lis 5, 2012
7605 Wyświetleń
4 0

Hallelujah i do przodu, czy też odrobinę szacunku i pamięci?

Napisany przez

Groby na bolesławieckim ewg. cmentarzu

Parę dni temu wspominaliśmy pamięć tych którzy odeszli, odwiedzaliśmy groby bliskich, znajomych i tych których nigdy nie znaliśmy, a byli wielcy swoimi dokonaniami, oddaniem dla swych społeczności,  dobrocią.

Na wszystkich cmentarzach w Polsce zapłonęły znicze, także  w Bolesławcu i w innych dolnośląskich miejscowościach. Bliscy i krewni pochowanych na polskich nekropoliach nie szczędzili sił i środków, aby godnie, jeżeli nie można było częściej, to przynajmniej w czasie tych dwóch świątecznych dni – Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego, uczcić pamięć tych, co odeszli.

Wszak szacunek dla zmarłych i ich grobów, to wręcz nakaz religijny, ewangelicy nie świętują Zaduszek, nie zapalają lampek na grobach, to nawet nie tyle katolicka tradycja, co nasz narodowy obyczaj.

Odnoszę jednak wrażenie, że albo z tym naszym katolicyzmem coś nie tak, albo szacunek dla grobów, to już przebrzmiała pieśń. Wędrując po dolnośląskich, poniemieckich nekropoliach mam odczucie, że znajdują się one nie w „katolickim” kraju, a gdzieś, gdzie regularne hordy Wandalów, czy innych saraceńskich kontr-krzyżowców, z powtarzalnością pór roku plądrują i dewastują cmentarze.

Lampki na byłym cmentarzu ewg. (01.11.2012)

Wielkie uznanie i szacunek dla bolesławieckiego Stowarzyszenia Via Sudetica, że w dniu Wszystkich Świętych, właśnie na niekatolickim, a byłym ewangelickim cmentarzu, teraz parku im Obrońców Helu, rozstawiła ponad sto zniczy na grobach byłych mieszkańców miasta. Inicjatywa o tyle szczytna, bo uratowała honor tak Bolesławian, jak i Polaków katolików.

Warto było, bo niewielu już pamięta mury owego cmentarza, a młodzież z pokolenia JPII nie zdaje sobie nawet sprawy, nie wie, że na terenie obecnego parku leżą kości tysięcy ludzi.

Groby i epitafia na murze cmentarnym

Kaplice grobowe na bolesławieckim cmentarzu

Kaplica cmentarna

Do czasów reformacji, chowano tam katolików, a potem bolesławieckich ewangelików. Warto wiedzieć, że był to jeden z najstarszych bolesławieckich cmentarzy, że już w średniowieczu, poza miejskimi murami, wokół kościoła pod wezwaniem św. Mikołaja chowano zmarłych. Kościół stał do czasów jego rozbiórki w XVI w. a w 1791 roku dokładnie na jego fundamentach postawiono kaplicę cmentarną.

Do dzisiaj, grubo dwadzieścia lat po „upadku komuny”, ponad trzydzieści pięć lat po rozjechaniu traktorem ostatniego nagrobka , obecne władze nie potrafią, albo nie chcą, najskromniejszą nawet tablicą przypomnieć o pochowanych tam mieszkańcach miasta.

Na przestrzeni dziejów w Bolesławcu było, (jeszcze parę jest, np. stary cmentarz ewangelicki przy ulicy Ptasiej) 12, a może nawet 13 cmentarzy. Starsi mieszkańcy, a nawet nie tacy starsi pamiętają jeszcze mury i macewy za nim, żydowskiego kirkutu przy ulicy Jeleniogórskiej i Komuny Paryskiej, albo nowy cmentarz ewangelicki, obecnie skwer – park przy ulicy Ptasiej róg Narcyzów, czy szpitalny przy ulicy Piastów.

Tam nikt się nie zatrzyma, nikt się nie zaduma, lampki nie zapali, a w niedzielę spiesząc się na mszę świętą, będzie ponaglał swego psa, aby ten szybciej się załatwił.

Tym, którzy nie mają świadomości, że depczą po byłych grobach, mam nadzieję –  Najwyższy wybaczy, każdy bóg powinien. Natomiast wątpię, czy wybaczone  będzie miejskim władzom, obecnemu i wszystkim poprzednim prezydentom miasta, którzy nie byli i nie są w stanie najskromniejszym, lapidaryjnym kamieniem z tablicą zaznaczyć miejsca wiecznego spoczynku poprzednich mieszkańców miasta. Może magistrat wychodzi z założenia, że nie ma co szanować, wszak to miejsca pochówków Niemców, w większości.

Podobnie jest ze sprawą upamiętnienia na ścianie bolesławieckiego Sanktuarium życia i publicznej posługi, ostatniego, niemieckiego proboszcza tejże parafii – księdza Paula Sauera – jak stwierdził Zygmunt Brusiło – ” życzliwego  kapłana i dobrego człowieka”

Ksiądz Paul Sauer, podobnie jak błg. ks. Jerzy Popiełuszko został zamordowany przez funkcjonariuszy polskiej służby bezpieczeństwa, i podobnie jak ks. Jerzy Popiełuszko swoją działalnością społeczną, podtrzymującymi ducha w narodzie Mszami Świetymi za Ojczyznę naraził się ówczesnym władzom PRL, tak bolesławiecki proboszcz parfii pw. NMP – ks. Paul Saeer poniósł ofiarę życia za swą pomoc czynioną potrzebującym.

Paul Sauer urodził się w 1892 roku w Bielicach pod Niemodlinem na Górnym Śląsku. Pochodził z wielodzietnej chłopskiej rodziny, której znaczna część zmarła później z głodu i chorób, przetrzymywana po wojnie w łambinowickim obozie. Nie był jedynym katolickim księdzem w swej rodzinie, duchownymi byli wujek Augustyn, brat Bernhard, a brat Franz już w wieku 20 lat służył jako organista katedry w Salzburgu, później zostając profesorem w salzburskim Mozarteum.

Młody Paul Sauer absolwował nyskie liceum, studiował teologię, z przerwą na służbę na frontach I wojny światowej, we wrocławskim alumnacie. Z wojny powrócił  odznaczony Krzyżem Żelaznym II klasy i z raną postrzałową w płucach, która już zawsze zmuszała Go do mówienia przytłumionym głosem.

