bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

S.O.S. dla wioski Stara Oleszna

Żyję w takim kraju, słyszę tu i ówdzie albo jeszcze dalej, gdzie absurd miesza się z nonsensem bądź z paranoją na pograniczu wyginięcia optymizmu, czyli czarna wizja środy z ligą mistrzów w tle, tymczasem jest sobota, w niedzielę zaś rosół z kury żywcem wziętej z chłopskiego podwórka, we wtorek świniobicie. Tutaj dopisek: Gościu od walenia wieprzka obuchem jest na cyku.

Tak tłucze się ten łańcuch pokarmowy z tasiemcem w roli głównej, o czym zresztą ktoś napisał: ,,Jeśli nie masz życia wewnętrznego, postaraj się o tasiemca”.
Natomiast ja, mówiąc delikatnie, jeśli jest to pora na Wersal połączony z pornografią tłustego żarcia, jestem tylko przechodniem w swojej sześćdziesięcioletniej karierze wędkarza, grzybiarza i klienta zakładu fryzjerskiego na obrzeżach powiatowego miasta o ambicjach czysto artystycznych. Nic to że z fajansem, nic to, aleeee…

Od dwudziestu lat gnieżdżę się w małej wiosce w cieniu Borów Dolnośląskich, i jest miło. Chociaż odkąd pojawił się jak dla mnie mało sympatyczny człowiek z akcentem „ta Jóźku”,  z gębą odpowiednią do warunków na posła lub innego zwierza i pod szyldem ,,Kopalnia kruszywa” zaczął się znęcać nad ziemią, która leżała sobie spokojnie przy rzece Bóbr, szlag trafił ciszę i nadzieję na łyk świeżego powietrza wedle babcynej łączki.

Kolokwialnie mówiąc to ból srebrnego zęba zrobionego z kolczyka teściowej, której dobro zięcia zawsze leżało na sercu. Ostateczne konsekwencje zamykam w szklance wytrawnego wina, wraz z losem wioski gibającej się na krawędziach unicestwienia.
Lecz kogo może boleć widok ciężkich maszyn, stara wizytówka pachnąca reliktem wzięta jako żyw z placu budowy huty ,,Lenina”, no kogóż ? Zainteresowanych młóceniem cepem dorodnych snopów brak. Rozpoczęła się odkrywka, inaczej mówiąc zdzieranie w miarę urodzajnej ziemi tylko po to aby dorwać się jak najszybciej do żwiru.

I mamy paradoks. Bo zanim do wiochy wjechały koparki, spychacze i fadromy, wtłaczano do łbów rolnikom ile szkody przynosi wypalanie traw, takie tam skowronki, biedronki i kwiatki bławatki, i straszono jak nie grzywną to aresztem.

Nie dotyczy to grożenie paluszkiem faceta z portfelem ze świńskiej skóry. Cóż, wszyscy są na prawie…Prawie.

I ja mam mówić że nic mnie nie boli, chociaż usiadłem nieostrożnie na jeża. Lepiej sobie tylko stęknę, bo jak zostałem nauczony tak we mnie zostało, że zdrowiej jest chodzić z drzazgą w palcu, aniżeli oddać się w łapy konowała.

Tak i przyglądam się z przerażeniem wielkim hałdom czarnej ziemi zepchniętej w okolice stawów, gdzie miałem spotkanie z młodym łasicy.
Patrzyło ono na mnie swoimi czarnymi oczkami jakby chciało właśnie mnie zapytać, czy znam jakieś spokojne miejsce na ziemi, dalekie od ludzkiego myślenia nad prawem do demolowania przyrody bez jakichkolwiek konsekwencji. Póki co, jakieś konstrukcje metalowe są osadzane w stawie. Miejscowi przyglądają się tej zawiłej operacji z lękiem.Ja też.

Chyba namierzyłem takie dziewicze miejsce, gdzie się czuje jak ta dzika przestrzeń buzuje wprost radością kwitnienia po same niebo i pachną nawet kamienie na poboczu drogi. Wieś ta rozłożyła się łąkami i morgami na granicach dwóch województw, dolnośląskiego i lubuskiego, o którym złośliwi mawiają: Rumunia!

Widziałem też parkę łabędzi. Tutaj mają oczekiwany spokój, bo nikt ich nie karmi czerstwym chlebem, chociaż jak chleb namoknie… I to jest sensowny obraz hipokryzji obrońcy zwierząt, który talerz tłustego rosołu posypuje pietruszką. Oczywiście wszystko się ma ku zdrowemu samopoczuciu.
Popychany powie w odruchu obronnym: Jak cię nie kijem, to słowem siarczystym!

I tak tę choinkę mości bojarowie stroi się.

Teraz te dwa stawy połączono szerokim rowem, co jest widoczne z daleka, czyli kolejna pryzma ziemi świadcząca o dyskusyjnym prawie człowieka do natury. Dotychczasowa żywotność zwałowana w kurhany i to pod bokiem cywilizacji podróżującej asfaltową nitką wijącą się pośród lasów dumnie wpisaną w infrastrukturę majątkową narodu. O tym co zostanie w testamencie dla potomnych raczej nie będę się rozwodził, chociaż ten związek plus minus Koła Gospodyń Wiejskich a Rada Sołecka długo nie pociągnie skoro chce grać swój teatrzyk na dwie strony, nie drażniąc psiny wójta.

Niestety, naród w swoich pięknych autach chociaż nie zawsze ekonomicznych, troszkę jest jakby oślepiony ostatnimi uderzeniami letniego
słońca, bo i nie widzi ptasich trupków na poboczach drogi jakby donikąd i na zatratę.
Wieczorny zgiełk idący od stawów zamilkł. Świerszcze pogubiły skrzypki, natomiast żaby z tym swoim „rech, rech” dały głębokiego nura i jakby wieś umarła.
Tymczasem marsz człowieka trwa na dobre z wyrąbywaniem lasów obfitych jak dotąd w to, czym potrafił jak dotąd wykarmić, chociaż dobry człowiek zawsze pragnął ocalić ginące piękno świata, jakim jest przyroda, lecz jednostki z góry są skazane na porażkę, jak Don Kichot.

Zostają tylko dobre intencje małpy, której marzyło się zostać królem. Może by i została, ale nepotyzm sięga koron drzew.

Exit mobile version