Nie dajesz na WOŚP i nie kochasz Owsiaka? Jesteś PiS, sługus kościoła, piąta kolumna Caritasu i kochanek posłanki Pawłowicz!
Dajesz na WOŚP? Ty lemingu, ofiaro TVN-owskiej propagandy, morderco niemowląt, zwolenniku gender, pewnie głosujesz na PO!
Tak się szeregujemy i świadczy to o naszej bezmiernej głupocie. To wniosek m.in. z dyskusji pod opublikowanym na bobrzanach tekstem Zbiga, będącym refleksją po tegorocznym finale WOŚP w Bolesławcu.
Ja też nie daję na WOŚP. Dlaczego? Bo Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na własne życzenie traci moje zaufanie (tak, wiem gdzie WOŚP ma moje zaufanie i mnie). Rok temu napisałem na bobrach coś takiego (klikając przeczytacie cały tekst):
Dlaczego nie ma u nas w tym roku finału owsiakowej akcji? A dlaczego miałby być?
Moje zeszłoroczne wrażenie nasila się po akcji z Matką Kurka. Bloger z okolic przelewający do internetu swoje frustracje, chamstwo, domniemania, domysły i insynuacje doprowadza do tego, że Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (albo sam Owsiak na własny koszt – nie wiem) wysyła do Złotoryi prawnika (może wolontariusza?) aby blogera spacyfikował w sądzie. Ba, przyjedzie w lutym na rozprawę i Jurek Owsiak. Co to ma wspólnego z Bolesławcem?
Rok temu sugerowałem w cytowanym wyżej tekście, że ktoś powinien zająć się aferą z bolesławieckim finałem WOŚP. Że ktoś z Fundacji powinien tutaj przyjechać i posprzątać po finale 2013. Napisałem: To byłoby zamknięcie smrodu do puszki i nowe rozdanie. I byłby to prosty komunikat do tych, którzy przez lata na rzecz WOŚP zasuwali: „Szanujemy Waszą pracę, potrzebujemy Was.”
Ale żeby wzbudzić reakcję Fundacji trzeba niestety postępować jak Matka Kurka: pomówić Jurka Owsiaka i obrazić Fundację. Otwieranie puszek i blamaż finału WOŚP w niespełna czterdziestotysięcznym miasteczku to na wywołanie reakcji zbyt mało.
Kiedy byłem w liceum zbieranie kasy dla WOŚP było atrakcją, spontanem, fajną akcją. Biegaliśmy od klasy do klasy z gitarami przerywając lekcje i robiąc ściepę do beretu pani profesor Fijałkowskiej. Potem WOŚP potrafił choć na chwilę jednoczyć w Bolesławcu podczas organizacji finału siły starostwa pod wodzą Piotra Romana (wówczas chyba PiS) i urząd miasta pod wodzą Józefa Burniaka (wówczas SLD) – to był współorganizowany przeze mnie któryś tam finał w sali I LO. Opcje, poglądy i tym podobne nie miały wielkiego znaczenia, bo cel był istotniejszy.
Z czasem WOŚP przestał być, przynajmniej w mojej subiektywnej ocenie, tylko wielką społeczną akcją wolontariacką. Okazało się, że gwiazdy biorą gaże za koncerty, lokalne zespoły mają gaże poukrywane w „zwrotach kosztów dojazdu” a samorządy, wojsko czy policja wydają na imprezę publiczne pieniądze de facto dotując akcję. Do tego doszło też nagminne wykorzystywanie szyldu WOŚP do lansu i do organizacji swoich imprez.Tak jak zaczęło się robienie z przystanku Woodstock imprezy politycznej (więcej TUTAJ).
Orkiestra się skomercjalizowała. Dla Owsiaka reklamującego PLAY szkoda by mi było beretu pani profesor Fijałkowskiej czy namawiania Piotra Romana i Józefa Burniaka do wejścia we wspólny projekt finału. Naprawdę lepiej i taniej, w mojej subiektywnej ocenie, pomóc na własną rękę choremu dziecku z Bolesławca czy wesprzeć stowarzyszenie takie jak Ziemia Bolesławiecka, które wielkością zebranych u nas funduszy na pomoc potrzebujących czy transparentnością ich wydawania bije Owsiaka na łeb. I nie potrzebuje do tego sponsorów w postaci urzędu miasta, starostwa, policji czy wojska.
Pomagajmy innym, ale tak jak chcemy, jak mamy na to ochotę. I niech nikt, żadna presja społeczna, telewizyjna, hejterska czy polityczna nie zmusza nas do wyboru formy pomocy. Bo przecież podobno chodzi o pomoc a nie o deklaracje ideowe za pomocą… pomagania.