Duszpasterską posługę rozpoczyna w Zgorzelcu, następnie zostaje wikarym w Strzegomiu i w Głuchołazach. Pierwszy raz jako proboszcz obejmuje parafię w 1930 roku w Sprebergu, a tę bolesławiecką pod wezwaniem NMP w 1938 roku.  

 W 1941 roku podczas odczytywania z ambony adwentowego listu pasterskiego, kardynała Bertrama, miał się dopuścić publicznego znieważenia III Rzeszy, za co w kwietniu 1942 roku został aresztowany, wywieziony i osadzony w legnickim areszcie śledczym. Po trzech tygodniach przesłuchań zostaje zwolniony i wraca na bolesławiecką parafię.

Przez całe swe życie, także jako bolesławiecki ksiądz, obok posługi duszpasterskiej poświęcał się wiernym i muzyce. Pochodził nie tylko z bardzo wierzącej, ale i muzykalnej rodziny. Sam grywał na wielu instrumentach, przede wszystkim smyczkowych. Oprócz łaski greckiej muzy Euterpe nieobca była mu sztuka strojenia instrumentów i ich konserwacji. To jemu możemy zawdzięczać pielęgnację, naprawy i doskonałe utrzymanie organów w bolesławieckiej bazylice, oraz konserwatorskie zabiegi w całym kościele.

Trzeba też zaznaczyć, że tylko dzięki Jego wyjątkowym, dyplomatycznym umiejętnościom obłaskawiania  sowieckich okupantów, nie doszło do profanacji i splądrowania bolesławieckiego kościoła.

Ks. Paul Sauer podczas odprawiania mszy w bolesławieckim kościele pw. NMP

Przez cały czas trwania sowieckiej zimowej ofensywy ks. Sauer służył pomocą, udzielał duchowego wsparcia i schronienia wszystkim potrzebującym, uciekinierom sprzed sowieckiej nawały i wypędzonym. Jednocześnie cały czas odprawiał msze święte – dla wszystkich, dla francuskich i włoskich jeńców, później także dla polskich osadników. Wspominał jeden z nich – Władysław Kowalski, o swej rozmowie z ks. Sauerem o odprawieniu wspólnej mszy pasterkowej w święta 1945 roku. Ksiądz Sauer nie tyle, że przystał na prośbę, ale nawet poprosił pana Kowalskiego o polski tekst modlitwy „Ojcze Nasz”, by Polacy mogli wspólnie się modlić. W tym czasie odprawiał również msze święte dla ewangelików, ponieważ do lata 1945 był jedynym duchownym w mieście, towarzyszył również setkom wiernych, w tym Polakom w ich ostatniej drodze na cmentarze przy ulicy Garncarskiej i Lubańskiej.

Ksiądz Paul Sauer oprócz pracy duszpasterskiej starał się czynić wszystko, by służyć nie tylko duchową  pomocą. Wielu świadków potwierdza, że budynek parafialny przy ulicy Kościelnej był punktem, gdzie wszyscy potrzebujący, w tym Polacy zawsze mogli otrzymać coś do ubrania czy jedzenia.

Mottem życiowym Księdza było – „Was du von anderen verlangst, tu ihnen auch” (To czego wymagasz od innych, czyń im także.)

Budynek dziekanatu parafii NMP był też punktem tzw. Caritas – Post, kościelnej służby pocztowej, gdzie głównie dzięki pracy ks. Sauera wypędzeni i uciekinierzy mogli nawiązać kontakt z członkami rodzin czy bliskimi. W bolesławieckim domu parafialnym gromadzono listy z całego Dolnego Śląska i przesyłano dalej do Goerlitz.

Z punktu widzenia polskich władz było to przestępstwo i jeden z dowodów na przynależność ks. Paula Sauera do podziemnej niemieckiej organizacji „Freies Deutschland”.

21 lipca 1945 roku w Bolesławicach na terenie folwarku, gdzie Urząd Ziemski organizował akcję żniwną, dochodzi do eksplozji miny. Zginęło sześć osób, cztery trafiły do szpitala, wśród zabitych był burmistrz Bolesławca Bolesław Kubik. O sprawstwo oskarżono „niemieckie podziemie”.

Wcześniej, bo 5 maja przy ulicy Roli-Żymierskiego również wybuchła mina. Zginęło wówczas 12 osób, w tym żołnierze sowieccy, kobiety Rosjanki i Polacy. Jak wynikło z zeznań rannego Kosiuka Antoniego (lat 17)  – „przyczyną wybuchu było znalezienie miny z czasów działań wojennych przez jednego z żołnierzy sowieckich, którzy w pobliskim kanale łowili ryby przy pomocy granatów ręcznych. Żołnierz znalazł w pobliskich krzakach minę, wziął do ręki i zaczął manipulować powodując wybuch i śmierć własną i postronnych osób”.

W związku z tymi wydarzeniami przeprowadzono miedzy innymi w domu parafialnym rewizję. Znaleziono mnóstwo poczty oraz zapiski z niemieckimi nazwiskami.

Należy w tym miejscu zaznaczyć, że ks. Sauer od dłuższego czasu zapewniany był przez sowieckich oficerów, że zajęty przez nich Bolesławiec, prowizorycznie zarządzany będzie przez Niemców, a nie Polaków. W związku z tym, ks. Sauer angażował się bardzo w życie społeczności bolesławieckiej, prowadził szereg rozmów z pozostałymi w Bolesławcu mieszkańcami tzw. klasy inteligenckiej, którym można by było przydzielić później obowiązki kierowania odpowiednimi dziedzinami zarządzania miastem. Miedzy innymi dr Brigitte Daum i dentyście Maxowi Guertler przydzielono sferę opieki medycznej, inżynierowi Kuehne wodociągi i energię elektryczną, a nauczycielowi Stillerowi szkolnictwo.

Znaleziona poczta oraz owa lista nazwisk dla polskiej milicji miały stanowić dowód antypolskiej działalności Sauera i przynależności do wyimaginowanej podziemnej organizacji o później nadanej nazwie „Freies Deutschland”. Owe dowody zostały dodatkowo wzmocnione zeznaniami ubeckiego lekarza i informatora, holendra dr Georga van Taala – ps.”Git”. Van Taal obciążył inż. Artura Kuehne, a potwierdziła to lekarka Brigitte Daum.

