Taaak, i znów na Boberkach, a to na okoliczność rewelacji z Rzepy można poczytać posty „prawdziwych Polaków” prawdziwie zaangażowanych w odkrywanie prawdziwej prawdy o prawdziwych przyczynach wypadku pod Smoleńskiem.
Tak się składa, że im mniej wiedzy ogólnej, tym głębsza wiara i podatność na manipulację. Jest to aksjomat znany od tysiącleci wszelkim prorokom, magom i religijnym macherom. Im społeczeństwo mniej wykształcone, głupsze, tym skłonniejsze przyjmować wszelkiego rodzaju tzw. boskie znaki i inne teorie spiskowe za pewnik i niepodważalny argument. Gdy rozum śpi, budzą się demony, a gdy rozumu brak mamy art. 196 kodeksu karnego.
Przy sąsiednim artykuliku, w postach odezwały się nie demony, a głęboko wierzący „prawdziwi Polacy”. Bo „prawdziwy Polak” nie ma normalnego lusterka, normalnej wiedzy i normalnego sposobu myślenia, „prawdziwy Polak” ma bajkowe zwierciadełko i patriotyczną misję do wypełnienia. „Prawdziwy Polak” walczy i zawsze bohatersko ginie, nawet jak się na..bie wódą i po pijaku się zabije, to on oddaje życie, a przy okazji swojego, też i cudze – często, za ojczyznę. Urżnięty w sztok biskup też prowadził auto w imię Chrystusa, On wierzył, że jakoś się uda, że Maryja zawsze dziewica nie dopuści, aby jemu stała się krzywda, a inni? innych pal diabli.
Wypadek samolotu pod Smoleńskiem to też przypadek do analiz z dziedziny badań nad wiarą. Wiarą tych co wystartowali i prowadzili samolot w to, że dolecą i szczęśliwie wylądują, oraz wiarą post factum tych, którzy propagują wszelkie teorie spiskowe, i w nie wierzą.
Tych pierwszych już nie ma – zginęli, tych drugich jakby coraz więcej, ale to też raczej normalne, bo już Josef Goebbels twierdził, iż „kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą”.
Nie chcę snuć dywagacji na temat przyczyn katastrofy samolotu, bo się kompletnie na tym nie znam, albo dokładnie tyle samo, co szef prześwietnej komisji sekty smoleńskiej – Antoni Macierewicz. Znam natomiast, w przeciwieństwie do katolików – „prawdziwych Polaków”, starą jak Bolesławiec zasadę pewnego franciszkańskiego teologa, tzw. brzytwę Ockhama. Potrafię sobie wyobrazić ogromną presję jakiej poddani byli piloci, ich przekonanie, że Polak potrafi, a polski pilot to i na drzwiach od stodoły, że bóg nad nami czuwa, że …
Tutaj natomiast było tak, jak z kierowcą, który zapakował 19 osób do busika i pojechał w zaświaty – albo bóg nie obronił, bo miał już Kaczyńskiego dość, …, tak chciał i ro…szył samolot, tak jak wcześniej na winnych i niewinnych zsyłał potopy i inne ognie sodomiczne, albo brzytwa Ockhama. To pierwsze „prawdziwym Polakom” powinno też dać coś do myślenia, wszak bóg to żydowski, a syn jego Żyd prawdziwy.
W co wierzy „prawdziwy Polak”?
Głęboko wierzący Polak, „prawdziwy patriota” i katolik wierzy, że nie był to nieszczęśliwy wypadek, splot fatalnych zdarzeń i polskiej brawury, lecz zbrodniczy zamach wrogich Polsce sił . Zapomina jednak, że nic się nie dzieje bez woli boga i, że ten zamach byłby narzędziem w ręku boga, ale cóż, polski katolicyzm jest wybiórczy, powierzchowny, tzw. ludowy. Polak katolik z katolicyzmu bierze to, co mu wygodnie, np. fajna jest pasterka, ale sakrament ślubu to już jakiś bajer, a kradzież to już delikt tak powszechny, że prawie kanoniczny.
