Czy ktoś się pofatyguje i uświadomi mnie, bądź mi przybliży gruntownie, czym pachnie „Natura 2000” skoro przyroda za moim oknem pełna jaskółek, wieczornych nietoperzy, łącznie z nocnym koncertem żab, raptem przycichła niczym przed wielką burzą. Mogę tylko domniemywać, że cały ten cichy świat narodził się za sprawą pewnego jegomościa z portfelem ze świńskiej skóry, który to bez jakichkolwiek skrupułów, czy sentymentów, pobliskie dwa stawy obwarował tabliczkami „Teren Prywatny.Wstęp Wzbroniony”.
Zignorowałem ostrzeżenie i wszedłem w obręb stawu porośniętego soczystą trzciną.Do uszu dochodziły mnie odgłosy
lina podgryzającego łodygi trzciny,równie dobrze mógł być to amur smakosz wszystkiego co roślinne. Spod nóg wyprysnął przepiękny zaskroniec i rzucił się do wody. Sąsiedztwo stawów to łąka pełna rozmaitych roślinek, dziurawiec, podbiał, mlecz, dzika koniczyna i dziesiątki jaskrawych kwiatków.
Drogę zastąpił mi młody człowiek i oświadczył wręcz wyniośle, że z dniem dzisiejszym nie mogę usiąść nad wodą i sobie wędkować, bo to jego własność i on to zamiaruje wydobywać tutaj żwir i te dwa stawy siłą rzeczy przestaną istnieć, jakby się kto pytał.
Kłania się ciemnogród. Krótko mówiąc i jasno w tym miejscu zaczyna się bezkarna degradacja środowiska, z pejzażem skróconym o głowę. Zresztą poczyniono już pierwsze kroki, czego byłem przypadkowym świadkiem gdy wieczorem siedziałem nad wodą, bodaj ubiegłego roku, i widziałem jak speckoparka wyrywała wyrastające znikąd sosny i brzozy, by potem zakopać i ani śladu po wyrwanym bólu zęba!
A może wracamy do sławetnych pegieerowskich czasów, widziałem i nic nie mogłem zrobić, to były lata osiemdziesiąte w okolicach miasta granicznego Gubin. Tamtejsze Państwowe Gospodarstwo Rolne karczowało dorodny sad owocowy na przestrzeni kilku hektarów, by potem na tej ziemi zasiać kukurydzę.
A to się dopiero mama kaczka zdziwi gdy ze swoimi kaczątkami będzie chciała wypłynąć na otwartą wodę a tu koparka albo inny taśmociąg. I więcej żwiru panowie,więcej żwiru!
Kto ma jakiekolwiek wątpliwości względem moich wywodów, tego odsyłam do „Wieści Gminnych” nr 5, 2010 rok, w nich to właśnie na stronie piątej napisano, co następuje: „Wójt Gminy poprosił przedstawicieli firmy o wyjaśnienia w tej sprawie…Właściciele firmy ,,Kruszywo” wyrazili wolę jak najszybszego uruchomienia kopalni. Dałoby to budżetowi gminy dodatkowe dochody, a mieszkańcom nowe miejsca pracy.”
Jak na ironię, bo w tymże wydaniu biuletynu informacyjnego gminy Bolesławiec, można dowiedzieć się obszernie o turnieju młodych ekologów, albo poczytać sobie o pięknym okrzyku: „Pamiętajmy o naszej planecie”.
Wieś Stara Oleszna, bo o niej mowa, skurczyła się i z lękiem patrzy w tamtym kierunku, gdzie ciężki sprzęt zafunduje jej
mieszkańcom dół po wielkiej bombie.
Kurczę, gdzie ja będę pisał swoje bajki jeśli braknie tych stawów z myszką chrobotką i szerszeniem zbójnikiem?
Chyba taki jest początek końca naszej jeszcze zielonej wyspy, katowanej przez bezmyślność i chciwość aby tylko było więcej w sakiewce. Zaczynam wątpić w „Naturę 2000”.