bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Refleksje medialne

Po kilkunastu latach pracy w lokalnych i regionalnych mediach przestaję wierzyć w to, że te lokalne mogą być niezależne. Tak samo jak przestaję wierzyć w to, że ich niezależności komukolwiek brakuje.

Wszystko rozbija się o pieniądze. Żeby robić sobie takich niszowych bobrzan, wystarczy grupka znajomych i i sympatyków którzy pomogą, wesprą, podrzucą ciekawego autora, napiszą coś i pomoderują.

Żeby zrobić medium znaczące i mające szanse na utrzymanie się na rynku potrzebne są pieniądze. Potrzebny jest też charakter.

Aby przygotować materiał dla lokalnej lub regionalnej telewizji trzeba wysłać zwykle samochodem jedną lub dwie osoby na miejsce zdarzenia, trzeba im zapłacić, do auta wlać paliwo, pokryć koszty prądu potrzebnego do zmontowania tego materiału, telefonów, czynszu redakcji no i niebagatelne koszty sprzętu. Aby przygotować materiał dla gazety czy portalu – trzeba niewiele mniej. Teoretycznie nasz bolesławiecki rynek jest w stanie utrzymać reklamami jakieś medium, małą telewizję, duży portal. Problem w tym, że rynek jest kapryśny, zmienny i uzależniony politycznie, bo zdarzały się już w naszym mieście wysyłane z ośrodków władzy sygnały: „tego nie lubimy i wasze reklamy tam nam się nie podobają”. Ponadto wielu przedsiębiorców i bez takich sygnałów wykazuje się daleko idącym serwilizmem.

Stałe pieniądze pozwalające utrzymać medium i planować jego dalsze funkcjonowanie są w samorządach. Stąd rozmaite umowy o współpracy, sponsoringi, reklamy samorządowych firm i zlecenia. Władza za pieniądze na „obsługę medialną samorządu” czasem kupuje sobie lojalność, czasem więcej informacji o sobie, a czasem więcej informacji o gminie czy powiecie. Formy tych zakupów są czasem kuriozalne.

Tak było, jest i raczej będzie. Tyle, że nie można zbudować silnego, wiarygodnego medium robiąc lody samorządowi albo unikając z nim kolizji i zjadając resztki z pańskiego stołu.

Smutne jest to, że niezależne od lokalnych układów i stające naprawdę w obronie mieszkańców pozostają niemal wyłącznie media regionalne i ogólnopolskie. Bo one nigdy nie muszą nikogo tutaj dopieszczać, bo to nie jest warunkiem ich przeżycia.

Do pewnego czasu wierzyłem, że w Bolesławcu powstaną media, które nawet biorąc pieniądze od samorządów, zachowają neutralność i twarz.

Jest teoria mówiąca, że można zbudować silne medium lokalne nikomu nie kłaniając się w pas, nie skamląc o samorządowe pieniądze. Robić medium na tyle niezależne, że w końcu zostanie docenione przez czytelników i odbiorców na tyle, iż politycy sami dojdą do wniosku, że warto siebie i swój samorząd w nim promować.

Stworzenie takiego medium wymaga pieniędzy, samozaparcia, wytrwałości i uczciwych dziennikarzy. Wymaga nieustannego budowania wiarygodności, braku dwuznacznych zachowań i nieomijania niewygodnych tematów.

Wymaga postawienia sprawy jasno: Zamawianie usług w naszej redakcji nie gwarantuje wam, szanowni politycy, braku krytyki. Gwarantuje wam tylko i aż promowanie się w wiarygodnym medium. Na jasnych zasadach.

Takie medium miałoby szansę. Miałoby, ale chyba nie w mieście serwilizmu, uległości, zależności i uzależnień. Bo kiedy niemal każde medium jest czyjeś, kiedy treść newsów uzależniona jest od wielkości faktur i zależnych źródeł dotarcia z informacją jest dość, aby nie tracić czasu na szukanie niezależnych, te ostatnie tracą szanse na przeżycie.

Wiele, mnóstwo, bardzo dużo zależy od dziennikarzy i ich uczciwości wobec siebie. Bo ja nie wierzę w to, że wszystkie włazidupne newsy rodzą się z telefonicznych nakazów polityków. Większość z nich rodzi się w spacyfikowanych umysłach pracowników redakcji, którzy proponując temat myślą o tym, skąd się bierze ich pensja i komu trzeba zrobić dobrze.

Najgorsze jest to, że do myślących w ten sposób redakcji przychodzą do pracy młodzi ludzie, którzy kształcą swoje nawyki według takiego stylu myślenia. Po co robić dobry materiał o problemach mieszkańców, skoro prościej jest pójść do ratusza czy okrąglaka, żeby zapunktować i u tego kto rządzi i u tego, kto odpowiada za budżet redakcji?

Polityków przestaje obchodzić to, że media w ten sposób tracą wiarygodność, że potok newsów – laurek nie interesuje wyborców. Wyborcy i tak nie mają alternatywy. Przecież wiedzę o samorządzie czerpią z informacji sponsorowanych przez samorząd.

Exit mobile version