Dyskusja o kolarstwie na blogu sportowym, dnia 17.07.2010
Piszę ja:
Szczerze powiedziawszy – kolarstwo, szczególnie wielkich Tour’ów, to sport obfitujący w legendarnych bohaterów. Bo to sport dla superludzi. Szczerze powiedziawszy – cała historia Boss’a jest dla mnie szyta grubym szpagatem i ogólnie dość podejrzana. Sama jego gwałtowna choroba, niezwykle agresywny nowotwór z przerzutami – z drugiej strony – błyskawiczne ozdrowienie i w oparciu o wyniszczone nowotworem ciało – przemodelowanie konstrukcji mięśniowej i stworzenie super-sportowca. Armstrong jako rekonwalescent po ciężkiej chorobie miał, zgodnie z regułami obowiązującymi w sporcie zawodowym – prawo do zgłoszenia i używania radykalnych medykamentów, wśród których były środki krwiotwórcze i hormonalne. I tylko to wystarczy – by stworzyć człowieka maszynę. Jak pokazuje historia kolarstwa – ostatnich 20 lat – nikt praktycznie nie był czysty. Czyste kolarstwo mieliśmy w czasach Coppiego i Bartaliego. A to pewnie dlatego, że nikt ich nie badał pod kątem dopingu :) Dla mnie Armstrong to nie legenda, a popis amerykańskiej farmakologi i technologii treningowej. A jeździć przestał jak Bóg – bo chwilowo testy antydopingowe dogoniły rzeczywistość :)
Odpisuje mi autor bloga:
Tym komentarzem krzywdzisz mojego znajomego, który poradził sobie z nowotworem jądra dzięki postawie Armstronga, jego książkach i jego legendzie. Znajomy jest małżonkiem uroczej żony. Dzieci mieć nie mogli, myśleli więc o stworzeniu rodzinnego domu dziecka. Nie wiem jak im poszło. Wiem jedno: ten mój znajomy ściągał książki Armstronga z USA zanim u nas zostały przetłumaczone. Lubił kolarstwo.
Ja piszę o sportowcu, który legendę stworzył i wielu ludziom pomógł i pomaga dalej.
A Ty o cyborgu. Nie pisz już u mnie. Czyli spierdalaj.
Za wyrażenie własnej opinii – dostaję bana – czyli blokadę możliwości dalszego pisania.
To lekcja, na której wypada się dowiedzieć – że nie wolno ludziom rujnować wiary w legendy.
***
24.08.2012
Dzisiejszy dzień w sposób dość ponury staje się bardzo ważną datą w historii światowego kolarstwa. I sportu w ogóle. Amerykańska agencja antydopingowa – obala mit Amerykanina, herosa, jednej z największych ikon światowych aren sportowych. Człowieka, który jako jedyny w historii siedmiokrotnie wygrał Tour de France – najcięższy wieloetapowy wyścig kolarski świata – po tym, jak zwycięsko wyszedł z walki z nowotworem.
Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA) pozbawiła Lance’a Armstronga siedmiu zwycięstw w kolarskim wyścigu Tour de France, stwierdzając że osiągnął te sukcesy przy użyciu niedozwolonych środków dopingowych.
Armstrong przekonywał do tej pory sąd w Teksasie, a wspierała go w tym Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI), że USADA (Amerykańska Agencja Antydopingowa) nie ma prawa zajmować się tą sprawą i że jego konstytucyjne swobody będą zagrożone podczas prowadzonego przez nią postępowania.
Sędzia Sam Sparks uznał, że ani jedno, ani drugie nie jest prawdą.
Jeśli Armstrong i UCI naprawdę się uparli, by psuć wizerunek kolarstwa, to nie można im tego zabronić. Ale niech amerykańskich sądów w to nie mieszają – powiedział sędzia Sparks odrzucając wniosek kolarza.
Ostateczny werdykt w tej sprawie należy jednak do Międzynarodowej Unii Kolarskiej, której USADA przekaże materiały dowodowe ze swojego postępowania.
Tak to się robi w Teksasie…
Bóg przebacza, Teksas nigdy – mawiają.
Widać, w legendy, Teksas również nie specjalnie wierzy.