Tak zerkam w stronę kalendarza, który powoli traci na ważności i jednocześnie zastanawiam się nad przechodzeniem roku 2013 do nowej epoki, co mnie dobrego spotkało w jego miesiącach przyodzianych w różnokolorowe ciuszki, bo były szare poranki, innym razem bardzo smutne, choćby śmierć mojego syna na emigracji, albo zupełnie normalne dni, to takie kiedy pełną piersią przeciętnego obywatela wsi polskiej na wymarciu, zaczyna się pomstowanie na ceny, podatki i winnemu na wszelkie choroby po biedę, króla, i jego błazna który okazał się być skarbnikiem.
Powoli rozumiem swój rodowód, takie ble,ble,ble, że wydała mnie na świat ziemia skrzypiących studziennych żurawi…Lecz nie narzekam że mleko skwaśniało, tym bardziej nie mam powodów do biadoleń, skoro polityczny przeciąg nie pomieszał mi kartek,co w mijającym roku,babrało się dojrzewającym wrzodem z kategorii smutnej R.P.
Nie zamierzam emigrować do Australii, (Na razie choćby na wzgląd jednego com odkrył nie ja jeden – że po latach różnych naród podniósł lament, teraz widać jak kruchy jest z gówna fundament… Bynajmniej mam tą swoją naturę drwala z siekierą w herbie,chociaż mam dylemat nie lada, jakie losy spotkają moją następną książkę, wprawdzie mam wybór wydawnictwa poza granicami kraju, bo w rachubę wchodzi Dania,Niemcy i Ukraina,ale i to muszę rozważyć, skoro zostałem perfidnie oszukany w polskim wydawnictwie, i zaczynam wątpić w dobre intencje krowy, chociaż krowa też bydlątko lecz posłusznie stoi a w razie kryzysu można ją wydoić!
Ale co tam jakaś kniga, przecież mamy przed sobą ostatnie godziny mijającego roku i należałoby pożegnać staruszka rzetelnie, i w tym kontekście oznakowanym cyferkami 2014, a to już czysta magia, mówię wszystkim-bądźmy czarnoksiężnikami swojego życia w zdrowym duchu, bo tylko ten zdrowy duch pozwoli nam opierać się przeciwnościom losu!