Jakichż szczytów elokwencji i werbalnej perswazji użyli bolesławieccy ubecy, aby wydobyć obciążające zeznania nie trzeba mówić, bo nasz rodak i pierwszy wśród czekistów był już powiedział – „nie ma ludzi niewinnych , są tylko źle przesłuchani” (Feliks Edmundowicz Dzierżyński)

Drzwi aresztu nr7 i nr10 przy ul. Grunwaldzkiej (2009)

W dniu 30 kwietnia 1946 roku ksiądz Sauer zostaje aresztowany i wrzucony do lochu bolesławieckiej siedziby Państwowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, przebudowanej byłej willi bolesławieckiego aptekarza Hermanna Muellera (1828-1896), słynnego założyciela ogólnokrajowego pisma Pharmazeutische Zeitung, przy ówczesnej ulicy Guemnasialstrasse, obecny budynek Młodzieżowego Domu Kultury przy ul. Grunwaldzkiej.

Śledztwo i przesłuchania w sprawie „Freies Deutschland” zakończono w Bolesławcu 23 czerwca 1946 r., 40 osób przekazano do prokuratury.

19 grudnia sąd wrocławski uznał 30 osób winnymi przynależności do tajnej organizacji, skazując połowę z nich na kary śmierci.

Po latach w charakterystyce pisanej przez pracowników archiwum KW MO we Wrocławiu podkreślano, że w rzeczywistości nie znaleziono jakichkolwiek dowodów na związek inż. A. Kuehne i INNYCH ze spaleniem fabryk w Czernej, Żaganiu oraz wypadkami eksplozji min. (AIPN Wr, 049/266, Faktologia organizacji „Freies Deutschland”)

 Dzień po zakończeniu bolesławieckiego śledztwa, w poniedziałkowy wieczór 24 czerwca ks. Paul Sauer zostaje zwolniony.

Wnętrze celi PUBP przy ul. Grunwaldzkiej (2009)

O potwornościach pobytu ks. Sauera w bolesławieckiej katowni wspominała Eva Teubner – również aresztowana i więziona w sąsiedniej celi, a relacjonuje Eva Reimann w Bundesheimatzeitung. Wspomina ona o  długich błaganiach Renate Gundlach, aby pozwolono księdzu podać coś do jedzenia, które później i tak nigdy nie trafiało do księdza, wspomina o staraniach ks. Andrzeja Gromackiego, kolegi i następcy Sauera, o pozwolenie odwiedzenia Go, mówi o biciu księdza i głodzeniu. Wspomina, że ostatni raz widziała Go 22 czerwca, gdy wleczono Go z piwnicy do góry na przesłuchanie. Była, jak mówi, zszokowana widokiem księdza

–   „Er war abgemagert und hatte schneeweisses, langes Haar bekommen” (On był wychudzony i miał długie, śnieżnobiałe włosy.)

Eva Reimann potwierdza te oświadczenia świadka w swoim artykule, mówi o potwornym cierpieniu, jakiego doświadczać musiał ksiądz Paul Sauer w ostatnich dniach uwięzienia, o jego przeczuciu beznadziejności swego położenia w ubeckiej katowni. Przytacza wołania z celi księdza – „nikt nie może mi pomóc, a ja tylu pomogłem…”

24 czerwca ksiądz Sauer bezwładnie spada na ziemię ze swojej pryczy i woła pomocy, po dłuższej chwili ubecki strażnik orientuje się, że ksiądz Sauer jest bliski śmierci. Krótko po tym wezwany zostaje polski lekarz dr Herbert Urbańczyk. Ksiądz Sauer zostaje położony na nosze i wyniesiony do samochodu, który zawiezie Go do Sióstr Szarytek z bolesławieckiej Fundacji św. Józefa – obecnie Dom Dziecka przy ul. Kubika.

To, co później wydarzyło się u Sióstr Szarytek, dokładnie opisał w swoich wspomnieniach prof. Heino Schubert, wówczas muzyczny kompan księdza.

–  Ksiądz był nieprzytomny, dopiero zastrzyk z soli kuchennej zrobiony przez doktora Urbańczyka ocucił księdza, na pytanie zakonnicy, czy chciałby się czegoś napić, nie był w stanie odpowiedzieć, jedynie skinieniem głowy daje znak. Ksiądz otrzymuje termofor do rozgrzania ciała i herbatę z koniakiem do wypicia. Dopiero po tym przychodzi do siebie. Siostry pytają Go, czy wie gdzie się znajduje, – ksiądz nie wie. Siostry informują Go, że w Fundacji św. Józefa, ksiądz na wieść o tym uśmiecha się, a siostry na ten widok rozpłakują się. Zapytany, czy lepiej się czuje – ksiądz zaprzecza.

Później przy księdzu pozostaje jedynie siostra przełożona – główna pielęgniarka Fundacji, przekonuje księdza, że będzie lepiej, że nie wolno tracić nadziei, że… , lecz ksiądz przytłumionym głosem odpowiada –  to już koniec.

Ksiądz Sauer umiera parę godzin po przewiezieniu z piwnicznej celi.

Polski lekarz na świadectwie zgonu, wystawionym 29 czerwca wpisuje – przyczyna zgonu – wada serca, odma płucna, wychudzenie.

27 czerwca bolesławiecka milicja wydaje, uprzednio zaaresztowane doczesne szczątki księdza, siostrom i zezwala na pochówek, lecz nie wcześniej niż o godzinie 21.30 wieczorem z jednoczesnym zakazem udziału Niemców w kondukcie pogrzebowym.

Ksiądz Sauer zostaje pochowany na parafialnym cmentarzu katolickim w Bolesławcu, później, w 1985 roku szczątki księdza zostają przeniesione i powtórnie pochowane na cmentarzu komunalnym w Bolesławcu.

Skromny, opatrzony jedynie tabliczka z imieniem i nazwiskiem, nawet bez informacji, że Ksiądz – grób ks. Paula Sauera

Rok później, już w listopadzie 1947 roku do bolesławieckiej placówki UB trafia młody oficer Władysław Ciastoń. Szybko zostaje szefem PUBP w Bolesławcu. Z pewnością zapoznaje się z materiałami prowadzonego śledztwa przeciw „członkom Freies Deutschland”, z pewnością czyta też protokoły z przesłuchań księdza Paula Sauera.

To, czy bolesławieckie doświadczenia i wiedzę wykorzystuje później podczas uprowadzenia i zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki jest niemożliwym do udowodnienia. Co prawda, jako szef Służby Bezpieczeństwa w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zostaje w 1984 roku aresztowany i staje przed sądem, oskarżony o sprawcze kierowanie uprowadzeniem i zamordowaniem ks. Jerzego Popiełuszki, lecz ówczesny sąd, w imieniu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej oczyszcza go z wszelkich zarzutów i uniewinnia.

