Dawno nie pisałem, bo nie było o czym. Tsunami, wybuch atomowy, wojna, takie tam. Ze trzy sekundy ważę pilot, zanim przełączę z kanału na kanał. Takie czasy. Taka jest masa krytyczna dzisiejszego newsa w telewizjach informacyjnych.
Dzisiaj w kąpieli czytałem więc dla odmiany gazety dla wyborców PO i w nich znalazłem znacznie ciekawsze informacje. Na przykład, co robił ostatnio Jacek Poniedziałek, Kaja Śródka, Magda Środa i Zbigniew Piątek. Z kim prowadza się Popek, kogo całowała Jopek i gdzie ma cellulit Cichopek. I wreszcie dłoń ma wymacała jakiś kiepściejszy papier – czyli darmową gazetę lokalną. Tę czerwoną. Bo tę ze znanym politykiem na okładce podścieliłem natychmiast, wiedziony jakimś bezwzględnym imperatywem – pod żwirek kotu do kuwety.
W czerwonej gazecie napisano, o korupcji w związku z planowaną budową farmy wiatrowej w Warcie Bolesławieckiej. Korupcja polegać miała na tym, że przedstawiciele inwestora płacili jakoby publiczności po 5 dych na łeba za ewentualne opowiedzenie się „za” podczas plebiscytu gminnego mającego rozstrzygnąć czy farmę budować, czy nie.
Mnie to trochę śmieszy – bo kasa to taki argument za, jak każdy inny i równie dobrze można by nazwać korupcją działania koncernu komórkowego, który reklamuje się namolnie, że wypłaca w gotówce plusikowe za podpisanie umowy.
Ale nie o tym. Sprawę zmagań mieszkańców gminy z tajemniczym luksemburskim inwestorem, o którym dowiedzieć możemy się w zasadzie tyle, że reprezentują go w Polsce dwie osoby o zagranicznie brzmiących nazwiskach – śledzę już od jakiegoś czasu. Obecne starcie, już chyba trzecie, przypieczętowane zostało – o ile się nie mylę, uchwałą rady gminy, która odrzuca lokalizację inwestycji farmy w okolicach Warty.
Przedstawiciele inwestora, firmy Green Bear, którego głównym udziałowcem jest francuski, deweloperski holding Orco, jako dobrodzieje pragnący przestawić z nóg na głowę życie mieszkańców tej dość ludnej okolicy – wypowiadają się w tonie, jak dla mnie zadziwiająco butnym.
Od roku 2007 w przygotowanie inwestycji zaangażowali podobno poważne środki – i nie zamierzają łatwo odpuścić.
Powiem szczerze, że w obliczu jednoznacznego stanowiska samorządu, jak i demonstracji społecznego stosunku do projektu postawienia tam 25 wiatraków o mocy 3MW sztuka – takie dictum lekko przeraża. A za razem budzi ciekawość.
Bo niby w jaki sposób firma Green Bear zgwałci teraz wolę lokalnej społeczności i samorządu?
Będą jednak rozdawać jakieś wiatrakowe? Zastraszać obywateli niszcząc im wentylatory chłodnic w samochodach? A może przewietrzą okolicę z oportunistów w inny, znany tylko sobie sposób?
Sprawa ze stawianiem wiatraków w naszej okolicy jest dla mnie, prawdę powiedziawszy dosyć dziwna. Bo nie jest to rejon szczególnie wietrzny – co z resztą potwierdza poniższa grafika pochodząca z IMGW.
Zastanawia więc pomysł ulokowania w Warcie parku wiatrowego o mocy 72 megawatów (około 25 dużych turbin), a nie jest tajemnicą dla dobrze poinformowanych, że specjalistyczne badania wietrzności prowadzono także w okolicach Nowogrodźca i Zabłocia. Czyżby więc i tam coś kombinowano? Nie wspominam już nawet o planach wiatrakowania gminy Gromadka, o czym szemrano już chyba dekadę temu.
Tak czy inaczej temat jest interesujący. Natomiast działania Zielonego Niedźwiedzia na wyjeździe trudno określać jako budzące sympatię w obliczu faktu, że firma wchodzi na obcy sobie teren z propozycją radykalnego przemodelowania ekosystemu.
Być może jest czymś naturalnym, że w imię globalnej walki o ekologiczne wartości, zgodnie z zasadą: „nie szkoda róż gdy płonie las”, mniejsze społeczności lokalne można mieć centralnie w dupie.
A może jednak chodzi o gigantyczne pieniądze, rzędu miliardów Euro, które holding Orco zaplanował zainwestować w sektor energii odnawialnej w Polsce, zaś świeżo upieczeni, dobrze zarabiający project i site managerowie firmy, muszą dopilnować by wszystko kręciło się zgodnie z wiatrem i… postępowymi, dofinansowanymi, trendami w UE?
