Prezydent Bolesławca Piotr Roman dowiedział się kilka dni temu, że wojewoda dolnośląski skierował do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego uchwałę, w której jest wyznaczony limit posiadania zwierząt w domach. Ale nie zmartwił się wcale. Dlaczego? – Bo być może o Bolesławcu znowu będzie głośno – wyjaśnia prezydent, który w lutym, gdy uchwała wchodziła w życie, był gościem telewizji śniadaniowych, portali i ogólnopolskich gazet. – pisze Gazeta Wrocławska w artykule Aliny Gierak.Według gazety rzeczniczka urzędy miasta, Agnieszka Gergont przyznaje, że władze zebrały „sporo cięgów”, za najważniejsze jednak uważa to, że „przy okazji dyskusji o limicie na psy i koty, wielu ludzi klikało w internet i dowiadywało się, że Bolesławiec to także słynna ceramika i rozrastająca się strefa ekonomiczna.”Gazeta pokazuje też poczucie humory naszych urzędników: „Prezydent Piotr Roman z humorem mówi, że żadna reklama nie dała miastu takiej promocji.”
Gazeta zadaje pytanie: „Czy jednak istotnie zasada: nie ważne jak, byleby mówili, sprawdza się w przypadku samorządów? Wiesław Gałązka z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, specjalista od PR, przestrzega przed takim myśleniem.– Może bowiem pozostać pamięci tylko negatywny wizerunek miasta, jako tego od absurdalnego przepisu – wyjaśnia. Jego zdaniem każda kontrowersyjna uchwała powinna przejść tak zwane podgotowanie. Czyli najpierw podajemy bulwersujące przykłady w sprawie, o której jest uchwała, mówimy o działaniu innych miast i podajemy opinie specjalistów. – Robimy klimat dla nowego przepisu czy inwestycji, sprawdzamy, czy spełnia oczekiwania społeczne – mówi Gałązka. ”
Z limitu na psy i koty wielokrotnie śmialiśmy się bobrzanach m.in. przy pomocy takich memów, jak ten powyżej. Uchwała zawierającą limit zajmuje się właśnie Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu.
Cały tekst z Gazety Wrocławskiej jest TUTAJ.