Ponad sześćdziesiąt lat po tragicznej śmierci ks. Paula Sauera siegburscy Bunzlauerzy występują do Ratusza, do bolesławieckiej Parafii pw. Wniebowzięcia NMP i Św. Mikołaja z prośbą o uhonorowanie pamiątkową tablicą na kościelnej ścianie pamięci księdza Sauera.

Ani Miasto, ani Proboszcz bolesławieckiej Parafii nie są w stanie, albo nie chcą uczynić zadość owej prośbie.

Św. Pamięci ksiądz prałat Władysław Rączka był zainteresowany taką inicjatywą, obecny proboszcz ks. prałat Andrzej Jarosiewicz jak i obecny prezydent miasta Piotr Roman, wbrew opinii świadków, wbrew opiniom historyków, nawet wbrew ustaleniom bolesławieckiej sesji naukowej poświęconej księdzu Sauerowi (24 czerwiec 2004 z inicjatywy magistratu, TMB) uważają, że ks. Paul Sauer jest kontrowersyjną postacią i nie zasługuje na upamiętnienie. Tym samym dają wiarę ubeckim fałszywkom i wymuszonym torturami zeznaniom świadków, a nie ustaleniom historyków.

A może w Bolesławcu dobry Niemiec, to martwy Niemiec, i to najlepiej taki, o którym pamięć zaginęła?

———————————————————————-
na podst. Ks. Paul Sauer 1892 -1946. Materiały konferencyjne pod red. Grzegorza Straucholda. Bolesławiec 2004 ISBN 83-88976-31-1

Robert Klementowski – „My wszyscy są od pracy fizycznej …” Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Bolesławcu (1945 1956) Bolesławiec – Wrocław 2012 ISBN 978-83-62584-25-3

zdjęcia własne, z http://dolny-slask.org.pl/, zamieszczone w Ks. Paul Sauer 1892-1946 Materiały konferencyjne pod red. naukową … B-ec 2004,  „My wszyscy są od pracy fizycznej …” – Robert Klementowski  … B-c – W-w 2012

 

© cemoi07

 

moja prywatna opnia jest moją prywatną opinią pozaprocesową i zgodnienie z postanowieniem Sądu Najwyższego z dnia 4 stycznia 2005 roku (V KK 388/04) nie jest opinią w rozumieniu art. 193 k.p.k. w zw. z art. 200 § 1 k.p.k., i nie może stanowić dowodu w sprawie

 

Reply.Like

 

 

Kategorie:
cemoi07 · historia · odeszli

Komentarze do Hallelujah i do przodu, czy też odrobinę szacunku i pamięci?

  • Dokument

    pinio65 07/12/2014 07:16 Odpowiedz
  • Dokumenty.

    pinio65 07/12/2014 07:15 Odpowiedz
  • Szkoda, że nikt w tym mieście nie zainteresował się byłymi cmentarzami żydowskimi…
    No cóż, swoiste „Pokłosie”.

    Lolka 14/01/2013 14:00 Odpowiedz
  • Warte, wielowarstwowe,analizy z sensacyjnym tłem! Analityczna moc wiedzy i zaangażowania, a to dziś rzadkość. Ta bez zasklepienia politycznego!!!

    Olaf Honsza 12/12/2012 21:38 Odpowiedz
  • obiecalem odniesc sie do tresci, wiec sie odnosze.

    Wielkie uznanie i szacunek dla bolesławieckiego Stowarzyszenia Via Sudetica, że w dniu Wszystkich Świętych, właśnie na niekatolickim, a byłym ewangelickim cmentarzu, teraz parku im Obrońców Helu, rozstawiła ponad sto zniczy na grobach byłych mieszkańców miasta. Inicjatywa o tyle, szczytna, bo uratowała honor tak Bolesławian, jak i Polaków katolików.

    nie wypowiadaj sie za boleslawian bo nie ma do tego prawa, nie wypowiadaj sie za polakow bo nie masz do tego prawa, nie wypowiadaj sie za katolikow bo nie masz do tego prawa., jesli juz musisz sie nasmiewac to pisz od siebie, boleslawiecczanin, polak katolik chetniej zapaliby znicz na miejscu miejskich i wiejskich obozow zaglady na naszam terenie.

    „Podobnie jest ze sprawą upamiętnienia na ścianie bolesławieckiego Sanktuarium życia i publicznej posługi, ostatniego, niemieckiego proboszcza tejże parafii – księdza Paula Sauera – jak stwierdził Zygmunt Brusiło – ” życzliwego kapłana i dobrego człowieka”

    trudno stwierdzic na jakiej podstawie zygmunt brusilo wyrazil zacytowane slowa, nie znajac czlowieka, jesli w ogole sie tak wyrazil. wspopraca czy tez partnerstwo miast nie opiera sie na wyginaniu historii lub na akceptowaniu lub tez wspieraniu obcych faktow historycznych. z ostatniej publicznej wypowiadzi nie bylo slychac aby wtracal sie do spraw starszego niemieckiego pokolenia.
    „A oto jak wspomina początki współpracy Zygmunt Brusiło – Prezes Towarzystwa Miłośników Bolesławca:
    Tak się zaczęło!
    Już dwadzieścia lat istnieje współpraca miast: Bolesławiec – Siegburg, bo to właśnie miasto leżące między Koln a Bonn stało się miejscem osiedlenia się największej grupy byłych mieszkańców Bolesławca i powiatu po 1945 roku. Pierwsze kontakty partnerskiej współpracy zapoczątkowane zostały przez grupę ojczyźnianą – Heimatgruppe z Siegburga i Towarzystwo Miłośników Bolesławca. Działacze z Heimatgruppe: Herbert Wiesner, Klaus Rosenthal, Maria Raschke, Leni Neunkirch, Peter Borner wystąpili z inicjatywą współpracy i przyjaznych kontaktów. Bolesławiec, w trakcie jednej z pierwszych wizyt, w Siegburgu reprezentowali członkowie TMB: Zygmunt Brusiło, Franciszek Uściński, Zdzisław Mirecki i Eugenia Wolska.
    Następnym etapem było podpisanie, podczas oficjalnej wizyty delegacji naszego miasta w Siegburgu w 1992 roku, umowy o współpracy i partnerskich kontaktach między władzami Bolesławca i Siegburga.
    Umowę podpisali: ówczesny Prezydent Bolesławca – Józef Król i Burmistrz Siegburga – Rolf Krieger. To wydarzenie zapoczątkowało wieloletnią współpracę kulturalną, sportową, artystyczną, wymianę grup młodzieży i organizację w ciągu tych dwudziestu lat wielu wspólnych działań miast i ich byłych, i obecnych mieszkańców. (info MBP)“

