Manuela Gretkowska w wywiadzie dla „Gali”, streszczając poglądy terapeutyczne swojego partnera Piotra Pietuchy, stwierdza, że baza związku to z reguły dupa, a nadbudową jest kasa. Do tego jeszcze karma. Ale w sumie recepta na udany związek nie istnieje. To kwestia przypadku.
Potem Pietucha mówi już sam.
Na przykład, że Szwecja jest dla niego „ucieleśnieniem humanistycznych idei wcielonych udanie w życie: empatycznych relacji między ludźmi, wrażliwości państwa opiekuńczego, dobrej służby zdrowia, relacji między mężczyznami i kobietami, sensownej ekologii”.
Diagnozuje także stan rodzimej oświaty i boi się, że jego córka „musi przejść gehennę polskiej szkolnej encyklopedyczności. U nas napycha się dzieciaki wiedzą jak gęsi, zamiast uczyć myślenia, i nobilituje tylko lewą, logiczną, pamięciową półkulę, jakby wszelka wyobraźnia, kreatywność nie miały wartości”.
Prawie na koniec twierdzi, że Chrystus powiedział: „Płaczcie nad sobą, niewiasty” i właśnie On je wepchnął w to, że płaczą nad sobą.
Poza tym Pietucha utrzymuje, że jest bardziej kobiecy niż jego partnerka.
Czy nie za dużo intymności zdradza tym ostatnim wyznaniem autor poradnika „Dożywotni kochankowie”? Czytając je, proszę wrócić do pierwszego twierdzenia o bazie i nadbudowie. O ile, rzecz jasna, nobilitacja lewej półkuli podczas dotychczasowej edukacji, tego nie uniemożliwi.