Piosenka Wither bolesławieckiej kapeli The Side Effect została zgłoszona do konkurs Empiku. Jeśli Wam się podoba i macie ochotę wesprzeć młodych muzyków możecie zagłosować na nich TUTAJ, na facebookowym profilu Empiku.
Zespół The Side Effect powstał we wrześniu 2010 r. w Bolesławcu początkowo jako projekt dwuosobowy. Po krótkim czasie do zespołu dołączył basista Maciek Kielar i rozpoczęły się poszukiwania wokalisty, ponieważ od początku w planach był męski wokal. Niestety, pomimo starań, nie udało się znaleźć właściwej osoby i rolę tymczasowego wokalisty przejął gitarzysta Michał Żak. Od tego momentu zespół funkcjonuje jako trio (czasami wspierane przez znajomych muzyków) i ma za sobą kilka koncertów. Zespół gra szeroko rozumianego alternatywnego rocka z angielskimi tekstami (nadal trwają poszukiwania stałego wokalisty). Trzecim filarem The Side Effect jest perkusista Filip Pająk.
INFORMACJA o ZESPOLE ZE STRONY BOK
Wojciech Waglewski:
„Polski to jest język trudny pozornie. Jeśli jednak myśli się poważnie o tym, co się uprawia, to trzeba pamiętać, że nawet znając język zagraniczny, nigdy się nie będziemy w tym języku poruszali w sferze regionalizmów, idiomów. W taki sposób, w jaki można się poruszać w języku polskim. Świetnie robi to na przykład Lech Janerka czy poeta Marcin Świetlicki.”
„Mnie się wydaje, że ta angielszczyzna wynika z pewnego prowincjonalizmu. Dorabia się gębę, że to odniesie sukcesy za granicą, co jest bzdurą. Muzyki popowej nie robi się z dystansu. To trzeba wyjechać, zamieszkać i tak dalej. Natomiast w Polsce śpiewanie po angielsku jest dość śmieszne. Ja widziałem artystę popowego na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, który krzyczał „Clap your hands”. To jest po prostu kabotyńskie. Wielu ludzi z tym walczy. Niestety, zespoły śpiewające po angielsku dominują.”
„Na marginesie mojej działalności radiowej muszę zauważać, że „nowoczesny” pomysł śpiewania po angielsku się nie sprawdził. No, może poza piosenką „Son of the Blue Sky” Wilków. Generalnie jednak mówienie o tym, że się śpiewa po angielsku, żeby móc zrobić karierę na Zachodzie – to oczywista bzdura. Jak ktoś chce zrobić karierę, musi wyjechać. Śpiewanie po angielsku w Polsce nic nie da. To łatwizna, bo to język samogłoskowy. Polski wymaga poważnego traktowania i dużej pracy. Wtedy brzmi przepięknie.”
Gdyby jeszcze śpiewali w naszym ojczystym języku? Mikołaj Rej zapewne teraz przewraca się w grobie.