłowski czy kilka innych osób komentujących TEN mój tekst, mają ciężko. No tak szczerze… Chcielibyście mieć takich zwolenników? Przecież to wstyd, rozpacz i wiocha ostatnia.

Gdybym był narodowcem, to pewnie zastanawiałbym się, co sprawia, że takie coś się do mnie klei. Ale nie jestem. Pewnie i tak by mnie nie przyjęli…

 

 

 

Exit mobile version