maj 13, 2013
2183 Wyświetleń
0 0

Droga do szczęścia, nie do sławy

Napisany przez

Ponad dwugodzinne spotkanie z Robertem Olechem, pochodzącym z Bolesławca aktorem, który zagrał jedną z głównych ról w „Układzie zamkniętym”, było ciekawą prezentacją nieznanych filmów, samego aktora, ale i jego podejścia do życia i pracy.

Spotkanie odbywało się w bardzo luźnej formie, choć na pewno było ważnym wydarzeniem. To na tej scenie, Teatru Starego, Robert Olech jako nastolatek zaczynał przygodę z aktorstwem obsadzany w spektaklach Tomasza Mielocha, który namówił Roberta, aby zdawał egzaminy do szkoły aktorskiej. Przybyli na spotkanie mieli nawet okazję obejrzeć Olecha w materiale z archiwum Telewizji Azart Sat w jednej z pierwszych ról na tutejszej scenie – jako Ekscelencję w „Lisie” Sławomira Mrożka.

Całe spotkanie było przeplatane prezentacją krótszych i dłuższych filmów z aktorem, w tym spotu reklamowego czy krótkometrażowego obrazu „Bez wizy”, w którym Olech partneruje Marianowi Dziędzielowi. Bardzo ciekawa okazała się zajawka pasjonującego projektu, który aktor stara się zrealizować z Bartoszem Paduchem. To wciąż pozostający w planach, ale zapowiadający się świetnie film o życiu Kazimierza Prószyńskiego, polskiego wynalazcy i pioniera kinematografii. Zwiastun pomysłu możecie zobaczyć poniżej.

Robert Olech opowiadał o tym, jak rozumie swój zawód, jak zdobywał role i jak przekonywał do siebie reżyserów. Jak płakał na planie bez żadnych wspomagaczy i powtarzał swój płacz do ośmiu dubli. Jak te osiem dubli sprawiło, że zamiast z jednorazowych nakryć, dostał na planie „Układu zamkniętego” posiłek na prawdziwym talerzu. Film ten, jeden z najgłośniejszych obrazów tego roku, wielkiej sławy mu jeszcze nie przyniósł, ale sam aktor ma poczucie, że „Układ…” uczynił go bardziej rozpoznawalnym w środowisku, że pokazał go z innej strony.

W niedzielę w Starym Teatrze Robert „sprzedał” publiczności niejedną anegdotkę, a ciekawych doświadczeń z planu filmowego ma wiele, bo grał m.in z Janem Fryczem, Januszem Gajosem, czy wspomnianym już Marianem Dziędzielem. Pokazał też, że ma dystans do siebie i swojej kariery, że nie interesuje go w niej sława, tylko dokonania i chęć zostawienia czegoś po sobie. Mówił, że droga do szczęścia jest ważniejsza od drogi do sławy.

Mówił też, że chciałby zagrać u Smarzowskiego, że nie ma nic przeciwko reklamom, że role są po to, żeby się rozwijać, a filmy muszą zainteresować publiczność. Opowiadał także o swojej codziennej pracy twórcy spotów autopromocyjnych w telewizji Fox.

Bardzo ciekawe spotkanie z bezwzględnie ciekawym człowiekiem, mimo zachęt we wszystkich znaczących bolesławieckich mediach, przyciągnęło zaledwie ponad dwadzieścia osób i to jest równie smutne, jak zastanawiające. Można było spodziewać się, zwłaszcza po sukcesie „Układu zamkniętego”, zdecydowanie większego zainteresowania. Kto był, wie, że stracił ten, kto nie był.

Robert Olech

Kategorie:
news
https://www.bobrzanie.pl

Masz temat? Masz problem? Coś Cię wkurza albo cieszy? Napisz do nas maila lub zadzwoń na numer 696 373 113.

Komentarze do Droga do szczęścia, nie do sławy

    Dodaj komentarz

    Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

    The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

    Bobrzanie.pl
    pl_PLPolish