Właśnie myślałam nad nowym felietonem, gdy rozległ się radosny dźwięk skocznej poleczki rozsadzający moją torebkę. Rzuciłam się w poszukiwaniu telefonu, wysypując z torebki jej zawartość (o, mój kluczyk do skrzynki na listy się znalazł!) Niestety, w tym samym momencie komórka ucichła informując mnie uprzejmie, że mam nieodebrane połączenie. Lekko poirytowana, wyjrzałam przez okno, i chyba tylko po to, aby złapać na gorącym uczynku psa sąsiadów, który bezwstydnie uprawiał fizjologię pod moim jałowcem. Wszystko mnie rozpraszało!
Luśka. Oddzwoniłam. Jakaś artystka cieniutkim głosem śpiewała: „Ćwicz, ćwicz, spalaj kalorie, ćwicz, a jak się ożresz, to moja droga, kwicz o bejbe bejbe! Już miałam się rozłączyć, gdy usłyszałam przerażony głos Mojej Znajomej Lusi:
– Musimy się koniecznie spotkać! Błagam! Moja Córka powiedziała mi coś strasznego!
– O jej! Dobrze! Gdzie? O której?
– Dziś, szesnasta, restauracja „Bomba kaloryczna”!
Nie zdążyłam przypomnieć Znajomej, że przyrzekłyśmy sobie nigdy tam nie przychodzić. Od samej nazwy można było przytyć! Ubrałam czapkę i popędziłam do „Bomby”. Wpadłam zdyszana. Znajoma już tam była.
– Co ci strasznego powiedziała córka?! – zapytałam pełna obaw dobiegając do stolika.
– Już, już. Najpierw coś zamówmy, najlepiej małokalorycznego – zaproponowała Znajoma przeglądając kartę. – Hmmm… ja zamawiam pizzę, a dla poprawy humoru – z dużą ilością różnych dodatków, A ty?
– Dla mnie tost hawajski.
– A na poprawę humoru?
– To dwa tosty hawajskie. No mów wreszcie, co powiedziała Twoja Córka!
Znajoma nie odpowiedziała, bo właśnie podszedł kelner.
– Dla mnie pizza..
– A ja poproszę dwa tosty. Łuśka, co ci powiedziała…
– O kelner już niesie moją pizzę!
– Co strasznego powiedziała ci Córka, bo…
Nie dokończyłam, bo Lusia wykrzyknęła:
– O i twoje tościki też już są! Aż tu pachną – powiedziała z pełną buzią i uśmiechnęła się przymilnie do kelnera, który położył przede mną talerz.
Ręce mi opadły. To ja gnałam na łeb, na szyję. Po co mnie tak histerycznie wołała, skoro teraz nie chce nic powiedzieć?
Jadłyśmy. Lusia milcząco pomlaskiwała. Zapłaciłyśmy. Lusia w milczeniu przeliczała resztę. Rozsiadłyśmy się wygodnie. Lusia milcząc poklepała mnie i siebie po pełnych brzuchach.
Wreszcie nie wytrzymałam.
– Lusia, powiedz natychmiast, co powiedziała Twoja Córka! Cóż to za straszna wiadomość?!
Lusia pobladła, zasmuciła się i obdarzyła mnie jednym ze swoich wredniejszych wyrazów twarzy. Nachyliła się i szepnęła:
– Powiedziała, że jestem… za grubbbbbaaaaaaaaaaaaliiii – zachlipała mi do ucha.
– Co jesteś? – nie zrozumiałam.
– Jestem za gruba! – ryknęła Lusia – Za gruba, za gruba! Słyszysz?! Za gruba! – powtórzyła głośno jeszcze kilka razy, chyba żebym dobrze zrozumiała.
– Pani wołała? Mogę w czymś pomóc? – zapytał podbiegając do stolika zaniepokojony kelner.
– Tak. Poprosimy jeszcze dwie kawy, dwa pączki z ajerkoniakiem i z lukrem. – zamówiła Moja Znajoma.
Na poprawę humoru.