O tym, że do stanowienia prawa, nawet tego na szczeblu gminnym, należy podchodzić ze stosowną atencją przy zastosowaniu odpowiednich procedur, przekonali się zapewne na ostatniej sesji Rady Miasta Bolesławiec niektórzy radni Klubu Radnych „FORUM” (z Komitetu Wyborczego Piotra Romana), którzy przygotowali projekt (wersja ostateczna) tzw. „Rezolucji radnych Rady Miasta Bolesławiec do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w sprawie dyskryminacji Telewizji Trwam przy przydzielaniu koncesji na cyfrowe nadawanie naziemne” . Ów projekt, w tak ważnej i istotnej dla radnych sprawie, został zgłoszony pod koniec obrad Rady, w punkcie poświęconym sprawom bieżącym i organizacyjnym (?).
Skoro miała to być tak ważna dla radnych Rezolucja, to dlaczego nie znalazła ona swojego miejsca w bloku poświęconym podejmowaniu uchwał Rady Miasta, w randze prawa lokalnego? Tego nie wiem; być może wynikało to z pośpiechu, gapiostwa lub zwykłej nieznajomości prawa w zakresie procedur zgłaszania tego typu projektów.
Rezolucja, to uchwała, deklaracja, propozycja (zebrania, zjazdu, kongresu itd.) dawn. decyzja (Wł. Kopaliński) więc z uwagi na istotność i materię jakiej została poświęcona powinna mieć rangę uchwały podejmowanej poprzez głosowanie w trybie przewidzianym dla procedowania uchwał, w oparciu o zapisy Statutu Miasta. Projekt podejmowany w takim trybie byłby więc stanowiskiem Rady Miasta jako organu stanowiącego w gminie. Byłby, bo takim stanowiskiem Rady nie jest.
Odczytujący projekt radny Dariusz Filistyński, w punkcie poświęconym sprawom bieżącym i organizacyjnym, złożył wniosek o przegłosowanie projektu. Takiemu sposobowi procedowania przeciwstawił się radny Mirosław Sakowski, który zwrócił uwagę, że projekt został im przedstawiony w dniu sesji i nie ma go w porządku obrad. Zgodnie ze Statutem, projekty uchwał wymagają stosownej procedury zgłaszania i opiniowania przez komisje Rady Miasta, a dopiero potem trafiają pod obrady. Tego jednak w tym przypadku nie było.
Na sali obrad znalazł się jednak jakiś przytomny urzędnik i grzecznie zasugerował przewodniczącemu obrad zarządzenie przerwy na wyłożenie radnym racji płynących ze Statutu w tej materii i wyjście z patowej sytuacji. No i niestety, ostatecznie z Rezolucji w randze uchwały Rady Miasta zrobiło się prywatne stanowisko poszczególnych ludzi, którym przyszło radnymi zostać. W takiej sytuacji ich sygnatura ma taką samą moc, jak podpis każdego innego mieszkańca, ponieważ pojedynczy radny prawa nie stanowi. Głosowania więc nie było, a pismo-protest w w/w sprawie podpisało kilkunastu radnych – mieszkańców Bolesławca.
I tu zwrócę się do wszystkich krzyczących i oburzonych na forach internetowych, że „Rada takimi sprawami nie powinna się zajmować!”: To jest prywatne zdanie ludzi, do którego mają święte prawo i nic wam do tego. Każdy z nas może przecież podpisać sobie to, co mu się rzewnie podoba. Podczas obrad zatem nie ustanowiono żadnej rezolucji, czyli nie podjęto uchwały w tej sprawie, a radni zapewne przekonali się jak łatwo wpaść we własną pułapkę nadgorliwości. Czy projekt wróci pod obrady Rady Miasta z zachowaniem stosownych procedur, aby uzyskać ostatecznie rangę Rezolucji? A to już pytanie do samych zainteresowanych.