2 IV 05
Nagle składamy się głównie z wątpliwości.
Niby człowiek, a umarł nieludzko zmęczony…
Cisza nas uczy jak przemilczać dzwony.
Głębia nam się w oku roztapia ostrości.
Barw było wcześniej więcej, ale jakby spełzłych,
zblakłych na słońcu, które tu wisiało.
W świetle jupiterów martwe, stare ciało.
Bliskość czas rozdzielić na więzy i węzły,
I zostaliśmy skurczem tak głupio w pół kroku
zatrzymani. W pół biegu na dezorientację.
Z pytaniem na ustach jak jego rozgrzeszyć
z tego, że się przypatrzeć zapragnął nam z boku.
I tak bardzo zdziwieni, że może mieć rację
nawet czarne światło na przejściu dla pieszych.