Miałem wtedy dwanaście lat i chodziłem do szkoły wraz z Filipkiem synem sąsiadów po jednej zagrodzie, więcej, chodziłem z nim do jednej klasy. Może i dlatego że Filipek trzeci rok tkwił w tej samej klasie, poszedł jak to się mówi na pierwszy ogień i na lekcji historii, która bądź co bądź była karykaturą prawdziwych dziejów Polski, został wywołany na środek klasy przez nauczyciela w osobie ponurego dyrektora szkoły, (palił papierosy ,,Giewonty”) i zapytał Filipka co się wydarzyło ważnego siedemnastego września.
Filipek bez zastanowienia wręcz radośnie zawołał: Siedemnastego września urodził się mój dziadek Stanisław!
– Ale powiedz co się zdarzyło siedemnastego września w trzydziestym dziewiątym – najwyraźniej Filipek doprowadzał klejonego historyka do irytacji – zastanów się, bo to była wielka chwila dla Polski.
– No, powiem – kiwnął dużą głową Filipek, zbyt dużą jak na proporcje dla jego chłopięcego wieku – w trzydziestym dziewiątym siedemnastego września – drapał się pod pachą Filipek – dziadek Stasiek miał trzydzieści pięć lat. Dzisiaj kurzy fajkę i opowiada wnukom jak mu ruskie podiwanili buty kiedy to się wygrzewał w sadzie.
Oberwało się wtedy Filipkowi na oczach całej klasy, ale wtedy nawet Filipek nie wiedział dlaczego dyrektor odkurzył jego łatane portki wskaźnikiem do mapy, i to akurat w tym miejscu został zbatożony, gdzie plecy kończą szlachetną nazwę.
I znów budzi się demon autorytetu. Zresztą kto miał Filipkowi powiedzieć, że sowieci to nasi przyjaciele ? Dziadek Stanisław stanowczo odpadał.
Czy zupełnie inaczej miał się siedemnasty grudnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego pierwszego roku, kiedy to kolejna kopalnia miedzi, kłania się ,,Rudna Główna” została zmilitaryzowana i objęta dekretem stanu wojennego głoszącym, że nieusprawiedliwiona nieobecność w pracy będzie traktowana jako dezercja za którą grozi kula w łeb?
Inaczej dzisiaj na to się patrzy, jakoś tak jakby zza ciemnych okularów, chociaż utkwiło to w mojej świadomości jak choroba najbliższej osoby, na którą to chorobę nie ma lekarstwa, kiedy to przed wejściem do klatki, to było tylko kilka kroków do zjazdu pod ziemię na poziom tysiąca metrów, opasły zomowiec, (jeśli powiem żołnierz też nikogo nie skrzywdzę) przyłożył mi do brzucha bagnet osadzony na lufie ,,Kałasza” i wrzasnął z pogardą esesmana: Przepustka kurwa twoja mać!
Minął czas stanu wojennego, okupacja wojsk radzieckich, więc bardzo się zdenerwowałem gdy pomarszczona Frau zasugerowała mi abym ustawił się na tle bolesławieckiego ratusza, bo chce mi zrobić zdjęcie.
Prawdą jest że widmo bezrobocia budzi w ludziach instynkty pierwotne, co się objawia w kółku różańcowym gdy starsze pokolenie wzdycha za komuną, co jest myśleniem bardzo skurczonym jak chińskie dżinsy po pierwszym praniu.
Dlatego w tym kraju coraz mniej jest wędkarzy, natomiast przybywa chętnych połowów na sieci. Tak się ma normalność rzeczy, które miały wyjść radykalnie z obiegu, jak Niemiec czy Rosjanin.
To są te grzechy, przerobione na grzechotkę.
A po mojego dziadka 17 września przyszli sowieci, babcia z sześciorgiem dzieci narobiła takiego lamentu, że zdarzył się cud i mu odpuścili, inni nie mieli tyle szczęścia…