    „Trzeba też zaznaczyć, że tylko dzięki Jego wyjątkowym, dyplomatycznym umiejętnościom obłaskawiania sowieckich okupantów, nie doszło do profanacji i splądrowania bolesławieckiego kościoła.“

    nie musisz tego zaznaczac, wystarczylo podac, ktory kosciol na terenie powiatu i miasta zostal spladrowany przez sowietow. co prawda lawki z jednego kosciola zostaly powynoszone i lezaly po rowach ale tam juz wyczarowana przez ciebie wladza ksiedza juz nie dosiegala. po wojnie pladrowaniem zajmowali sie glownie polacy i rosjanie. niemcy zajmowali sie niszczeniem akt, zacieraniem sladow i wywozenieniem swojego dorobku kulturowego, ale to nie nalezy do pladrowania.

    „Przez cały czas trwania sowieckiej zimowej ofensywy ks. Sauer służył pomocą, udzielał duchowego wsparcia i schronienia wszystkim potrzebującym, uciekinierom sprzed sowieckiej nawały i wypędzonym.“

    wypedzonych w tym czasie jeszcze nie bylo, po przejsciu frontu i przekonaniu sie, ze sowieci nie gryza duzo niemcow powracalo w swoje rodzinne strony. przesiedlenie to nie to samo co wypedzemie, przesiedlenie jest organizowane przez panstwo, sa organizowane punkty zbiorcze i opracowane listy przesiedlencow. byl taki przypadek na jednej z wiosek lwoweckich, ze milicjanci wypedzili z domow wszystkich niemcow i zaprowadzili ich do zgorzelca, na drugi dzien wszyscy niemcy byli znowu w swoich domach, tzn. ze niemcy nie dawali sie tak latwo wypedzic.

    „Ksiądz Paul Sauer oprócz pracy duszpasterskiej starał się czynić wszystko, by służyć nie tylko duchową pomocą. Wielu świadków potwierdza, że budynek parafialny przy ulicy Kościelnej był punktem, gdzie wszyscy potrzebujący, w tym Polacy zawsze mogli otrzymać coś do ubrania czy jedzenia.“

    nalezalo by wymienic tych swiadkow i nie uzywac pojecia wielu, skad ksiadz bral to jedzenie? Jesli chodzi o ubrania to tych polakom nie brakowalo, albo przywozili je byli robotnicy przymusowi z niemiec albo szabrowali po opuszczonych mieszkaniach albo chodzili w mundurach po demobilizacji. jesli chodzi o jedzenie to w miastach niemcow czy polakow karmili sowieci (np. olesnica). wojsko, pracownicy panstwowi, glodowali, nawet boleslawieckie ub. z polska ludnoscia cywilna nie bylo tak zle, bo od poczatku mieli zapomogi udzielane przez starostwo, przesiedlency przyjezdzali przewaznie ze swoim dobytkiem, repatianci tez.

    „Budynek dziekanatu parafii NMP był też punktem tzw. Caritas – Post, kościelnej służby pocztowej, gdzie głównie dzięki pracy ks. Sauera wypędzeni i uciekinierzy mogli nawiązać kontakt z członkami rodzin czy bliskimi. W bolesławieckim domu parafialnym gromadzono listy z całego Dolnego Śląska i przesyłano dalej do Goerlitz.
    Z punktu widzenia polskich władz było to przestępstwo i jeden z dowodów na przynależność ks. Paula Sauera do podziemnej niemieckiej organizacji „Freies Deutschland”.

    „Paul Sauer według ustaleń bezpieczeństwa pełnił w organizacji bolesławieckiej dowodzonej przez kapitana Kuhne funkcję szefa propagandy i poczty organizacyjnej.“ – z ksiazki eugeniusza janasa poswieconej podziemiu niemieckiemu na slasku. Jak podaje Eugeniusz Janas w swojej pracy poświęconej podziemiu pohitlerowskiemu na Śląsku organizacja ta prowadziła działalność w celu oderwania od Polski Ziem Zachodnich i Północnych licząc na pomoc USA w zbliżającej się III wojnie światowej i wkroczenie armii niemieckiej wraz z rzekomymi anglosaskimi sojusznikami.“

    postac ksiedza sauera jest kontrowersyjna i tak pozostanie.

    “Żołnierz znalazł w pobliskich krzakach minę, wziął do ręki i zaczął manipulować powodując wybuch i śmierć własną i postronnych osób”.

    zolnierz, ktory przeszedl front, wygral wojne bawi sie mina a oficer przygladajacy sie temu mowi, tylko nie kop noga bo pognieciesz obudowe. zdrowy czlowiek na umysle nie wymyslilby cos podobnego.

    “Należy w tym miejscu zaznaczyć, że ks. Sauer od dłuższego czasu zapewniany był przez sowieckich oficerów, że zajęty przez nich Bolesławiec, prowizorycznie zarządzany będzie przez Niemców, a nie Polaków.”

    od maja 1945 roku dziala polska administracja, zatrudnionych jest kilka niemcow, na wioskach zamieszkalych przez niemcow co prawda byli soltysi niemieccy ale nic wiecej. sowiecki komendant wojenny lub jakis inny nkwudzista bawi sie z niemieckim ksiedzem w zapewenienia? sowieci nakazywali, brali do robot niemcow bez zadnych zapewnien i o dziwo niemcy nie stawiali im oporu i pytan. w boleslawcu bylo tak, ze w dzien na miescie sie niemcy nie pokazywali, a wieczorami jak sie zaczynaly tance wszyscy wychodzili ze swoich nor, bylo ich pelno.

    “W związku z tym, ks. Sauer angażował się bardzo w życie społeczności bolesławieckiej, prowadził szereg rozmów z pozostałymi w Bolesławcu mieszkańcami tzw. klasy inteligenckiej, którym można by było przydzielić później obowiązki kierowania odpowiednimi dziedzinami zarządzania miastem. Miedzy innymi dr Brigitte Daum i dentyscie maxowi guertler przydzielono sferę opieki medycznej, inżynierowi Kuehne wodociągi i energię elektryczną, a nauczycielowi Stillerowi szkolnictwo.”

    niemcy nie mieli podzialu klasowego.

