Przyznam, że też mam nadzieję przeczytać gdzieś o wizji rozwoju naszego subregionu, o sprawach pilnych i sposobach na ich rozwiązanie. Myślę jednak, że nie ma nic w tym złego, że kandydat mówi o tym, że swój zawód wykonuje dobrze i specjalizuje się w jakiejś dziedzinie. To też ważne. Dla mnie liczy się charakter człowieka, pracowitość, upór, zawzięcie, pasja. To, że poważnie podchodzi do swojej pracy i życia (i nie koniecznie mówię tu o p. Kwaśniewskim) To są cechy, które oprócz doświadczenia mogą dawać świadectwo temu, że sprawdzi się jako poseł. Wszak poseł to człowiek, a nie super hero.
Nie ma ludzi idealnych znających się na wszystkim – tak to truizm. Nie ma kandydata idealnego. Nie możemy wymagać od kandydata, że będzie on lekiem na całe zło, a po jego wyborze spłynie na nas całe błogosławieństwo. Takie podejście do sprawy powoduje, że nigdy nie będziemy mieli posła z ziemi bolesławieckiej. I wcale nie twierdzę, że ma być on jakikolwiek byleby stąd, bo tak nie musi być. Znam osobiście p. Kwaśniewskiego. Znajduję w nim te cechy, ale również wiem, że nie jest idealny i z pewnością popełnia błędy. Niektórzy jednak postrzegają go wyłącznie jako zabawnego, fejsbukowego blogera z PO wklejającego „słitaśne” fotki; a to z biegania, a to z kwiatkami w ogrodzie. Wielu z nas tak robi tylko może sceneria inna. Nie to jednak ważne.
Dziś mogę o tym wszystkim swobodnie mówić, bo mija rok jak ściągnąłem sobie (ściągnięto mi) polityczny kaganiec i mam ten komfort w wolnym wyrażaniu myśli. Nie należę do żadnej partii i żaden mój interes dla kogoś gruchać. Przyznam, że chętnie poznałbym innych kandydatów na posłów (jednego kandydata na senatora poznałem TUTAJ). Chcę ich poznać, ale jakoś nie trafiają oni pod moją strzechę. Nie udzielają się w necie, nie ma ich na ulicy, a jak są to wysoko w autobusie. Tak się poskładało, że aby mieć posła ten musi startować z danej partii i siłą rzeczy zwolennicy partii opozycyjnej będą patrzeć na kandydata przez pryzmat barw partyjnych. To poniekąd zrozumiałe. Kreujący życie polityczne „na górze” zatruwają nas tu „na dole” i manipulują nami powodując, że patrzymy na kandydata tak jak oni by tego chcieli. Nie potrafimy się dogadać. A szkoda. Mamy moi Państwo takich kandydatów jakich mamy, takich na jakich nas stać, takich jakich „wyhodowała” nasza bolesławiecka okolica i my sami. Bądźmy pragmatyczni i postawmy na tego, który mimo wszystko ma największe szanse. Warto zaryzykować, porzucić partyjniackie łatki i delegować bolesławianina do Sejmu.
Ps. Jest taki stary dowcip o piekle: „lucyfer oprowadza po czeluściach piekielnych młodego adepta szatańskiego zawodu pokazując mu kotły z gotującą się w nich smołą. W kotłach swoje katusze rzecz jasna przeżywają grzesznicy. Jednak w każdej kadzi cierpi inna nacja. Tu Francuzi, tam Włosi, a jeszcze dalej wyją Japończycy itd. Nad każdym kotłem stoi diabeł z widłami pilnujący, aby nikt absolutnie się nie wydostał. Był jednak wyjątek, który zainteresował diabelskiego praktykanta. Pyta więc: „lucyferze, a dlaczegóż nad owym kotłem nie ma żadnej straży?” Na to odpowiada „mistrz”: „widzisz mój chłopcze, w tym kotle gotują się Polacy. Ich nie trzeba pilnować, bo żaden drugiemu nie pomoże wyjść.”
Pokażmy, że jest inaczej :)
Pozdrawiam
MM