Trasa koncertowa promująca najnowszą płytę Katarzyny Groniec Pin–up Princess, pełny pięknie wyremontowany Teatr Zdrojowy w Cieplicach, Bartek Miarka na gitarze, ręka Wojciecha Waglewskiego w muzyce i na płycie a do tego ten drastycznie brzmiący napis na plakatach: BILETÓW BRAK. Koncert fantastyczny, obowiązkowy i dominujący myślenie o muzyce, tekstach i godzeniu się z życiem na następne co najmniej kilka dni, tygodni….
Energetyczna muzyka w wykonaniu piątki energetycznych muzyków (przy czym u wokalistki instrumentem jest nie tylko głos ale i całe ciało). A w tej muzyce i rock, i jazz, i blues, i brzmienia kojarzone z country, i rytm rodem z disco, i zalatywanie ludowizną spod znaku piejo kury piejo i spod znaku zdewocenia. I to wszystko pięknie trzyma się kupy nawet kiedy do najnowszego repertuaru Katarzyna Groniec włącza piosenki nieco starsze trącące jeszcze większą zadumą, ale i kabaretem.
Jeśli cokolwiek definiuje piosenkę autorską, to było to. Jeśli cokolwiek definiuje piosenkę aktorską, to też było to. I jeśli cokolwiek dokumentuje konsekwencję raz obranej drogi artystycznej i wyrąbywanie sobie w niej nowych ścieżek – to też było to.
A na dodatek zadumany smutek z tej sceny wymieszany z chwilami trudnym do powstrzymania rechotem publiczności (moim też). Pisze się o tej płycie Katarzyny Groniec, że to takie godzenie się z upływającym czasem i nic nie uzasadnia tej tezy bardziej niż tekst piosenki konstatującej: Już nie będę kosmonautką. Pewnie, że nie będzie, ale pewne jest i to, że cały kosmos się z tego cieszy.
Organizatorem koncertu była Przystań Twórcza – Cieplickie Centrum Kultury.