Niemieckie urzędy z landu Szlezwig-Holsztyn na poważnie zainteresowały się w końcu paranoją „Fejsa” -który traktowany jest przez nierozgarniętych użytkowników instytucjonalnych – nie jak komercyjny produkt i marka handlowa, a jak neutralny protokół komunikacyjny – i nakazały usunięcie powiązań do FB z wszelkich stron urzędowych w landzie.
Niemcy odwołali się do prawnych aspektów związanych z ochroną danych – które są sprzeczne z niemieckim prawem – wystarczy wspomnieć, że zamieszczanie na stronach www apletu FB „lubię to” – to nic innego jak przesyłanie za granicę – do komercyjnej firmy, sporej porcji danych na temat niemieckich obywateli korzystających z urzędów.
W odniesieniu zaś do funkcji bardziej kontrowersyjnych – jak rozpoznawanie twarzy – mają być one WYŁĄCZONE przez FB na terenie Niemiec, gdyż nie są zgodne z obowiązującymi tam przepsami.
Czy w Polsce kogokolwiek w ogóle to interesuje? To raczej pytanie retoryczne.
Niemieckim urzędom landu Szlezwig nakazano w trybie administracyjnym usunięcie wszelkich powiązań oficjalnych stron z serwisem FB i usunięcie danych dotyczących niemieckich obywateli, które tą drogą trafiły do komercyjnego portalu społecznościowego. Administratorzy, którzy nie dostosują się tych decyzji, mogą liczyć się z karą do 50 tys. euro.
Sprawa bezkrytycznego wykorzystywania FB przez instytucje, urzędy, media publiczne – to ewenement na skalę światową. To przejaw postępującej infantylizacji pokoleń i zatraty poczucia powagi przez rządzących.
Ekipy z roczników 50-60, czyli ludzie w rękach których znajduje się obecnie władza – dziadki zmuszane medialnie i politycznie do grania nastolatków – to idealny target dla koncepcji biznesowych w stylu FB. Podobnie jak same nastolatki – jednak te, nie mają ani władzy – ani kasy.
Takiego numeru jak FB nie udało się do tej pory przeprowadzić nikomu. Bo jeszcze 10 lat temu – nazywało się to kryptoreklamą. Gdy słyszę dziś w Polskim Radio – „zapraszamy na nasza stronę FB” – to zastanawiam się, co by było gdyby co rano np. Chajzer zachęcał do konsumpcji w jakiejś sieci – „mniam, jadłem dzisiaj w MC Donalds, szybko i wygodnie, polecam!” lub chodzenia w ciuchach H&M. W zasadzie – jeśli ten ewenement uzyska odpowiednio długi staż czasowy – to nawet takie numery będą dopuszczalne. Bo skoro przez dwa lata 10 razy dziennie w radiu publicznym zachęca się do korzystania z komercyjnego produktu informatycznego – to dlaczego nie można mówić o gaciach czy hamburgerach…
Dyrektor pewnej państwowej instytucji, z którą miewam kontakty poinformował mnie niedawno, że jego syn (trzeci rok studiów PR/marketing) – rekomenduje wpięcie do oficjalnej strony WWW urzędu – apletu „like it” i stworzenie profilu FB.
Naraziłem się podwójnie stwierdzając, raz, że to żaden mój interes – bo taki profil, aby żył, wymaga dokarmiania newsami – najmniej raz dziennie, dwa – że FB to moda, która może się zmienić za rok – i czy za każdym razem będziemy dopinać do stron instytucji państwowej kolejne loga i aplety?
A jak to jest w Bolesławcu? Kto wytrzymał parcie? A kto z instytucjonalnych podłączył się do ogólnoświatowej sieci darmowego przekazywania istotnych informacji o obywatelach własnego kraju, powiatu?
Dobrze, że Niemcy blisko…