Z przyzwolenia tubylców wideoklip ten sam co nazajutrz, bo jeśli nie z kuso odzianą Stefką zbierającą łuski po nabojach na poligonie, to może być też gimnazjalista z petem w ustach i z puszką piwa na przekór wapniakom i wszystkim tym którym brakuje sympatii dla kiboli, chociaż w pizzerii serwują zupę cebulową, mielony, frytki i bogaty zestaw sałatek. Bardziej bogaty aniżeli portfel emeryta po przejściach w borach dolnośląskich po czterdziestu latach szarpaniny z piłą i z leśniczym.
Wracając do pizzerii. Jest to baza dla tych co cierpią na chroniczny brak domu z kobietą, jaka by ona nie była, wszak, bądź rzekomo mężczyzna jest najlepszym kucharzem. W tej kwestii nie będę się szarpał w otoczeniu kuchennych noży, że nie płeć jest kluczową istotą rzeczy, kto w piwnicy se przycupnął a kto na parterze w ostrogach, lecz siła wyobraźni jest podstawą awansu z garkotłuka na kuchtę i ten smak którego nie wolno przekraczać nawet przy pisaniu bajek. Szczególnie przy pisaniu bajek, inna odsłona prawdy jest taka że brak co niektórym samokrytycyzmu, tu wywołuję do tablicy znajomych notabli.
Szał wielkiego święta piłkarskiego nieco jakby przygasł, to i prowincja z cicha wraca na stare ścieżki, o czym świadczy też fakt że kobiety po części, jak to z ratami, odzyskują swoich chłopów z nierozłączną butelką piwa i z papierochem własnego wyrobu, tych chłopów powracających z krainy złudzeń w blasku jupiterów i piorunów z wizytówką Euro 2012. Natomiast rozbawiona dzieciarnia z coraz większą pasją kopie piłkę, która to piłka jest ciągle jedynie piłką, choćby w widzeniu irlandzkich kibiców, więc ośmielę się dopowiedzieć po zapłaceniu rachunku za telewizję satelitarną i ścieki, że czasy sznurowanej futbolówki minęły bezpowrotnie wraz z echami stadionów.
Jakoś nie zdziwiło mnie że nasze orły wypadły za burtę, pomimo głośnych deklaracji (czyt. zapewnienia gracza gier liczbowych że zgarnie kumulację) stricte pogróżek szkoleniowców kto komu ogródek skopie, więc nie strasz, nie strasz bo się… sorry, tylko że inaczej się stać nie mogło, skoro konia cygan posiał a zostało siodło, i to przemoknięcie do suchej nitki, bo to łazi taki jeden z drugim bez parasola mimo przestróg meteo i nic na wiwat, gdy wiatr swoje a człowiek swoje… racje.
Dlatego nie ciągnie mnie do miasta, ten magnes stracił swoją moc i przez to inaczej dzisiaj patrzę na gwiazdy a zakurzonych książek nie traktuję jako lektur z tłustym naleśnikiem w drugiej ręce bądź ręku, i te filmy z czołówką chłopa i robotnicy z fabryki młotów i sierpów.
Szkoda tylko że w tym dorosłym świecie tak mało mamy czasu na wszystko z czym się wiążą wszelkie graniczne przejścia, bo być może człowiek by zwolnił i mniej by narzekał nawet jeśli jest powód, choćby z winy furmanki u której urwało się koło.