    “W dniu 30 kwietnia 1946 roku ksiądz Sauer zostaje aresztowany i wrzucony do lochu bolesławieckiej siedziby Państwowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, przebudowanej byłej willi majora Nernsta, przy ówczesnej ulicy Guemnasialstrasse, obecny budynek Młodzieżowego Domu Kultury przy ul. Grunwaldzkiej.”

    kto przebudowal ta wille? na 100% nie przebudowali jej polacy, chociaz mieli sklad cementu na slowackiego. ta data to pierwsza rocznica smierci hitlera, moze przypadek

    „Śledztwo i przesłuchania w sprawie „Freies Deutschland” zakończono w Bolesławcu 23 czerwca 1946 r., 40 osób przekazano do prokuratury.“

    nie bylo w boleslawcu zadnego przesluchania w sprawie „Freies Deutschland”, poniewaz w bolslawcu nikt nie znal tego pojecia, w boleslawcu ich wylapano i przewieziono na przesluchanie do wojskowego sadu we wroclawiu.

    „Ksiądz Paul Sauer, podobnie jak błg. ks. Jerzy Popiełuszko został zamordowany przez funkcjonariuszy polskiej służby bezpieczeństwa, i podobnie jak ks. Jerzy Popiełuszko swoją działalnością społeczną, podtrzymującymi ducha w narodzie Mszami Świetymi za Ojczyznę naraził się ówczesnym władzom PRL, tak bolesławiecki proboszcz parfii pw. NMP – ks. Paul Saeer poniósł ofiarę życia za swą pomoc czynioną potrzebującym.“
    „Na dzień przed zakończeniem bolesławieckiego śledztwa, wieczorem ks. Sauer zostaje zwolniony.“

    Z jednej strony, ksiadz zostaje zamordowany z drugiej zwolniony. porownanie razem obu ksiezy jest bledem kardynalnym. w czasie dzialalnosci sauera nie bylo jeszcze prl-u, z pewnoscia ksiadz sauer nie narazal sie wladzy i nie poniosl ofiare zycia za swa pomoc potrzebujacym.

    „O potwornościach pobytu ks. Sauera w bolesławieckiej katowni wspominała Eva Teubner – również aresztowana i więziona w sąsiedniej celi, a relacjonuje Eva Reimann w Bundesheimatzeitung. Wspomina ona o długich błaganiach Renate Gundlach, aby pozwolono księdzu podać coś do jedzenia, które później i tak nigdy nie trafiało do księdza,”

    w siedzibie boleslawieckiego ub byly 3 stolowki, jedna dla majora i kierownika – tam bylo najlepsze wyzywienie, druga dla pracownikow ub i trzecia dla wiezionych i przesluchiwanych – tam jedzenie bylo najgorsze. tam nie serwowano jedzenia w celach.

    „Rok później, już w listopadzie 1947 roku do bolesławieckiej placówki UB trafia młody oficer Władysław Ciastoń. Szybko zostaje szefem PUBP w Bolesławcu. Z pewnością zapoznaje się z materiałami prowadzonego śledztwa przeciw „członkom Freies Deutschland”, z pewnością czyta też protokoły z przesłuchań księdza Paula Sauera.“

    “Z PEWNOSCIA” to ty sobie zmyslasz. co ma ciaston z sauerem wspolnego?

    “Ponad sześćdziesiąt lat po tragicznej śmierci ks. Paula Sauera siegburscy Bunzlauerzy występują do Ratusza, do bolesławieckiej Parafii pw. Wniebowzięcia NMP i Św. Mikołaja z prośbą o uhonorowanie pamiątkową tablicą na kościelnej ścianie pamięci księdza Sauera.

    Ani Miasto, ani Proboszcz bolesławieckiej Parafii nie są wstanie, albo nie chcą uczynić zadość owej prośbie.”

    no nie sa w stanie, najpierw nalezaloby wymienic wszystkie nazwiska tych z boleslawieckich obozow koncentracyjnych na tablicach, upamietnic wiezniow i pracownikow przymusowych robot.

    “A może w Bolesławcu dobry Niemiec to martwy Niemiec.”

    to jest niemieckie przyslowie tylko zle przetlumaczyles.

    z powodu tego, ze artykul jest oparty na zrodlach niemieckich a te z kolei opieraja sie na ustnych przekazach lub listach pisanych rowniez w tym stuleciu, teresc nie ma wartosci historycznej. autor wymyslanki nie zadal sobie trudu aby sprawdzic chocby jeden fakt, natomiast zadaje sobie trud laczenia roznych zlepkow do kupy i probuje przekonac czytelnika, ze tak bylo na pewno, malo tego myla sie jemu podstawowe terminy nie pasujace do czasow opisywanych sytuacji. co prawda na samym dole fantastycznego opisu sa podane polskie zrodla ale nie sa brane pod uwage a z tego powodu, ze sa skape w fakty lub nie na temat.

    do wszystkich bledow sie nie odnioslem bo jest ich za duzo.

    fobiak 10/11/2012 17:48 Odpowiedz
  • Tjaaaaaaaa

    Joanna Fila 06/11/2012 22:50 Odpowiedz
  • Tjaaaaaaaa

    Joanna Fila 06/11/2012 22:50 Odpowiedz
  • artykul ten z pewnoscia nie jest z rodzaju historycznych, raczej nalezy do literatury fikcyjnej. autor podaje jako zrodlo dwie publikacje, od ktorych czesto odbiega i dodaje swoje wlasne fantastyczne wyjasnienia, rozszerzenia i przypuszczenia.
    jesli chodzi o zrodla z drugiej reki z wydanej ostatnio pracy roberta klementowskiego to nalezy nie zapominac, ze praca zostala zlecona przez um. prace zlecone sa przewaznie pisane pod dyktando.
    nie jest tajemnica, ze romciu betoniarz jezdzi do siegburga, nie jest wazne czy jezdzi w delegacje sluzbowo czy tez prywatnie na wlasny koszt, wazne, ze jezdzi tam z rodzina. trudno stwierdzic, kto byl bezposrednim inicjatorem wydania tej publikacji, czy niemcy z siegburga czy tez sam romciu betoniarz, z pewnoscia nie jasinski. romciu betoniarz byl rowniez organizatorem wyscigow pracownikow ipn z georadarem za domem kultury, jak sie okazalo swagrzykowi zabraklo powietrza i dzisiaj mamy tam tylko tablice upamietniajaca ub. do pracownikow z ipn-nalezy zachowac rezerwe tak dlugo dopoki sie samemu nie sprawdzi zrodel z ktorych korzystali, wiem, ze lubia od siebie dodac jedno zdanie aby zmienic caly kontekst. jestem przekonany, ze nie mamy tyle materialu archiwalnego z lat 1945-1946 aby moc stwierdzic na 100% co dzialo sie z sauerem po wojnie. pomijajac zrodla niemieckie to nic nie wiemy (jak kaczynski), a to my polacy powinnismy niemcom wyjasnic wszystko o ksiedzu a nie oni nam.

    zaciorysu ksiedza sauera w tym artykule nie podwazam, przyjmuje go jako mogl taki byc.

    fobiak 06/11/2012 17:28 Odpowiedz
  • cemoi7, wielkie dzięki za lekcję historii :)

    Radek Makówka 06/11/2012 14:58 Odpowiedz
  • cemoi7, wielkie dzięki za lekcję historii :)

    Radek Makówka 06/11/2012 14:58 Odpowiedz
  • Może dałoby się jakoś upublicznić materiały wideo z tej sesji?

