Tą szaloną, roztańczoną, kiedy to cały świat… itp. Uwielbiam wprost słuchanie i czytanie tych wszystkich przymiotników, jak również porad, co mają zmienić rzeczywistość, by grube baby, mogły wcisnąć swoje fałdy w różne kiecki z okolic balu maturalnego (najlepiej się odwodnij, a jak to za mało to – Gorsety, tuby wyszczuplające, figi, figi z wysoką talią pomogą wcisnąć się w wymarzoną sukienkę i ukryć fałdki tłuszczu).
Te damskie numery – to są cwane. Handlarze samochodów stosują podobne. Przekonałem się o tym kiedyś, gdy po kilku godzinach tańców i inwestycji w drinki, poznałem technologię push-up… Na handlarzy samochodów znalazłem jednak antidotum: udaję księdza w cywilu – i oni śpiewają wszystko. Na kobiety – sposobu nie ma nikt.
Moja druga miłość medialna – to okres, gdy zaczyna się biczowanie hasłami: szusowanie i białe szaleństwo, które trwać już będzie mniej więcej do marca. Muszę przyznać, że jako zatwardziały tępiciel idiotów słabo toleruję ludzi, którzy gonieni tą jakąś chorą medialną falą wariactwa – po całym roku nic nie robienia – dają się ponieść wrażeniu, że trudny, techniczny i kontuzjogenny sport, jakim jest narciarstwo może uprawiać każdy. Powiem wprost – to jedna z największych medialnych bredni jakie znam. Tym samym – memłane bez ustanku w polskich mediach słowo „szusowanie” wraz z frazą „białe szaleństwo” używane w odniesieniu do zsuwających się po stokach drętwych grubasów, którzy najczęściej po „przetańczonej, szalonej nocy” wycisnęli swe cielska z tub wyszczuplających i fig z wysoką talią – budzi moją potworną irytację. Jak nic innego. Przysięgam! Aż dziwne, że frajerów, którzy latem przetoczą się raz na jakiś czas rowerem na działkę nie chrzci się w polskich mediach np. amatorami czarnego, bądź okrągłego szaleństwa.