P.S.
Bardzo dowcipne są prezentowane na łamach Pulsu Biznesu argumenty przedstawicieli firmy GB, w związku z tym, że w powiecie bolesławieckim natrafili na niezrozumiały społeczny opór przed stawianiem gigantycznych wiatraków, podczas gdy społeczność Lisewa (gmina Gniewino) przywitała inwestycję entuzjastycznie.
Zgodnie ze zdrowymi zasadami PR w tekście nie wspomniano o tym, że Lisewo znajduje się 8 km w linii prostej od Żarnowca, w którym planowano budowę pierwszej polskiej elektrowni jądrowej na bazie podzespołów identycznych z tymi, które działały w Czarnobylu. Więc jakieś tam wiatraki, po takich doświadczeniach, są dziś dla tych ludzi jak dmuchawce na łące. A nawet wtedy – 20 lat temu nie byli w stanie skutecznie zaprotestować w referendum, przeciwko budowanej pod nosem ruskiej atomówce (wzięło w nim udział 44,3% uprawnionych do głosowania – nie było więc ważne).
Zapomina się też celowo lub nie, o tym, że w dużej większości post-pegeerowskie gminy pomorskie, zwyczajnie piszczą z biedy, podczas gdy Warta Bolesławiecka to gmina bogata nawet w skali dość zamożnego Dolnego Śląska.
Doskonały jest również przykład entuzjasty wiatraków – wójta gminy Zgorzelec. Wójt Zgorzelca, o czym nie dowie się rzecz jasna 90% czytelników Pulsu Biznesu, może być już tylko ich entuzjastą – chyba, że wypowie wojnę Niemcom, i rzuci się wzorem błędnego rycerza na te hektary z wiatrakami, które nasi zachodni sąsiedzi upchnęli tak blisko polskiej granicy – jak tylko się dało. Brak chęci obcowania przez ludność Warty z kontrowersyjnymi gigantami – wójt nazywa „polskim wywijaniem szabelką„. Wiadomo bowiem, że najbardziej ceniona jest postawa Polaka, który w konfrontacji z Niemcem, Ruskiem, Francuzem, czy Amerykańcem – wszystko ma opuszczone. Łącznie z gaciami.
Tylko czekać, a postępowe media udowodnią, że za tym ciemnogrodem stoi Kaczyński z ojcem Rydzykiem.
Zaś młodym, dynamicznych managerom GB, którzy przyjeżdżają uszczęśliwiać tutejszych ludzi wiatrakami, powinno się na dzień dobry stawiać jedno, cholernie ważne pytanie: jak blisko Twojego domu znajduje się najbliższa 3 megawatowa turbina wietrzna? I dlaczego nie jest to 500 metrów, skoro tak kochasz zielone technologie?
Trudniej założyć farmę wiatrową
Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego (sygnatura akt II OSK 339/11) nie pozostawia co do tego wątpliwości.
Rada Gminy Darłowo uchwaliła 28 listopada 2008 r. zmianę planu zagospodarowania dla lokalizacji farm elektrowni wiatrowych na terenach miejscowości Krupy, Starego i Nowego Jarosławia, Słowina i Słowinka. W wyniku tej zmiany część działek Grażyny H. wyłączono spod działalności pozarolniczej. Grażyna H. zaskarżyła uchwałę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie.
Lawina protestów
– Od Helu do Kołobrzegu zmienia się plany zagospodarowania po to, by postawić nad Bałtykiem farmy wiatrowe – mówi adwokat Bogusław Szpinda z kancelarii adwokackiej w Koszalinie.
W pasie nadmorskim rzeczywiście doszło do wyjątkowego ich zagęszczenia. Mimo to w stosunku do wskazań UE jest ich podobno wciąż za mało, a ich niespełna 1-proc. udział w krajowym zużyciu energii jest wręcz symboliczny. Do 2020 r. miałby jednak wzrosnąć do 15 proc., a unijna dyrektywa 2009/28/WE zobowiązuje Polskę do promowania i ułatwiania inwestowania w energię ze źródeł odnawialnych.
