Z życia religijnego naszej młodzieży
Pan Jezus na krzyżu, jak się okazało, chciał nam przekazać, że: Jezus nie jest tylko dla starych bab i moherów.
Z życia religijnego naszych maskotek
W gazecie dla mniej wymagających natrafiłem na fotografię czołowej wokalistki Dody dysponującej, jak wieść gminna niesie IQ 468, co pozwala jej ułożyć w 5 sekund kostkę Rubika nogami tak, że powstaje kula. Na fotografii artystka przedstawiała się w rozkroku, w pończochach, na kroczu trzymała sobie sztuczną, odciętą w okolicach przedramienia, męską rękę. Zdjęcie podpisane było: Doda próbuje normalnie żyć.
Próbuje, gdyż jej obecny kochanek – lider okultystyczno-szatanistyczno-śmiercio-metalowego zespołu, który w ramach podnoszenia atrakcyjności występów, poza przyklejaniem sobie sztucznej klaty i puszczaniem dymów, darł Biblię na scenie – zapadł był na białaczkę. Nie wiemy jednak do końca, czy kochanek jest jedynie medialny, czy może białaczka jest medialna.
A może lider zespołu zwęszył, że death metal odwala rynkową kitę. Tak czy inaczej – od roku w barwnych pismach dla gospodyń, pokazuje się jeżdżąc za Dodą na różowym rowerku. Z obniżoną ramą. Być może dlatego właśnie oficjalna strona fanów zespołu – wraz z forum zawiesiła nagle i bez ostrzeżenia działalność mniej więcej rok temu.
Jak mawiał kolega Koniu z Czarnego Kota – no przecież nie można się aż tak prostytuować. Fani potrafią być niemiłosiernie wierni swym poglądom.
Akcję pomocy kochankowi Dody zadeklarowały już Maryla Rodowicz i Jolanta Kwaśniewska. Ciekawe, że milczą w tej sprawie sataniści.
Na pewnym dużym portalu, w komentarzach, ktoś napisał: na kolana chamie i do Częstochowy!
Z życia religijnego naszej przestrzeni publicznej
Mój wujek z Niemiec – onegdaj mods, bikiniarz i w ogóle pełny luzak, gdzieś tak po 50-siątce i drugiej operacji w okolicach odbytu – doświadczył bardzo gwałtownego przypływu religijności. Do tego stopnia, że w którąś tam niedzielę, był dramat, gdy okazało się, że w jednej z podbolesławieckich wsi nie odprawiają mszy o osiemnastej. Bo ja nie jestem aż tak zorientowany i myślałem, że wszędzie odprawiają. I wujek z pretensjami, swoim hitlerowozem E300 musiał gnać do Bunzlau.
Nie zmienia to faktu, że wujek, na codzień zamieszkujący przy belgijskiej granicy, bardzo chętnie angażuje się w ogólnopolską dyskusję o krzyżu – stając po stronie tych, którym krzyż zawłaszcza przestrzeń publiczną (tak to jest sformułowane).
Bardzo mi tak w ogóle imponuje, że tłum krajowy, w dyskusji, zaczyna się dzięki autorytetom medialnym posługiwać tak wysublimowanymi pojęciami jak przestrzeń publiczna.
Gdy jadę dziś przez Bolesławiec, i dalej, ze wschodu na zachód, a gwizd wiatru na łysinie, budzi wspomnienie jego szumu we włosach, myślę sobie – jak to się stało, że w naszym postępowym mieście, w którym w ostatnich wyborach ikonę moheru zmieciono wprost z powierzchni ziemi – mogło dojść na przełomie tysiącleci do tak gigantycznych zawłaszczeń przestrzeni publicznej.
P.S. Tekst o okolicznych krzyżach milenijnych i nie tylko.