Wiele mamy atrakcji w naszym mieście czynionych z wykorzystaniem miejskiej kasy, a tu proszę, pierwszy w Bolesławcu tor do uprawiania górskiego raftingu powstaje przy każdym większym deszczu na ulicy Herberta i to bez potrzeby angażowania samorządowego budżetu.
„Siły przyrody w służbie człowieka” (cytując klasyka), pomagają od kilku już lat w tworzeniu toru raftingowego, który przy większym deszczu służyć może mieszkańcom Bolesławca do uprawiania sportów ekstremalnych z wykorzystaniem pontonów, kajaków i innych sprzętów pływających. Od kliku sezonów, deszczową porą, przy odrobinie szczęścia, można nawet wypłynąć ze stromej ul. Herberta na ul. Jeleniogórską w kierunku skrzyżowania ul. Zwycięstwa i Leśnej. Na tych ulicach niestety trzeba już wyposażyć swój sprzęt w stosowne oświetlenie, ponieważ wg Zarządu Powiatowego Dróg tylko ul. Herberta drogą nie jest i trudno się z tym nie zgodzić (przynajmniej w sensie fizycznym). Niestety dla władz miasta ul. Herberta drogą jest ponieważ wykopanie nawet najmniejszego dołka wiąże się z koniecznością uzyskania pozwoleń, decyzji, biurokracji, czasu i w ogóle pełnego błogosławieństwa. Tak, czy siak, droga czy nie droga – tor raftingowy jest już raczej gotowy, a „prace” przyspieszyła ostatnia nawałnica. Mieszkańcy już nawet nie proszą o drogę – mieszkańcy proszą o mostki i kładki, bo prowizoryczne zasypywanie koryta drogowego strumienia (na foto i video) jest stratą czasu i pieniędzy.
Tyle „dowcipów”. Zamieszkali przy ul. Herberta od kilku lat wnioskują o wybudowanie utwardzonej (choćby technicznej) drogi z odwodnieniem (drogowa kanalizacja burzowa istnieje, ale oczywiście nie jest uruchomiona). Działki zostały sprzedane przez Miasto z wielomilionowym zyskiem, a o budowie drogi na razie nie ma co marzyć. W odpowiedzi na pisma, władze miasta informują nas, że w kolejnych budżetach nie przewiduje się jej budowy, bo za droga ta droga. Na sesjach Rady Miasta, po interwencjach radnych, prezydent przelicza demagogicznie koszt budowy drogi ul. Herberta na boiska i pewnie niebawem na obiady dla dzieci w Etiopii. Na kapitał wyborczy przeliczać tego nie ma co, bo „Herbertowicze” nie generują odpowiedniej liczby głosów w wyborach. Jak prezydent przeliczał pieniądze kasując tych bolesławian za kupno gruntów? Nie wiem. Przy ul. Herberta zabudowano już w zasadzie wszystkie działki. Te niezabudowane posłużyły inwestorom jako lokata kapitału i wątpię, aby w najbliższych latach ktoś wybudował tam domy. Nie ma się zatem co dziwić, że chętnych na kupno działek w mieście jak na lekarstwo (ceny lecą na „łeb na szyję”), a potencjalni, miejscy podatnicy kupują działki w okolicznych gminach (też ze względu na niższe podatki). Nam, bolesławianom pozostaje zatem deszczową porą brodzić w wodzie i błocie, w skwarze wdychać pył i kurz, a nocą prowadzić straż obywatelską z uwagi na brak oświetlenia. Pytanie tylko jak długo?
Taki stan rzeczy nie przeszkadza zbytnio także władzom Powiatu, które administrują ul. Jeleniogórską i Leśną, a ich cichutkie monity do miasta w sprawie zalewania dróg przez nich administrowanych nie są wysłuchiwane. U zbiegu tych ulic, w trakcie nawet niewielkich ulew, szlam, kamienie i wszystko co niesie ze sobą woda spływa ulicą Herberta, podmywając drogę wojewódzką i powiatową zatykając studzienki kanalizacyjne, które po większej ulewie trzeba każdorazowo czyścić. Nic nierobienie w tym temacie spowoduje, że za kilka lat te drogi nadawać się będą tylko do generalnego remontu na tym odcinku. Wtedy dopiero zapewne zaczną się przepychanki i sprawy sądowe z powództwa Powiatu i Województwa, a w tego typu sprawach – jak z chorym zębem: im później pójdziesz do stomatologa, tym więcej zapłacisz. Tutaj jednak zapłacą więcej „po pierwsze mieszkańcy”. Budowa drogi ul. Herberta leży zatem w interesie wszystkich zainteresowanych i zaangażowanych w likwidowanie skutków kolejnych opadów, ale widać zaangażowanie różne. Ludzie tylko pytają: „Czy my mieszkamy w mieście, czy na prowincji, przy górskim szlaku?”.
Tymczasem w imieniu pozostałych mieszkańców ul. Herberta zapraszam latem na spływy, a zimą na tor saneczkowy, tylko za dnia, bo po zmroku ciemno jak w …