    Chętnie wrzuciłbym na bobrzański kanał vimeo taki plik i udostępnił go na bobrach, byłoby to fajnym uzupełnieniem materiału cemoi07.

    Bernard 06/11/2012 12:43 Odpowiedz
  • Przejrzałem dzisiaj ponownie te materiały, które zrobiłem dla telewizji z konferencji o księdzu Paulu Sauerze. I chciałbym dodać jeszcze kilka szczegółów.

    Inicjatywa przeprowadzenia tej konferencji wyszła z Towarzystwa Miłośników Bolesławca. Źródłem takiego pomysłu byli oczywiście Niemcy z Siegburga. Oni byli zachwyceni i wysokim poziomem naukowym tej sesji i tym, że temat ten znalazł tak dobre zrozumienie wśród Polaków tu w Bolesławcu. Choć trzeba dodać, że przed rozpoczęciem sesji, przed Teatrem Starym pojawiła się pikieta z polsko- i niemieckojęzycznymi transparentami, które sprzeciwiały się rehabilitacji księdza Sauera. Ale ci protestujący spokojnie rozmawiali np. z Rolfem Kriegerem (ówczesny burmistrz Siegburga), który tłumaczył im cel tej sesji.

    Jednym z jej historycznych aspektów była pierwsza po wojnie msza święta odprawiona w obecnej Bazylice w języku niemieckim. Na organach, po latach, zagrał w jej trakcie właśnie Heino Schubert, który wspominał potem wspólne muzykowanie z księdzem Saurem.

    I jeszcze jedna, dość istotna sprawa, o której wspominałem też w materiale telewizyjnym. Otóż grobem księdza Paula Sauera od lat opiekowała się Bogusława Skibińska. Ona jeszcze w dniu, w którym odbyła się konferencja zadbała o świeże kwiaty i znicze. Niestety nikt nie wspomniał wtedy o tej pani. Sam już nie pamiętam, skąd ja się o tym dowiedziałem. Grób jest nadal zadbany, ale nie wiem, czy to dalej pani Bogusława nim się zajmuje.

    Bogdan Mazurkiewicz 06/11/2012 12:30 Odpowiedz
  • przeczytalem i zauwazylem, ze masz duzo bledow. artykul jest zbudowany, ze zlepkow, ktore w wiekszosci nie maja udokumentowanego potwierdzenia historycznego. wiekszosc informacji pochodzi z siegburga. niemcy z siegburga uciekli lub dostali rozkaz opuszczenia miasta przed nadejsciem frontu, dotyczylo to glownie rodzin tych, ktorzy sluzyli w aparacie panstwowym, byli w nsdap, hj, ss, wojsku itp. miasto bylo prawie puste. w miescie mieszkali niemcy w podeszlym wieku, lub ci ktorzy zostali wyprzedzeni przez front ze wschodu od boleslawca, niemcy, ktorzy wrocili, po przejsciu frontu, rodowitych niemcow najwiecej bylo na wioskach. po polskich wysiedleniach wiekszosc niemcow boleslawieckich osiedlila sie za nysa, czesci wyjechala do sektora alianckiego do swoich rodzin a czesc wyemigrowala na inne kontynenty. nie slyszalem aby ktorys osiedlil sie w siegburgu.
    w artykule jest duzo informacji pochodzacych ze zrodel niemieckich, polskich prawie nie ma.
    bledy wypunktuje tobie innym razem.

    fobiak 06/11/2012 08:37 Odpowiedz
  • dziękuję : )

    Bernard 06/11/2012 08:29 Odpowiedz
  • @Bernard,
    Sorry, ale mam już uczulenie na takie jazdy i skacze mi ciśnienie w klawiaturze ;-)
    Masz rację – powinno być bez tego!

    nKostas 06/11/2012 08:07 Odpowiedz
  • @nKostas,
    a bez tego „po chamsku” i „po stalinowsku” to by nie dało rady?

    Nie dalej jak kilka dni temu gdzieś w komentarzach prosiłem cemoi07 o większą powściągliwość w werbalizowaniu emocji do komentujących. Teraz proszę Ciebie, zanim znowu się zacznie połajanka i zabawa w finezyjne inwektywy.

    Jeszcze niejedna osoba szukająca w sieci informacji o księdzu trafi na ten tekst i niech przeczyta w komentarzach opinie o tekście, istotne uzupełnienia (jak te kilka słów o sesji Bogdana) i tego typu rzeczy.

    Bernard 06/11/2012 07:50 Odpowiedz
  • @Cemoi07, czepiasz się po chamsku. Tradycyjnie – personalnie i oczywiście bez żadnych dowodów. I jeszcze bezczelnie po stalinowsku żądasz by ktoś udowodnił swoją niewinność!

    nKostas 06/11/2012 07:26 Odpowiedz
  • cyt. – „Natomiast wielkim zaskoczeniem dla Niemców z Siegburga była informacja o tym, kto zadenuncjował księdza UB-ekom. Oni tego nie wiedzieli. A holenderskiego lekarza mieli za poczciwego człowieka.”

    Zaskoczeniem mogło być jedynie dookreślenie co do osoby, bo Niemcy z Siegburga dobrze wiedzieli, że ktoś „od nich” ze strachu i z chęci poprawy swego bytu i bezpieczeństwa donosił ubecji, i „wykazał się” wskazując na Ks. Sauera.
    Pisze o tym prof. Heino Schubert w swoim dzienniku.
    (str. 138) Mówi On o pewnym Niemcu, który miał donieść na księdza, jednakże nie jest w stanie wskazać konkretnej osoby.

