Zniszczony 5 grudnia komin Zakładu Energetyki Cieplnej został tymczasowo przedłużony już w siedem dni po katastrofie. Do przedłużenia pozostałego dziewięciometrowego kikuta wykorzystano 12 metrów starego komina. Razem konstrukcja liczy obecnie 21 metrów, wkrótce na końcu pojawi się także trzymetrowa dysza, która zwiększy prędkość wylotową gazów.
– Chodziło nam o to, aby uniknąć uciążliwości dla mieszkańców – mówi prezes Zakładu Energetyki Cieplnej, Wiesław Ogrodnik. – Niestety nie dało się przedłużyć komina bardziej, powiodło się wykorzystanie tylko dwóch segmentów komina. Na tę naprawę mamy gwarancję do końca sierpnia i do tego czasu musimy postawić nowy komin, aczkolwiek chciałbym, żeby to było wcześniej.
Do ZEC nie trafiły żadne skargi od okolicznych mieszkańców, ani przez chwilę nie przerywano dostaw ciepła, nawet podczas montażu obecnie działającej konstrukcji.
Na razie nie wiadomo ile będzie kosztował nowy komin, na pewno będzie droższy niż dotychczasowy (za niego zapłacono w 2004 roku 250 000 zł). Jednak PZU już potwierdziło, że wypłaci bezsporną kwotę odszkodowania w wysokości 200 000 zł, a odszkodowanie może być jeszcze wyższe
Obecny prowizoryczny komin jest wciąż za krótki, docelowo musi liczyć przynajmniej 45 metrów, ZEC stara się o akceptację tymczasowego stanu w Inspektoracie Ochrony Środowiska.
Przyczyna katastrofy wciąż jest badana, dowody są zabezpieczone przez policję na zlecenie prokuratury.
Ostatnia ekspertyza komina, który runął, wykonywana była w październiku tego roku, obliczano także zwiększone obciążenie antenami zamontowanymi na konstrukcji. Wszystko było w porządku a wskutek ekspertyzy komin był dopuszczony do użytkowania do końca września 2015 roku
Czterdziestopięciometrowy komin runął 5 grudnia prawdopodobnie wskutek silnego wiatru. Konstrukcja złamała się około 9 metrów nad ziemią, w miejscu łączenia stalowym kołnierzem. Nikomu nic się nie stało a dostaw ciepła nie przerwano.
Foto: Zbigniew Warężak