bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Fajnie być starostą…

– Moja pensja pochodzi z podatków, pensje ponad stu osób pracujących w starostwie też. My nie robimy łaski, że będziemy profesjonalni i mili. Nam za to płacą – mówi w wywiadzie dla portalu bobrzanie.pl nowy starosta bolesławiecki, Dariusz Kwaśniewski. Pytamy go też o nepotyzm, miejsce na Wiejskiej, współpracę z Piotrem Romanem, sens istnienia etatowego członka zarządu i o to, kto mu fundował studia.

Bernard Łętowski: Jakie to uczucie zostać starostą?

Dariusz Kwaśniewski: Fajne…

Całym zdaniem…

Sympatyczne, nie było to ostatecznie zaskoczeniem, ale po głosowaniu pomyślałem sobie: „Już nie będzie na kogo zwalić”.

Czego zwalić?

Braku podjęcia decyzji od razu, ustalenia „co” i „kiedy” powinniśmy zrobić. Starostwo jest wtedy sprawne, kiedy potrafimy załatwiać sprawy naszych mieszkańców szybko i profesjonalnie.

Czyli nie potrafiliśmy?

Potrafiliśmy, natomiast jako osoba, która pracuje w starostwie pod początku, od ponad 15 lat, dostrzegałem sytuacje, procedury, które – moim zdaniem – można usprawnić.

Na przykład?

Na przykład kwestię wydawania tak zwanych „miękkich” dowodów rejestracyjnych w ciągu jednego dnia. Mam z naczelnikami i pracownikami starostwa bardzo dobry kontakt –  jako ich kolega – i okazuje się, że po pierwszym z nimi spotkaniu i po zadaniu prostego pytania: „Czy jest coś, co moglibyśmy bez dodatkowych pieniędzy zrobić, aby usprawnić pracę starostwa?”, okazało się, że są takie rzeczy i sprawy.
Przykład „miękkiego dowodu” wydawanego w tym samym dniu jest dowodem, że można. Pytałem, dlaczego nie zrobiliśmy tego wcześniej. Odpowiedź była: „Bo nikt nas nie zapytał, czy coś można zmienić, żeby było lepiej.

Czyli starosta Przybylski opóźniał decyzje i ustalenia?

Nie, to nie jest kwestia opóźniania ustaleń, to jest raczej sprawia znajomości „kuchni” naszej firmy. Powtórzę: naprawdę dobrych relacji z pracownikami.

Cezary Przybylski nie miał takich relacji?

Dobre pytanie…

Dobra odpowiedź.

Myślę, że miał, natomiast, będzie mi, jak sądzę, łatwiej rozwiązywać problemy starostwa a tym samym mieszkańców na co dzień – i mówię to bez złych ukrytych intencji w stosunku do poprzednika – ponieważ nie uczestniczę (jak on) w pracach ważnych organów, np.  komisji wspólnej rządu i samorządu, i nie jestem szefem wszystkich dolnośląskich starostów jak Cezary Przybylski. Zdecydowanie więcej czasu poświęcę naszemu powiatowi.

Czy dobre kontakty z pracownikami starostwa i nieunikniona przez lata współpracy fraternizacja, nie przeszkodzą w zarządzaniu urzędem?

Nie przeszkodzą. Dowodem na to niech będą zasady mojej dotychczasowej współpracy chociażby z dyrektorami szkół. Od 15 lat jestem ich służbowym zwierzchnikiem, z wszystkimi jestem po imieniu, ale nie przeszkadza nam to tak wspólnie zarządzać szkołami, aby należały one do najlepszych.

Jakie to uczucie być popieranym przez zaledwie 13 spośród 21 radnych powiatu (tylu zagłosowało za wyborem Dariusza Kwaśniewskiego)?

To nie jest zaledwie trzynastu. Powiem szczerze, że spodziewałem się poparcia jedenastu radnych. Czyli radnych stanowiących tak zwaną koalicję rządzącą w powiecie. Dlaczego? Już przy wyborze mnie na członka zarządu otrzymałem przed kilkoma laty minimalną liczbę głosów (czyli właśnie 11). To mnie oczywiście nie cieszy, ale wynika – jak sądzę – z tego że jestem politykiem, radnym, urzędnikiem… wyrazistym. Moi przeciwnicy w radzie (choć słowo „przeciwnicy” nie jest tu najlepsze, bo nie powinniśmy być przeciwnikami) wiedzą, że potrafię bronić swoich racji i że bywam trudnym rozmówcą. Bronię naszych racji, nie dogaduję się dla samego „dogadania się”. To, że w sumie 13 radnych zagłosowało za moją kandydaturą, a trzech się wstrzymało od głosu, pozwala mi myśleć, że współpraca w radzie powiatu będzie nam się dobrze układała.