    Co do ks. Jarosiewicza i jego stosunku do upamiętniena tablicą ks. Sauera, to należałoby Go zapytać, czy siegburczycy nie zwracali się do niego z takową prośbą. Czytałem gdzieś o takim fakcie parę lat temu, chyba na stronce Bundesheimatgruppe Bunzlau, nie pamietam gdzie, ale będę nicował neta do podszewki, by udowodnić.

    Jezeli się nie uda, a ks. Jarosiewicz zaprzeczy takiej prośbie, jestem gotów publicznie i dużymi literami go przeprosić.

    Ze względu na osobę duchowną, jaką bez wątpienia jest bolesławiecki Prałat stosuję do Niego ewangeliczną zasadę św. Mateusza, że – „po owocach ich poznacie”, a w tym przypadku owoce ks. Jarosiewicza są żadne, o ile nie nieświeże.

    Co do oficjalnego stanowiska prezydenta Romana, to wyraziła je zupełnie niedawno, bo 28 września, rzeczniczka magistratu pani A. Gergont w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi PRW.

    Według magistratu to NADAL KONTROWERSYJNA POSTAĆ.

    (do posłuchania – http://www.prw.pl/articles/view/24711/boleslawiec-podzielony-pomnikami )

    cemoi07 06/11/2012 02:09 Odpowiedz
  • Zgodzę się z autorem, że tragiczny los księdza Paula Sauera nie powinien skłaniać obecnych bolesławian do niepamięci o nim. Tym bardziej, że owa tragedia była dziełem tych, którzy z równą surowością traktowali i polskich księży.

    Trzeba jednak oddać sprawiedliwość tym, którzy zorganizowali 8 lat temu konferencję na temat księdza Sauera. Był to IPN, miejskie władze samorządowe i Towarzystwo Miłośników Bolesławca, choć pewnie z inspiracji byłych bolesławian z Siegburga. Byłem na niej i robiłem z niej materiał. Pamiętam, że towarzyszyło jej uczestnikom poczucie uczestniczenia w czymś doniosłym. Oto, poza oficjalnymi działaniami na szczeblach międzypaństwowych w sprawach polsko-niemieckiego pojednania, tu w Bolesławcu byli i obecni jego mieszkańcy rozmawiają o trudnej, wspólnej już przeszłości.

    Nie pamiętam jednak, żeby ktoś ze strony polskiej mówił wówczas o tym, że ksiądz Sauer jest kontrowersyjną postacią. Dla historyków z IPN-u oczywistym było w jaki sposób doszło do śmierci księdza, i że nie działał on w żadnym „Freies Deutschland”, ani nie prowadził działalności antypolskiej. Natomiast wielkim zaskoczeniem dla Niemców z Siegburga była informacja o tym, kto zadenuncjował księdza UB-ekom. Oni tego nie wiedzieli. A holenderskiego lekarza mieli za poczciwego człowieka.

    Jeśli miały wtedy miejsce jakieś kontrowersje, to dotyczyły one nieco chybionych oczekiwań Niemców. Myślę, że trochę z nieświadomości liczyli oni na to, że ta konferencja doprowadzi do prawnej rehabilitacji księdza. W jego sprawie nie zapadł jednak żaden wyrok. Ale nawet, gdyby zapadł, to ani IPN, ani samorządowe władze nie były władne do takich działań. Uważam jednak, że jest tu możliwe coś, co można by nazwać „moralnym zadośćuczynieniem”. I tu właśnie byłoby miejsce np. na tablicę pamiątkową.

    I myślę, że taka znajdzie się w bolesławieckiej Bazylice. Nie wiem skąd te informacje, że ksiądz Andrzej Jarosiewicz uważa, iż ksiądz Paul Sauer „nie zasługuje na upamiętnienie”. Wiem, że w planach renowacyjnych kościoła jest odnowienie elewacji i renowacja wszystkich epitafiów, które na niej się znajdują. Być może powstanie z nich osobne lapidarium. Może właśnie wtedy będzie dobry moment na wykonanie tablicy.

    Co do grobu księdza Sauera, to trzeba też pamiętać, że to Polacy przenieśli go na cmentarz komunalny i to Polacy dbają oń teraz. To Polacy, i nie tylko na Wszystkich Świętych, stawiają na nim kwiaty i znicze. Odkąd dowiedziałem się o księdzu na konferencji i wiem, gdzie jest jego grób, to zwracam nań uwagę, gdy jestem na cmentarzu więc wiem, co piszę. Zresztą warte przypomnienia jest też zakończenie tej konferencji sprzed ośmiu lat. Odbyło się przy grobie księdza. Krótkie przemówienia, a potem wspólna modlitwa Ojcze Nasz, po niemiecku i po polsku, równocześnie.

    I jeszcze jedno. Może warto, nie czekając na oficjalne upamiętnienia, też samemu zapalić lampkę na grobie księdza Paula Sauera. Jest blisko cmentarnej kaplicy.

    Bogdan Mazurkiewicz 06/11/2012 00:24 Odpowiedz
  • Niestety, tak było po wojnie, dla tych co przyszli na te tereny co niemieckie – to złe. Przykładem mogą być zniszczone epitafia na ścianach bazyliki…

    Kapitan Hak 05/11/2012 21:43 Odpowiedz
  • Niestety, tak było po wojnie, dla tych co przyszli na te tereny co niemieckie – to złe. Przykładem mogą być zniszczone epitafia na ścianach bazyliki…

    Kapitan Hak 05/11/2012 21:43 Odpowiedz
  • Czytałem z wypiekami na twarzy. Na prawdę przykry jest fakt, że wciąż jest spora grupa ludzi mieszkających w Bolesławcu, która myśli w ograniczonych kategoriach. Na tyle ograniczonych, że nie są w stanie przyjąć do wiadomości, że ludzie wcześniej tu żyjący też mogli być bohaterami, lokalnymi patriotami i po prostu dobrymi ludźmi. Fakt, że o tym księdzu dowiaduję się* z bobrzan jest po części dowodem na to, że niektórzy wolą o tym zapomnieć i nie słyszeć.

    ______________
    * po części to dowód, że nie interesowałem się tym wcześniej, ok?

    krian 05/11/2012 22:00 Odpowiedz
  • I właśnie dlatego cieszę się z obecności cemoi07 na bobrach : )

    Bernard Łętowski 05/11/2012 20:11 Odpowiedz
  • I właśnie dlatego cieszę się z obecności cemoi07 na bobrach : )

    Bernard Łętowski 05/11/2012 20:11 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish