Powyższy fragment „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego zatrzymał mnie, gdy dowiedziałem się od przyjaciela pana Henryka, Bogdana Nowaka, że aktor zbliża się do śmierci szybciej niż inni. Ta scena, choć mówi w niej tylko postać grana przez pana Henryka a nie on sam, jest tak przejmująca, że informacja o śmierci aktora sama się z tym fragmentem filmu spaja w głowie. Nie sądzę, aby podejście pana Henryka do śmierci było takie, jak filmowej postaci… Pytanie zasadnicze postawione na początku tego dialogu pozostaje jednak równie dobitne.
Henryk Baranowski odszedł dziś po godzinie 17.
Henryk Baranowski był (czas przeszły nie ma sumienia) reżyserem teatralnym, scenarzystą i aktorem, także scenografem. Kilka słów, do których trzeba coś dodać. Znany i ceniony był w Rosji podobno do tego stopnia, że kojarzą go tam zwykli zjadacze chleba, czego nie można powiedzieć o polskich zjadaczach chleba.
Filozof i reżyser z wykształcenia, dyrektorował teatrom, wyreżyserował dziesiątki sztuk. Jego Dziady w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie w 75 roku uznano za kontrowersyjne. Jego Peepshow w 92 roku nagrodzono jako najlepszy spektakl sezonu w Chicago.
Wystawione w Nowosybirskim Teatrze Opery i Baletu w 2004 roku Życie z idiotą otrzymało Wszechrosyjską Maskę Operową dla najlepszego przedstawienia operowego w Rosji. W Teatrze Telewizji grali u niego m.in. Jan Peszek i Magdalena Cielecka. Sam też grał u innych, ale sporadycznie. W Panu Tadeuszu Andrzeja Wajdy mignął na sekundy jako Napoleon.
Nie urodził się tutaj, ale Bolesławiec i Kliczków (tu mieszkał w młodości) były dla niego bardzo ważnymi miejscami, do których wracał regularnie. Tu miał przyjaciół i ma ich nadal.
Każdy, kto o nim coś wie, pewnie myśli teraz, że wie za mało. Kto wie bardzo mało, troszkę więcej może dowiedzieć się TUTAJ.