Rzepa swoimi rewelacjami na trwałe wpisała się do patriotycznego mainstreamu uparcie lansowanego przez brukowce i narodowe szmatławce. Szkoda mi czasu i nerwów na poruszanie wątku biznesu smoleńskiego i kasiorki jaką trzepią na trupach z tupolewa różne sakiewicze, ograniczmy się do przypomnienia „tautologicznych dowodów” na rzecz tezy o tusko-ruskim zamachu.
Przy sąsiednim artykuliku jeden z bolesławieckich wierzących, „fachowiec od teorii spiskowych” podał cała listę ofiar tajemniczego seryjnego samobójcy, oczywiście traktując śmierć technika pokładowego z Jaka 40 jako koronny dowód usuwania niewygodnych świadków zamachu.
Ja tę listę rozszerzyłbym o niedawną, przedwczesną śmierć Przemysława Gintrowskiego – barda Solidarności, a i o wcześniejszą Jacka Kaczmarskiego też, drugiego barda z duetu. Czy nie jest zastanawiającym, że obaj przedwcześnie odchodzą, obaj namawiali do zrzucenia sowieckich kajdan i burzenia muru, a teraz obaj umierają na tę samą chorobę?
Ruskie potrafili ku…wsko drogim polonem zakazić Litwinienkę, a nie potrafiliby, po latach dopaść i poczęstować jakimś tanim kancerem dwóch wrażych minstreli?
Jakimż że wielkim, choć sam kurdupel, zagrożeniem dla postsowieckiego imperium musiał być prezydent Lech Kaczyński, że ci podjęli się przeprowadzenia tak wyrafinowanego i masowego w skutkach zamachu? bo według „ortodoksyjnych Polaków” to On był celem, a reszta pasażerów miała jedynie odegrać główną rolę w ceremoniale Sati.
Do tej pory wszyscy sowietolodzy i znawcy Rosji utrzymywali, że w imperialnej polityce Rosji, Polska nie znaczy więcej niż mały pryszcz na dupie niedźwiedzia, a tu proszę, Ruskie stosując niemiecką doktrynę – sicher ist sicher, wysłały Kaczyńskiego w niebyt za pomocą szeregu skomplikowanych działań operacyjnych.
Jak pamiętamy, wszyscy obecni na miejscu katastrofy mówili o gęstej mgle, która równie nagle się pojawiła tak i później nagle znikła. Dziwna ta mgła, ponoć była.
Sztuczna mgła – jako pierwszy informację o rozpyleniu jej przez Ruskich podał w dniu 21 kwietnia 2011 ”Nasz Dziennik” w tajemniczym artykule – ”Można wytworzyć sztuczną mgłę”. Jej autor powołał się na wypowiedź specjalisty płk. Leszka Słomki z Akademii Obrony Narodowej, a samą maszynę pokazał reżyser Mariusz Pilis w nakręconym dla holenderskiej telewizji filmie ”List z Polski”. Na końcu filmu widz mógł zobaczyć w akcji działanie urządzenia – maszyna w kształcie walca, podłączona do rosyjskiej ciężarówki, wydzielała kłęby białej pary… , a później był słynny film o adekwatnym tytule.
Później riszerszerzy z „Gazety Polskiej” dowiedli, że była jeszcze eksplozja – ”Według ekspertów od budowy płatowców kadłub prezydenckiego Tu-154 rozerwała potężna eksplozja. Wiele wskazuje, że mogła to być bomba paliwowo-powietrzna. Na tym pułapie, przy ziemi, takie rozczłonkowanie kadłuba mogła spowodować tylko ingerencja człowieka” – stwierdzili eksperci, których nazwisk gazeta nie podała.
26 maja 2010 r. pierwsza strona gazety – ”To był zamach – mówią eksperci z Polski i Niemiec”. ”Załogę wprowadzono w błąd przy użyciu tzw. meaconingu. Oznaczałoby to, że prezydent Lech Kaczyński z małżonką i pozostałe 94 osoby na pokładzie zostały zamordowane”.