Na kogo pan głosował kiedy rada wybierała starostę???

Na siebie. Na jedynego kandydata.

A dlaczego?

Bo uważam, że byłem, jestem, dobrym kandydatem. Naprawdę bardzo dobrze przygotowanym do pełnienia tej funkcji. Wiele osób przypomina i wypomina mi to, że jestem nauczycielem. Nigdy nie było to dla mnie ujmą. Warto jednak przypomnieć, że w szkole uczyłem dziewięć i pół roku a od szesnastu lat jestem samorządowym urzędnikiem. Skończyłem po drodze dwukrotnie – przydatne w pracy w samorządzie – studia podyplomowe, ostatnio z zakresu finansów samorządu (z wyróżnieniem). Dodatkowe umiejętności oraz naprawdę duże doświadczenie sprawiają, że zarówno proces legislacyjny, proces tworzenia prawa lokalnego, jak i kwestie finansowania zadań powiatowych, nie mają dla mnie tajemnic.
Zresztą, trudno byłoby się tego nie nauczyć przez te szesnaście lat.

Za studia płacił Dariusz Kwaśniewski, czy płacili podatnicy?

Jako pracownik starostwa, tak jak wszyscy, miałem prawo ubiegać się o uzyskanie dofinansowania do form doskonalenia zawodowego. Uzyskałem takie dofinansowanie w kwocie 50 procent całości kosztów.

Przez lata był pan płatnym członkiem zarządu z kłującą ludzi w oczy pensją około 9 000 zł brutto. Teraz pan jako starosta nie potrzebuje takiego członka zarządu i rada go nie powołuje… Ta funkcja stała się zbędna? Od teraz czy była wcześniej zbędna?

Zastanawiałem się nad tym, czy powinniśmy utrzymać funkcję trzeciego, poza mną i wicestarostą, płatnego członka zarządu. Twierdzę, że do końca tej kadencji możemy sobie bez niego poradzić. Wszystko jest już ustalone, budżet zatwierdzony, inwestycje zaplanowane, przygotowanie do walki o przyszłe pieniądze z unii trwają. Dlatego umówiliśmy się z wicestarostą Stanisławem Chwojnickim, że do końca tej kadencji pociągniemy wszystkie sprawy we dwójkę. Bo zmiana starosty ma charakter nadzwyczajny. Nazwałem ją rekonstrukcją rządu w powiecie.
Przed nami mądra kontynuacja. Jednocześnie na sesji tuż przed głosowaniem nad moją kandydaturą mówiąc o tym, że rezygnuję w nowym zarządzie ze stanowiska etatowego członka zarządu, powiedziałem wszystkim radnym, że moim zdaniem, po wyborach w listopadzie nowy starosta i nowy zarząd i nowa rada powinny raz jeszcze zastanowić się nad tym, czy nie powołać kogoś na tę funkcję. Twierdzę, że kompetentny człowiek będąc etatowym członkiem zarządu, zarobi na siebie bez trudu i przyczyni się do skutecznej, lepszej realizacji ważnych dla mieszkańców celów wytyczonych przez  nowe władze. Tyma bardziej, że czekają nas znowu siedmioletnie starania o pieniądze unijne. Ale trzeba wybrać na tę funkcję prawdziwego fachowca. Bez pośpiechu. Rozważnie. Bo – powtórzę – na jego pensję składają się mieszkańcy powiatu.

Ma pan opinię człowieka niezbyt zdystansowanego do siebie, raczej bardzo pewnego siebie faceta z tendencjami do bufonady i pouczania ludzi. Przed rozmową przeprowadziłem krótką sondę telefoniczną z dziesięcioma znającymi pana osobami. Ci co tak pana oceniają mają rację?

Nie.

To skąd ludzie mogą mieć takie wrażenie?

Znam te opinie. Nawet niektórzy z moich kolegów mówią, że często stwarzam takie wrażenie. I dodają, że zyskuję po bliższym poznaniu. Niektórzy mówią mi: „Bądź bardziej równym chłopem. Nie mów takim belferskim tonem.” Mając świadomość, że tak jestem odbierany, robiłem, a teraz tym bardziej będę robił więcej, aby te opinie zmienić. Tak naprawdę jestem „prostym chłopakiem po technikum”, który lubi pobiegać, pojeździć na rowerze, pożartować. Będę nad sobą pracował.

Jesień idzie… wybory idą. Zdąży się pan nacieszyć nową funkcją?

Zdążę się nacieszyć, bo już się nią cieszę. To nie jest kwestia nowej wizytówki, fuchy, „stołka”. Choć nie wszyscy uwierzą w to, co mówię. Każdy dzień i tydzień pozwala mi podejmować decyzje, które sprawią, że powiat będzie dla naszych mieszkańców bardziej przyjazny, bezpieczny, dający szanse indywidualnego rozwoju i bardziej atrakcyjny. To mnie „kręci” i to powoduje, że zdążę się nacieszyć tą funkcją. Dodam, że plan działań, które mam w głowie i który został już spisany jest planem na dłużej niż tylko do listopadowych wyborów.

Stanowisko starosty do trampolina do kolejnej próby zdobycia fotela prezydenta?

Jako przewodniczący bolesławieckiej Platformy Obywatelskiej jestem, co naturalne, jednym z kandydatów na kandydata. Powiem krótko: jestem jednym z trzech kandydatów. Decyzja kto będzie ubiegał się o fotel prezydenta nie została jeszcze podjęta również ze względu niż te nadzwyczajne zdarzenia, które miały ostatnio miejsce. Dodam jednak, że powiat-  z bardzo wielu względów – jest dla mnie niezmiernie ważny.

Jest taka możliwość, aby PO wygrała wreszcie w Bolesławcu jakieś wybory?

Tak, oczywiście. Mówię to z pełnym przekonaniem. Podstawową kwestią pozostaje dla nas dalsze zarządzanie powiatem. Przede wszystkim dlatego, że już teraz pracujemy nad rozwiązaniami, nad nowymi projektami, które zostaną przez mieszkańców bardzo ciepło przyjęte, które spowodują, że będzie nam się w powiecie żyło po prostu lepiej. Dobry wynik w wyborach do powiatu i utworzenie koalicji rządzącej, w której będziemy odgrywać ważna rolę to podstawa.
Inną sprawą są wybory do władz miasta. Nasz kandydat zaproponuje mieszkańcom dyskusję o przyszłości Bolesławca. Natomiast kandydaci na radnych powalczą o jak największą liczbę miejsc w radzie. Zmiana ordynacji staje się dla nas atrakcyjnym wyzwaniem. Przygotowujemy się do tych wyborów od pewnego już czasu. Jestem optymistą. Podkreślam, że równie mocno pracować będziemy nad jak najlepszym wynikiem naszego kandydata do sejmiku województwa, którym będzie obecny marszałek Cezary Przybylski. Wiele osób powtarza, że ten marszałek wybrany na kolejne cztery lata to wielka szansa i dla całego powiatu i dla wszystkich sześciu gmin, w tym dla Bolesławca. Nie zakładam z góry, że przyszli włodarze miasta i powiatu muszą się… „do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej” kłócić. Szansa jaką daje „nasz” marszałek oraz dogadane w najważniejszych dla mieszkańców sprawach miasto z powiatem może się już nie powtórzyć. Nie można tego po prostu zepsuć. To by była nasza wielka porażka. Mówiłem: „Razem można więcej”. Podtrzymuję te słowa.

Jest pan w stanie być lepszym starostą niż cezary Przybylski?

Zrobię wszystko by tak było. A uważam, że kolejny starosta powinien zrobić wszystko, by być lepszym starostą niż ja jestem.

Jak, pana zdaniem, ludzie oceniają waszą władzę w starostwie?

Dobrze. Ale największym problemem jest to, że mimo tylu lat funkcjonowania powiatu i starostwa większość naszych klientów, mieszkańców, nie wie nawet, że załatwiają swoje sprawy w powiecie, że niektóre z naszych instytucji to instytucje powiatowe.

Może to nieistotne…

Zgoda, mieszkańca zupełnie nie obchodzi to, czy urząd jest miejski czy powiatowy, on ma być dobry, sprawny, profesjonalny. Urzędnicy starostwa są osobami dobrze przygotowanymi do pracy. Deklarują zawsze chęć niesienia pomocy i zaangażowania. I wiem, że zdecydowana większość z nich pracuje dobrze. Z mniejszością, ale jednak, porozmawiam. Bo na pierwszym spotkaniu z moimi pracownikami przypomniałem, że mieszkańcy powiatu to nie tylko nasi klienci, ale przede wszystkim nasi PRACODAWCY. Moja pensja pochodzi z podatków, pensje ponad stu osób pracujących w starostwie też. My nie robimy łaski że będziemy profesjonalni i mili. Nam za to płacą.

Czy nowy starosta skończy z nepotyzmem i zachowaniami „okołonepotyzmowymi”? Praca dla radnych i dzieci radnych w powicie i powiatowych firmach?

Odpowiedź „skończę z tym” byłaby przyznaniem się do tego, że ten nepotyzm u nas króluje. Ja tak nie uważam.

Ale ja nie mówię, że króluje. Co nie zmienia faktu,  że takie sytuacje mają miejsce.

