Wyjeżdżając ze stolicy województwa w kierunku Miasta Ceramiki, tradycyjnie już wstąpiłem na zdrowy, wieczorny posiłek do restauracji bez sztućców. W miejscu tym można poczytać sobie zwykle dwie pozycje czasopiśmiennicze: albo biuletyn korporacyjny albo gazetę dla aspirujących inteligentów. Niestety biuletynu korporacyjnego nie było. A ja jestem uzależniony od czytania. Gdy nie mam już do czytania nic na papierze, albo na monitorze – to czytam w myślach. Ludziom i zwierzętom. A, że w restauracji bez sztućców zbliżał się właśnie koniec zmiany, która obsługiwała właśnie autobus dzieci z Ząbkowic Śląskich – to z czytania w czyichkolwiek myślach nic nie wyszło.
Więc musiałem jednak skorzystać z gazety. W gazecie trafiłem na wywiad, jakiego udzielił jej 34-letni profesor-humanista jednej z warszawskich uczelni.
-Premier Polski stwierdził, że nie interesuje go przyszłość, bo żyje się dziś. Co pan na to? -Pomyślałem, że premier jest mężczyzną. Bo życie chwilą – to zachowanie charakterystyczne dla mężczyzn.
A ja pomyślałem, nad hamburgerem, że dokładnie ten sam sposób myślenia reprezentuje również sporo amerykańskich buraków jeżdżących SUV-ami, którzy nawet manifestują to za pomocą naklejek na zderzaki: Przejadam przyszłość moich dzieci!
Kolejnym etapem uzewnętrzniania męskości powinno stać się porzucenie żony i potomstwa, bo dość charakterystycznym dla mężczyzn zachowaniem jest odchodzenie z 20 lat młodszymi kochankami. Minister finansów RP jest już obcokrajowcem, więc nie ma problemu. A pan premier zawsze może poprosić o azyl.
Ale to jeszcze nic. Następnie profesor wyjaśnił nam dlaczego w Polsce przestały cieszyć się popularnością komedie romantyczne krajowej produkcji.
-Kiedyś ludziom to było potrzebne, wizja Warszawy – jak Manhattanu, eleganckie kobiety, luksusowe samochody, ekskluzywne butiki. W tej chwili nikt nie musi tego oglądać w kinie – Polacy mają to w życiu.
Komentatorka Ciotka Rozalia napisała, że były prezydent Francji nazwał, podobno nas – Polaków osłami Europy. I coś ma dziwić, gdy spisuje się podobne brednie płynące z ust „profesorów”? Rozumiem, że coś podobnego mogłaby wygadywać jakaś bejbe z Łomianek, która w weekend odwiedza Złote Tarasy w białych kozaczkach. Ale takie rzeczy gada profesor państwowej uczelni i publikuje to jeden z największych dzienników.
W maju odwiedziłem Warszawę, ten nasz Nowy Jork, jedyną stolicę w Europie, do której nie dociera nawet jedna autostrada. Startując o piątej rano, jedzie się z Wrocławia, te 330 km przez 4 godziny, a w Jankach stoi w korku dodatkowo minimum godzinę – bo znajduje się tam skrzyżowanie dwóch potężnych szos. 20 lat po komunie i 6 lat po wstąpieniu do UE skrzyżowanie to jest dokładnie takie samo jak było. Ma kształt prostej litery Y. A przejeżdża przez ów węzeł drogowy około 100 tys. pojazdów na dobę. Podobne rozwiązanie drogowe świetnie daje sobie radę u nas, w Ruszowie. Tam jest rozjazd na Gozdnicę i Iłową. Przejeżdża tamtędy 50 samochodów na dobę.
Około godz. 10 dotarłem więc w końcu do skrzyżowania Grójeckiej z Banacha, gdzie znajduje się hala handlowa i przy niej na wolnym powietrzu targowisko. To samo targowisko i taki sam syf jak 15 lat temu, gdy zaczynałem studia. Tylko 50 razy więcej samochodów. Z tym, że 15 lat temu można było jeszcze zakładać, że ten syf jest przejściowy. Nieopodal w instytucji państwowej jest bufecik, który był tam również 15 lat temu. I jest tak samo smaczna garmażerka na ciepło. I pani bufetowa, mówiąca w charakterystyczny warszawski sposób.
W tej instytucji związanej z przetwarzaniem danych, to byłem służbowo i chciałem zostawić im przywiezione 2TB do obróbki i zabezpieczenia. Odmówili grzecznie i powiedzieli, że ani nie mają na co przyjąć takiej ilości danych, ani nie mają materiałów, aby przetworzyć – bo centrala przystrzygła budżet.
Trudno mi wyrokować, gdzie żyje i z której strony dojeżdża do centrum ów młody profesor z wywiadu w gazecie. Być może zakupił na kredyt, za 500 tysięcy kawalerkę na Młocinach, jeździ do centrum tą jedyną, 23-kilometrową linią stołecznego metra, budowaną od 30 lat – i słucha Ipoda. Stąd ma miraż, że znalazł się w N.Y.
W 1910 roku metro paryskie miało już 70 km linii – więc to nasze krajowe, obrazuje dokładnie realne korzyści z 50 lat socjalizmu w Polsce.
Podobnie zresztą ma się sprawa z jakością młodych krajowych profesorów.
Świadomość tego, że opinię w Polsce kreują ludzie, którym zdaje się, że niczym nie różnimy się już cywilizacyjnie od USA może budzić śmiech lub przerażenie. I być może trzeba zrozumieć w tym kontekście pana premiera, który zdał sobie sprawę z kim pracuje. I zacząć przejadać dzisiaj wszystko! Póki jeszcze jest co.
Piszesz Bruner: „…stwierdził, że nie interesuje go przyszłość, bo żyje się dziś.” – to jedno, ale z nim jest o wiele gorzej: nigdy nie mówi jak polityk, choć myśli, że mówi o polityce. Z ta swoją obrosłymi niegdyś lokami ptasią twarzą, teraz podobny do Mefistofelesa: każdym działaniem zdaje się zwracać do nienawiści wg. zasady: „Należy zawsze zwracać się do nienawiści, na pewno zostaniesz wysłuchany”.
Ruszów i Janki powinny zawrzeć jakąś umowę o partnerstwie i wymianie doświadczeń.
Pół biedy, jak sami ( ci nowojorczycy ) przejadają przyszłość swoich dzieci, gorzej, jak z o 20 lat młodszym nowym modelem :)