A więc oprócz mgły, bomby, atak elektroniczny. – meaconing, czyli nagranie i odtworzenie z niewielkim czasowym przesunięciem sygnału satelitarnego, tak aby przekłamać pokładową aparaturę GPS. Także tutaj gazeta powoływała się na wybitnych fachowców, oczywiście anonimowych. 9 czerwca 2010 r. ”GP” uściśliła – ”Eksperci potwierdzają możliwość zakłócenia nawigacji samolotu, celowo wywołanej awarii lub podania fałszywych danych z wieży”. Jak widać, aby było bardziej sicher , obsadzie wieży kontrolnej zarzucono świadome i celowe podawanie fałszywych danych.
Potem z „Gazety Polskiej” wypączkowała druga, bardziej przystępna w odbiorze dla „prawdziwych Polaków” ”Gazeta Polska Codziennie”, która podjęła się trudu dalszego „odkrywania prawdy” – ”Tupolew został zestrzelony”; ”Prawda o Smoleńsku wychodzi na jaw”; ”10 dowodów na zamach w Smoleńsku” – to tylko niektóre newsy.
Inna wybitnie opiniotwórcza gazeta – ”Super Express” w dniu 29 kwietnia 2010 r. w tekście ”Pasażerowie zginęli tuż przed katastrofą!” informowała, że ”prezydencka para i pasażerowie Tu-154 otruli się toksycznym gazem”, a ”jedna z hipotez mówi o tym, że mogli umrzeć od uduszenia tlenkiem węgla.
W kwietniu 2011 mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy podaje, że prokuratura powinna zbadać ciała ofiar na obecność
Mistrzostwu wiary i walczącego patriotyzmu dał zadość niejaki Leszek Szymowski, dziennikarz Onetu. W wydanej na pierwszą rocznicę katastrofy książce o jednoznacznym tytule ”Zamach w Smoleńsku” dowiódł, że tupolew lądował awaryjnie w lasku przed lotniskiem, wszyscy pasażerowie przeżyli, ale gdy silniki przestały pracować, na pokładzie wybuchła bomba próżniowa, a później na pokład weszli źli funkcjonariusze specnazu i dobijali rannych. Ciało prezydenta dodatkowo zmasakrowali, wyrywając mu nogi i rękę, bo wcześniej było w nienaruszonym stanie. Dowody na to znajdowały się ponoć na zdjęciach, które przekazały Polsce amerykańskie służby specjalne.
W tym miejscu warto wspomnieć o krótkim filmiku nakręconym komórką na miejscu katastrofy i wielkim poruszeniu jakie wywołał. Może nie sam filmik, a jego interpretacja podsuwana przez „prawdziwych Polaków” i „patriotów prawdziwych”.
Filmik był krótki, iście hitchcockowski, z przerażającym wyciem syreny w tle. To czego nie było widać – dopowiedzieli dziennikarze nie polskojęzycznej prasy, a tej prawdziwie polskiej, to czego nie było wyraźnie słychać, też dopowiedzieli patrioci – ”wszystkich zabijać”, ”biegnij tutaj” , ”zabij tu”, ”mój Boże”, ”patrz mu w oczy”, ”on ucieka”, ”żyje, strzelaj” i ”chodź tu, kanalio, i zabijaj”.
Sam film, jego przesłanie wyszedł później daleko poza sieć. ”Gazeta Polska”’ i ”Nasz Dziennik” skupiły się na sensacjach wywołanych tym, że po katastrofie część pasażerów jeszcze żyła. 26 lipca 2010 r. ”Nasz Dziennik” informował – ”Co najmniej jedna z ofiar katastrofy zmarła od 10 do 19 minut po zderzeniu tupolewa z ziemią”.
Później ”Gazeta Polska” poszła znacznie dalej. W tekście apelu ”Ujawnijcie, jak umierali!” (12 października 2010 r.) czytamy: ”Rząd i prokuratura ukrywają informacje o pasażerach Tu-154M, którzy przeżyli katastrofę. Przed społeczeństwem i rodzinami ofiar ukryto, kim byli ci ranni i jakie były ostatnie chwile ich życia”.
