Niezdrowe podniecenie dnia wczorajszego, kiedy okazało się, że Bolesławiec jest do obejrzenia w Google Street View, to symptom jakiejś choroby. Tylko nie wiem, jakiej.
Nie lubimy monitoringu, nie lubimy podglądania nas, na które władze wydają kupę kasy i które ma nas chronić (a raczej tego nie robi). Ale wolimy pospacerować po swoim mieście, knajpie, zabytku za pomocą ekranu komputera i jaramy się tym jak durni. Istotne.pl obecność Bolesławca w usłudze Google (bo warto pamiętać, że to jednak usługa, która pozwala firmie zarabiać więcej pieniędzy) kwitują słowem „nareszcie”. Bolec.info robi konkurs, w którym nagrody dostają sfotografowani przez autko Google.
Nagroda mi się należy, bo samochodzik sfotografował i mnie, gdy „filmowałem” komórką ten samochodzik. Ja filmujący komórką w aucie (nie wiem, ile to punktów i jaki ewentualnie mógłbym dostać mandat) jestem powyżej. Fatalny filmik, jaki skręciłem to to:
No pewnie, że sam też się jarałem jak durny tym Bolesławcem w Googlach, choć bardziej jarałem się tym, że w lipcu 2012 roku robiono zdjęcia naszego miasta. Wielkiego sensu to moje jaranie się (jak i jaranie się innych) nie ma.
Oczywiście, że ktoś, kto chce zobaczyć, jaki ten Bolesławiec jest, ma teraz możliwość obejrzenia go nieco dokładniej w sieci. Ale dla mnie najbardziej interesujące jest to, jak samochodzik Google pozatrzymywał czas.
W 2011 roku niemiecki fotograf Michael Wolf otrzymał w konkursie World Press Photo honorowe wyróżnienie w kategorii „Problemy współczesności” za reportaż zatytułowany „Cykl niefortunnych przypadków”, który bazował na Google Street View. Wolf po prostu fotografował ekran komputera, gdy zauważył w Google Street View coś ciekawego. Twierdził, że fotografie nie należą do Google, ponieważ to on, jako autor, dokonuje interpretacji treści dostarczonych przez Google. Przyznał też, że zgłoszenie prac na konkurs było prowokacją, a decyzja jury była odważna.
World Press Photo to najważniejszy reporterski konkurs fotograficzny na świecie. Pierwszym polskim laureatem World Press Photo był… Radek Sikorski, dzisiejszy Minister Spraw Zagranicznych. Sfotografował podczas wojny w Afganistanie (wtedy jeszcze Afgańczycy lali Ruskich, a nie Amerykanów) rodzinę zasypaną żywcem w takiej sytuacji, jakby domownicy akurat jedli posiłek.
Magia Google Street View polega na tym samym, co zrobiły tony ziemi z zabitą afgańską rodziną. Na zatrzymywaniu momentów. Wolf skorzystał z tego, że autko Google uwieczniło panią, która wywaliła się na chodniku, całującą się parę, pana z karabinem, dwa psy i tak dalej. Sikorski musiał być w tym Afganistanie, Wolf musiał być przed ekranem. I to jest różnica.
Dziś można usiąść do Bolesławca w Googlach i robić screeny ciekawych, ulicznych sytuacji. Robiąc z nich galerię można, śladem Wolfa, zdecydowanie podbić sobie oglądalność. (Oczywiście jak znajdziecie coś fajnego i przyślecie na bobry, to się cynicznie nie obrazimy : ) Ktoś na Bolec.info wypatrzył panią plewiącą grządkę przy Kilińskiego albo siebie siedzącego na barierce, Krzysiek Krzemiński siebie i żonę. A ja Marcina Klimkowskiego, jadącego koło biurowca prawdopodobnie w stronę Orki:
Świadomość, że jesteśmy podglądani oczywiście może prowadzić do uciążliwej dla Google patologii. Do happeningów w miejscach fotografowanych dla Google Street View. Już są strony, które dokumentują dziwne zdjęcia z usługi Google (tak, ja też uważam, że niektóre pokazane tam wypadki mogą być skutkiem zagapienia się na autko Google).
Wyobraźmy sobie, że zauważywszy w Bolesławcu w lipcu zeszłego roku samochód z kamerą, ktoś naprędce stworzył transparent „Kocham Cię Zośka!” albo „Rysiek jest głupi!”. A może „Google = inwigilacja”. Choć szukanie tego ostatniego przy pomocy wyszukiwarki Google mogłoby być potem skazane na porażkę… W każdym razie wchodzimy z Google Street View w interakcję i sami nadajemy temu czemuś znaczenie swoją obecnością.
Wychodzi na to, że nawet w fotografowaniu miast, czyli ogromnych zbiorów przedmiotów, i tak najważniejsi, a przynajmniej najciekawsi, są ludzie. Przynajmniej dla ludzi.
Po tych podnietach Bolesławcem w Google Street View człowiek szukający czegoś na tradycyjnej mapie przed okrąglakiem wygląda, przynajmniej dla mnie, krzepiąco.
Pingback: Auto Google Street View znów fotografuje Bolesławiec | bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo