Zainteresowanych moją twórczością śmiem poinformować, że w lipcu najpóźniej na początku sierpnia, ja jednak upieram się przy lipcu, ukaże się kolejny zbiorek bajek po wielu przeróbkach i perypetiach, a to że bajki wkrótce opuszczą Warszawską Firmę Wydawniczą, zawdzięczam Panu Stanisławowi Borowskiemu, człowiekowi wielkiego serca.
Tu czynię ukłon głęboki.
Zbiorek bajek nosi tytuł „Bajki fikołajki.”
Jak to bajki Gruchawki bez ograniczenia wieku.
Lecz ja nadal uparcie walczę z powieścią „Czas prostowania gwoździ.”
Przypominając w niej o ludziach którzy wierzyli w swoje ideały i zdrowe autorytety z różnego środowiska, o ludziach zwyczajnych jak miłość, nienawiść i cierpienie.
Właśnie wysłałem do wydawnictwa pierwszy rozdział nad którym ślęczałem przez kilka tygodni i jestem zadowolony, że jeszcze w tym różnym roku, będę miał tą książkę na półce wśród wielu innych książek.
Koniec z końcem zbliża się wieczór, albo i jest, a ja się waham nad czym się pochylić, nad kolejnym zbiorkiem bajek, czy nad powieścią, lecz najważniejsze jest to że mam wybór i wcale się nie spieszę, bo i nie mam gdzie.
Ale pośliznąć się można w każdej sekundzie życia.
O czym się zwierzał Ryszard Adam Gruchawka.
Ryszard, czekam na bajki. „Nagie ścierniska” jadą już kurierem. „Buty emigranta” leżą na stole. „Kufereczek bajeczek” wczoraj wysłałem do jednej z Twoich wielbicielek z Pomorza. Na specjalną prośbę i z serdecznym pozdrowieniem. Tyle się dzieje wokół Twojej twórczości. Serce rośnie.
„Buty emigranta” wyrwały mnie… z butów. Zarwałem wieczór i kawałek nocy. Wyrwany tak nie mogłem się też od lektury oderwać. Twoja książka sprowadziła mnie (po wyrwaniu z butów) znów prosto na ziemię, gdy tylko skończyłem czytanie i skonany odłożyłem egzemplarz na kołdrę. Myślę o niej jak o ogromnym ładunku. Nie bez przyczyny wiersze są krótkie. Dobre wiersze są tak gęste, że na dłuższy dystans się nie nadają. Czasem poeta popełnia poemat, ale to już nie ta energia słowa. Ładunek rozcieńcza się. Natomiast w Twojej książce – prozą pisanej – jest tyle mocy, że co chwila przysiada mózgownica. Ten akapit ze strony setnej, który Ci telefonicznie czytałem, jest żywcem jak wiersz. W kilku zdaniach oprowadziłeś po sporej części wszechświata moralności, religii, narodowości, tolerancji i zgryźliwej prześmieszności. A takich akapitów jest… setki. Książkę czytam jeszcze raz. Nie jest długa, ale długa między wierszami, pobudzająca do myślenia. Wydłużona tymi właśnie – mistrzowskimi w Twoim wykonaniu – zlepkami słów, podtekstem.
Książkę polecam każdemu myślącemu Polakowi i Irlandczykowi. Tym bardziej, że sam znałem Irlandię z bardziej miejskiego oblicza i już wiem, że nic nie wiem.
Cieszę się bardzo ze, w końcu ruszyłeś z kopyta ze swoją twórczością choć początki miałeś wątpliwe, tak trzymaj, ale ja przy okazji daj znać i oddzwoń bo mój telefon komórkowy jest cały czas aktualny a twoje to cholera wie bo na dzień dzisiejszy mam ich chyba ze trzy.
pozdrawiam WIESIEK CHOCIANÓW
Bardzo się cieszę, Panie Ryszardzie, załączam bonus :