Zadaliśmy sobie pytanie, czy w mieście wielkości Bolesławca, czyli niedużym mieście, może dojść do zatrudnienia w urzędzie córki, syna, kogoś z rodziny, radnego, czy osoby publicznej. Odpowiadam: może, i wcale nie musi to być naganne. Warunkiem jednak jest to, by ta osoba została przyjęta do pracy na zasadach, które obowiązują wszystkich. I żeby była przygotowana do podjęcia takiej pracy. Nie zamierzam przyjmować znajomych, choćby dlatego, że nie będę zwiększał zatrudnienia w firmie.

To że radny PO po wyborach dostaje pracę w powiatowej spółce PKS jest w porządku czy nie? Nie był fachowcem od transportu…

Jest kontrowersyjne, choć uważam, że radny Józef Kata jest osobą doświadczoną, zajmującą w przeszłości odpowiedzialne stanowiska (był m.in. sekretarzem gminy Nowogrodziec) i to pozwala mu pracować dla nowej firmy efektywnie.

Co najmniej trzech dyrektorów powiatowych szkół to działacze Platformy Obywatelskiej, dyrektor Powiatowego Centrum Edukacji i Kształcenia Kadr też, w samym PCEiKK pracę dostają kolejni działacze PO, w tym naczelniczka powiatowego wydziału oświaty i radny rady miasta, dzieci radnych zatrudniane w starostwie, radny powiatowy PO w PKS-ie, syn innego radnego też. Podoba się to panu?

Akceptuję taką sytuację, choć mogłoby się wydawać, że to zawsze musi być złe, ale diabeł tkwi w szczegółach. Oto kilka z nich: Dyrektorzy czy wymieni urzędnicy nie stanowią kadr służby cywilnej. Mogą należeć do każdej partii. Co więcej, mają takie konstytucyjne prawo. W naszych szkołach zatrudnieni są szefowie innych partii. Jak się domyślam wielu ich jest, od „lewa” do „prawa”. Mnie to nie przeszkadza. Nie powinno też przeszkadzać dyrektorom jeśli ci pracownicy są dobrzy. Nie zmuszałem, nie zmuszam i nie będę zmuszał żadnego urzędnika do zapisania się do Platformy. Nie chodzi o to, aby obdarzyć kogoś legitymacją. Wolę swoich współpracowników, znajomych, sąsiadów, przekonywać do programu, mojego pomysłu na miasto i powiat. W ten sposób chcę ich sobie zjednać. Zwrócę też uwagę, że kilka osób, o które pan pyta, zatrudnionych jest w PCEiKK tylko dlatego, że realizują duży unijny projekt. Projekt mądry, doskonalący naszych nauczycieli. Jest to dla nich jedyne zatrudnienie albo pracują tam po za godzinami pracy. Sprawdziłem to. Nie odbieram nikomu prawa do dodatkowych pieniędzy za dodatkową pracę.

Jak w kontekście porozumienia obozu Jacka Protasiewicza z obozem Rafała Dutkiewicza będzie wyglądała współpraca miasta z powiatem w Bolesławcu?

To się okaże. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie dobra, ale nie dlatego, że Protasiewicz porozumiał się z Dutkiewiczem. To wojewódzkie przymierze nie przekłada się  wprost na konieczność współpracy w Bolesławcu. Nikt nie kazał nam się dogadać na siłę, nie pozwolilibyśmy na to. Wierzę jednak, że tak współpraca jest możliwa. Co więcej, powinno do niej dojść.
Raz jeszcze powtórzę: pracodawcą starosty i prezydenta są mieszkańcy. Jestem przekonany, że nie chcą nam płacić za to, że się kłócimy.

Gdyby pan miał szansę przemówić od mieszkańców powiatu w trzech zdaniach tak, żeby przekazać im coś ważnego, jak brzmiałyby te zdania?

Powiat będzie dla Was przyjazny: urzędy są Wasze i dla Was. Będzie bezpieczny, bo dbamy o szpital i drogi. Powiat da wam szansę indywidualnego rozwoju, bo mamy świetne szkoły i pomagamy realizować pasje. Powiat jest atrakcyjny, ściągniemy turystów aby zostawili tu swoje pieniądze.

Wieść gminna niesie, że jeśli PO da Grzegorzowi Schetynie miejsce na liście do Europarlamentu a ten się tam dostanie, co nie powinno sprawić mu problemu, to pan wskutek osiągnięcia kolejnego wyniku w wyborach parlamentarnych będzie mógł objąć po nim mandat posła i zasiąść w sejmie… Przyznam, że nie weryfikowałem tej plotki, ale gdyby była prawdą, skorzystałby pan na przełomie maja i kwietnia z takiej okazji?

Chyba tak jest, ale szczerzę mówię, że też tego nie sprawdzałem. Nie jestem zainteresowany, chcę być starostą do końca kadencji. I w następnej też.

Exit mobile version