Tygodnik podaje nazwisko oficera BOR, który był na pokładzie: ”Dzwonił do żony zaraz po katastrofie, mówiąc, że jest ciężko ranny w nogi i że „dzieją się tu rzeczy straszne ”. Po tych słowach połączenie zostało przerwane.
Teoria, że część pasażerów przeżyła katastrofę i została później z zimną, czekistowską krwią dobita, jak i ta o wybuchach na pokładzie jest nadal obowiązującym dogmatem członków sekty smoleńskiej. W marcu zespół Macierewicza sprowadził do Polski z USA prof. Michaela Badena, ”światowej sławy patologa”. Na podstawie zdjęć naukowiec stwierdził, że ”część ofiar powinna przeżyć”, a ”do wyjaśnienia przyczyn tragedii potrzebna jest ekshumacja wszystkich ciał”.
Teraz Rzepa, chyba tylko po to by burzyć i dzielić, podaje „nieodparte dowody” na rzecz dwóch, a może i większej liczby wybuchów, mikroślady cząstek związków azotu – materiałów wybuchowych. Ruskie musieli je chyba podczas remontu samolotu w Samarze zainstalować, albo któraś z pasażerek mniej patriotką, a bardziej czarną wdową okazać się by musiała. Że też tego wątku nikt do tej pory nie podjął.
Gdyby nie brzytwa Ockhama i zdrowy rozsadek, to wbrew rzymskiemu powiedzeniu – tertium non datur, można by przyjąć trzy teorie katastrofy – tę pierwszą mieszczącą się w rozwarciu brzytwy, oraz dwie poza jej i zdrowego rozumu zakresem:
primo – fatalny zbieg nieszczęśliwych okoliczności
secundo – Ruskie i tuskie wespół przeprowadzili wszystkie te helowo, próżniowo, paliwowo, elektroniczne działania operacyjne i doprowadzili do katastrofy, (tutaj należy się wyjaśnienie skąd aż tak wiele działań i różnych, jednocześnie zastosowanych metod rozbicia samolotu).
– Ruskie się uczą, uczą się od wszystkich. Widać pomni byli amerykańskich doświadczeń z przeprowadzanych prze ichnie służby zamachów. Otóż w latach osiemdziesiątych, amis chcąc wspomóc podziemną Solidarność sfinansowały i podjęły się przeprowadzenia zamachu na przywódcę polskiej junty – gen. Jaruzelskiego. Do Polski wysłany został jakiś tam Carlos z misją zastrzelenia generała. Ponieważ Jaruzelski był ściśle chroniony, jedyną możliwością było oddanie strzału podczas publicznego wystąpienia generała. Jeden strzał, jeden snajper, jedna akcja…
Jak wiemy generał żyje do dzisiaj, choć zdrowiem nie cieszy się najlepszym. Atentat się nie udał. Po latach ujawniono treść protokołów z posiedzenia senackiej komisji do spraw bezpieczeństwa. Szef CIA podał, iż Carlos nie mógł oddać celnego strzału, cyt. „bo gdy tylko złożył się do niego, to zaraz jakiś Polak trącał go w ramię, gorączkowo ponaglając słowami – „no strzelajżesz kurwa, strzelaj…”. Mimo kilkakrotnych prób sytuacja zawsze była taka sama.”
Ruskie woleli mieć pewność.
tertio – bóg, jak w znanym dowcipie o Itziku, po prostu k..wa nie lubił Kaczyńskiego i rozpieprzył samolot z nim et consortes.
BRZYTWA OCKHAMA – jedynie słuszna droga!
na pdst. prasy krajowej, zdjęcia z dlaczegonienapalm.wordpress.com, wykorzystałem motyw obrazu Iwana Nikołajewicza Kramskoja – Chrystus (1872)
© cemoi07
moja prywatna opnia jest moją prywatną opinią pozaprocesową i zgodnienie z postanowieniem Sądu Najwyższego z dnia 4 stycznia 2005 roku (V KK 388/04) nie jest opinią w rozumieniu art. 193 k.p.k. w zw. z art. 200 § 1 k.p.k., i nie może stanowić dowodu w sprawie