Tymczasem z raportu „Energetyka wiatrowa w Polsce” opracowanego przez firmę doradczą TPA Horwath i kancelarię Domański, Zakrzewski, Palinka wynika, że rośnie – jak zresztą w wielu innych krajach – liczba jej przeciwników. Mapa protestów na internetowej stronie http://www.stopwiatrakom.eu wymienia aż 164 miejscowości, których mieszkańcy są przeciw wiatrakom. cały tekst: http://www.rp.pl/artykul/4,659054_Wiatraki_moga_powstawac_tylko_zgodnie_z_przepisami.html
Powtórzę za fejsem: w sumie to ciekawe jaki jest właściwie stosunek władz powiatowych do tematu. Było nie było – to powiat. I jakie jest parcie ze strony właścicieli gruntów – bo to w końcu na gruntach prywatnych będzie posadzony ten biznes. Moim zdaniem dwie istotne strony tej rozgrywki do tej pory pozostają w cieniu.
concerny maja ten przywilej niepisany, ze nie musza sie nikogo pytac o zdanie, maja swoje specjalne filie (male firmy pod inna nazwa), ktore krzesza korupcje na prawo i lewo. dlaczego ty sie kapiesz tylko w niedziele, moj ojciec tez wolal niedziele od soboty.
Dla mnie jednak zupełnie zadziwiająca jest sprawa, która wynikła z pytania o umowy i pozwolenia. Okazuje się, że w PL problemem jest postawienie sobie na własnym podwórku wiaty – która może okazać się samowolą budowlaną – a ci goście rozpoczęli budowę ELEKTROWNI na zasadach gentleman’s agreement :)))))) I to jest hit!
niemcom za udzial w takim glosowaniu placa 2 tys. €, mysle, ze gdyby mieszkancow warty docenili to tez by sie dogadali. reaktorow tez nie buduja pod nosem mieszkancow.
Bardzo pozytywnie zaskakuje mnie poziom na jakim prowadzi rozmowę dziennikarka.
Z rozmowy z rzecznikiem wynika nam – że w tej chwili mamy wojnę pomiędzy Wójtem Haniszewskim, a kompanią wiatrakową.
„Będziemy kontynuować tę inwestycję, bo większość mieszkańców jest po naszej stronie” – przeszkodą jest wójt. Więc widać, że albo wójtowi trzeba nagiąć kark – albo go usunąć.
Rzecznik Green Bear w Telwizji Lokalnej Azart Sat:
http://www.azartsat.pl/index.php/rozmowa-tygodnia/1978-rozmowa-tygodnia-4-kwietnia-2011
I ostatnie zdanie komentarza Zarta może być kluczem nowej ofensywy pr Zielonego Misia : )
Byłem na farmie wiatraków w Hiszpanii przy Giblartarze w zupełnie wyludnionej okolicy. Wiatraki nie wzbogacają krajobrazu – są sztuczne, są zgrzytem jak fabryczne kominy. Dominujące i nieznośne jest to, że wytwarzają jedyny w swoim rodzaju hałas – hałas o bardzo niskich częstotliwościach, od którego przez 24 godziny nie ma odpustu. Jak się dowiedziałem od przejezdnych hiszpanów ta piękna wspaniałym górsko-morskim pejzażem nie była bezludna. Po zbudowaniu wiatraków większość nieszczęśników nie mogła uciec, nie mogli sprzedać swych domostw, które natychmiast straciły całkowicie wartość. – Ci którzy nie zwariowali, popełnili samobuja. Wyginęły wszystkie ptaki, rozpanoszyło się robactwo i gryzonie. Plony trafił szlag. na asfalcie dróg w okolicach wiatraków widzimy setkoi tysiące rozjechanych gryzoni wrodzaju szczury etc. Tak jest w okolicach farm wiatrowych wszędzie. Częstotliwości emitowane przez wiatraki to te same, które powodują wiatry w specyficznych warunkach pogodowych, w ożaglowaniu żaglowców opuszczonych przez załogi, znalezione płynące do nikąd na oceanie. No ale szpital bolesławiecki, specjalistyczny stanie na nogi!
Muszę przyznać, że wypowiedź wójta Haniszewskiego wyczerpuje temat. Jest bardzo merytoryczna. Potwierdziło się moje przypuszczenie, że kwota 1 mln rocznie od tak potężnej inwestycji – jest dość śmieszna. Potwierdziło się również, że za wiatrakami stoi w Warszawce jakiś mocny „popychacz”. Stąd zadziwiająca pewność siebie przedstawicieli inwestora. Biorąc pod uwagę z jakim szmalem mamy do czynienia – można oczekiwać dowolnych akcji związanych z forsowaniem budowy tej farmy. Łącznie z próbą kompromitowania władz gminy.
Wójt gminy Warta Bolesławicka, Mirosław Haniszewski o wiatrakach w TL Azart Sat
http://www.azartsat.pl/index.php/rozmowa-tygodnia/1953-rozmowa-tygodnia-21-marca-2011
Możliwości panów od zielonego misia widać po metodach propagandy:
http://www.bolec.info/index.php?op=informacje&news=5487