Dziś w nocy uszkodzenie katamaranu Gemini 3 przerwało rejs Romana Paszke, który bije rekord w opłynięciu Ziemi „pod wiatr”.
Chociaż do Przylądka Horn po 22 dniach rejsu zostało zaledwie 314 mil morskich, konieczne było zejście z trasy rejsu. W tej chwili jacht płynie w stronę jednego z argentyńskich portów, co pozwoli ocenić uszkodzenia i podjąć dalsze decyzję. Żeglarz wciąż zmaga się z trudnymi warunkami pogodowymi. W drodze do portu może czekać go kolejny sztorm.
Roman Paszke podczas ciężkiej nocy, kiedy wiatr wiał z prędkością 105 kilometrów na godzinę a jacht zmagał się z pięciometrowymi falami, zauważył duży przeciek w przedziale nawigacyjnym i silnikowym lewego pływaka katamaranu. Obydwa przedziały zostały zalane wodą. Możliwe jest uszkodzenie dna jednej strony dwukadłubowca.
Jak podkreśla żeglarz decyzja o przerwaniu rejsu była jedną z najtrudniejszych a podyktowana została troską o jacht i o zaufanie ludzi którzy pomogli mu przy organizacji rejsu i wsparli to wielkie przedsięwzięcie.
Samotnemu żeglarzowi zdalnie pomaga ekipa czuwająca na lądzie nad przebiegiem rejsu ale także wielu życzliwych ludzi. Po informacji o kłopotach jakie ma Paszke, do nawigatorów zaczęło napływać wiele bardzo istotnych informacji dotyczących żeglugi w tamtym terenie i możliwości schronienia się w portach. Argentyńskie morskie służby ratunkowe zostały zawiadomione, jednak nie podejmują akcji ratunkowej do czasu wezwania.
Próbę bicia rekordy w opłynięciu Ziemi najtrudniejszą drogą „pod wiatr” przerwałoby, według przyjętych zasad takiego rejsu, przyjęcie przez Romana Paszke fizycznej pomocy z zewnątrz, czyli na przykład naprawa jachtu w porcie.
To pierwsze kłopoty podczas tego rejsu polskiego żeglarza. Po 19 dniach rejsu Paszke miał 3 dni przewagi nad autorem poprzedniego rekordu, którym jest Jean Luc Van Den Heede. Nic nie zapowiadało kłopotów.
– Decyzja Romana Paszke o przerwaniu rejsu to przykład odpowiedzialności i dojrzałości tego żeglarza – mówi Jacek Pietraszkiewicz z firmy NavSim zapewniającej oprogramowanie nawigacyjne jachtu i pomagającej w realizacji przedsięwzięcia. – On najlepiej potrafił ocenić czy w tym stanie dalszy rejs Gemini nie okazałby się zbędną brawurą. Cały czas jesteśmy w kontakcie i staramy się pomoc. Wciąż istnieje pewna szansa na samodzielne poradzenie sobie z problemami i kontynuację rejsu.