Wśród wielu ciekawych zjawisk astronomicznych jesienno-zimowego nieba (m.in. widziany gołym okiem Jowisz i Wenus – najjaśniejsze obiekty na nieboskłonie) na szczególną uwagę zasługuje charakterystyczna konstelacja Oriona, którego nazwa wywodzi się z Mitologii i przedstawia myśliwego (syna Posejdona) ukąszonego śmiertelnie przez skorpiona (z tej racji konstelacja Skorpiona znajduje się na przeciwległej stronie niebieskiej sfery). O tej porze roku Orion pojawia się po zmroku na wschodzie i w ciągu nocy, wraz ze swoim wiernym psem Syriuszem, który u jego stóp goni Zająca, wędruje przez południe w kierunku zachodnim. To duży, najbardziej charakterystyczny gwiazdozbiór pojawiający się sezonowo na naszym niebie od października do marca – „przewiązany” pasem Oriona, z mgławicami i wytyczającymi jego kształt gwiazdami. Wśród nich, druga co do jasności Betelgeza (Betelgeuse) (oznaczona poniżej, na zdjęciu bolesławieckiego nieba). To potężna, widziana gołym okiem, o czerwonawym zabarwieniu umierająca gwiazda, której średnica jest o ok. 350 razy większa od naszego poczciwego Słońca i oddalona jest od nas o ok. 427 lat świetlnych. Daleko? Być może, ale biorąc pod uwagę średnicę naszej galaktyki – Drogi Mlecznej (100 tys. lat świetlnych) i kosmiczną skalę, ten dystans nie powala.
Według naukowców czerwona Betelgeza kończy swój żywot, o ile już nie skończyła, a z racji dzielącej nas odległości nie mogliśmy się o tym póki co przekonać. Gwiazda wciąż się rozrasta, a jej blask może osiągnąć siłę 100 tys. Słońc. Niektórzy astronomowie zapowiadają, że w roku 2011 lub 2012 będziemy świadkami jej śmierci, a co za tym idzie powstania tzw. supernowej i potężnej eksplozji. Wybuch będzie tak ogromny, że jego blask widziany z Ziemi, mimo tych 427 lat świetlnych dystansu, będzie tak mocny jak blask naszego Słońca i będzie nas oświetlać przez ok. dwa tygodnie. Wg naukowców, z racji odległości, prawdopodobnie wybuch nie będzie groźny dla naszej planety i będziemy cieszyć się dwutygodniowym dniem. Oczywiście to tylko przypuszczenia m.in. australijskiego astronoma dr. Brad’a Carter’a, fizyka z Uniwersytetu w Southern Queensland w Australii, który jest orędownikiem takiej teorii. Sama eksplozja, natomiast może nastąpić jutro, albo nawet do setek tysięcy lat. Tego nie wie nikt.
Smaku całej tej kosmicznej aferze nadaje fakt licznych przepowiedni o końcu Świata w roku 2012, a sama Betelgeza, której nazwa „Jad al-Dżauza”, pochodzi z arabskiego i oznacza „rękę Olbrzymki” wg niektórych może się do tego przyczynić. Czy tak będzie? Pewnie nie, nie wiem. Wiem natomiast, że warto czasem spojrzeć w ciemne, rozświetlone gwiazdami Niebo szukając w nim przyszłości i przeznaczenia ludzkiego rodzaju.
Udanych obserwacji :)
(Na zdjęciu tytułowym – Luke Skywalker spoglądający na dwa słońca z powierzchni Tatooine (kadr z filmu “Gwiezdne Wojny”.)