bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Łrzeczpospolita, czyli rumieniec orła

Wczorajsza wpadka Rzepy to tylko kolejny przejaw degradacji mediów. I choć wiele osób ta wpadka cieszy, cieszyć się nie ma z czego. Rzepa obniża loty od jakiegoś czasu, jak większość mediów w tym kraju i było to widać nawet na naszym, lokalnym podwórku, którym dziennik zajmował się wybitnie nieporadnie. Orzeł w logo gazety rumieni się nie od wczoraj.

Dość przypomnieć artykuł o spocie Kwaśniewskiego brzmiący jak wyborcza agitka, czy bzdurny tekst mówiący m.in. o promocji Bolesławca. Oba te materiały, choć są niczym przy wczorajszej wpadce, były dla mnie przejawem jakiejś choroby toczącej znany z rzetelności dziennik. Założyłem sobie po tamtych lokalnych wpadkach, a nie jest to założenie bezpodstawne, że Rzepa ma w naszych stronach jakiegoś inspiratora, który sugerował wyżej wspomniane tematy i ich interpretacje. I nic w tym złego, bo każde medium na takich inspiratorach się opiera. Ale traktowanie ich bezkrytycznie to już głupota.

Dlaczego o tym piszę? Bo wydaje mi się, że Cezarego Gmyza mógł ktoś celowo wsadzić na trotyl i nitroglicerynę, celowo wsadzić na minę. Dziennikarz ten słynie ze świetnych kontaktów i źródeł w kręgach władzy i nie tylko. Wiedza o tym nie jest tajemnicą, również dla tych, którzy chcieliby jego, Rzepę i przy okazji Kaczyńskiego ośmieszyć. (Tak wiem, że zdaniem wielu Kaczyńskiego już ośmieszać nie trzeba). Gdybym, będąc jakimś mechanikiem medialnym PO, chciał wysadzić w powietrze krytycznego dziennikarza, ośmieszyć tytuł, dla którego on pracuje, a przy okazji nadać bardziej jaskrawy kolor łatce oszołomstwa przypiętej już dawno opozycji… No powiedzcie mi, czy to nie byłby dobry plan? Czy spieszono się z dementi?

Identyfikujemy źródła dziennikarza w naszych szeregach, sprzedajemy coś fajnego, aby pismak zaufał im jeszcze bardziej, a potem sru trotylem, którego swąd za Rzepą, Gmyzem i (daj Boże) za Wróblewskim ciągnąć się będzie latami.

Wiem, moja powyższa zabawa w interpretację faktów jest raczej trudna do potwierdzenia i brzmi niezbyt pewnie. Ale przecież takimi zabawami interpretacyjnymi zajmuje się połowa narodu. Bo niesprawdzona informacja Rzepy i reakcje na nią potwierdziły rzecz ważną – brak zaufania do oficjalnej interpretacji wydarzeń z 10 kwietnia. Pomyślmy jak łatwo uwierzyliśmy w ten trotyl i nitroglicerynę. Pomyślmy, że wciąż dopuszczamy inne scenariusze tamtego dnia. Wydarzenia nieracjonalne trudno zracjonalizować. Szukamy wytłumaczeń, usprawiedliwień i motywów.

I chyba z tym ostatnim, z motywami, mamy największy problem. Bo o ile jesteśmy czasem w stanie uwierzyć, że smoleńska tragedia nie była tylko wypadkową głupoty, niedbałości, bałaganu, olewania procedur, błędów i szokującego zespolenia w jednym dniu tego wszystkiego, to w zamach trudno uwierzyć. I to chyba nie dlatego, że zamachu nie dałoby się zorganizować (choć przy panującym podczas przygotowania tego lotu bałaganie każdy zamachowiec zszedłby z powodu nerwów i nieprzewidywalności działań). Zamach dałoby się zorganizować. Tylko po co?

Ja wiem, że wyznawcy teorii zamachu smoleńskiego powiedzą, że prezydent Kaczyński był solą w oku Rosjan i zagrożeniem dla tego mocarstwa albo wymyślą inne tego typu bzdury. Nie wierzę. Nawet jeśli był niewygodny to raczej w kategoriach drzazgi, niż belki.

Gdybym miał uwierzyć w teorię zamachu to szukałbym jego motywów tam, gdzie bywają nasi żołnierze. To jest zdecydowanie mniej absurdalny tok myślenia. Za Talibami, jako sprawcami zamachu przemawia m.in. fakt, że nikt ich nie podejrzewa, co powinno wzbudzić podejrzliwości przynajmniej komisji Antoniego Macierewicza.

Exit mobile version