Z historią, to w zasadzie w PRL sprawa była prosta. Funkcjonowała dogmatyczna tzw. wersja obowiązująca – i tyle. Ta wersja historii miała trzy podstawowe filary: Zły Niemiec-hitlerowiec-faszysta, zły i wsteczny Kościół – jako podpora feudalizmu, dobry Związek Radziecki. W tej wersji historii nie było oczywiście 17 września, Katynia, tudzież bitwy warszawskiej. Nikt przy zdrowych zmysłach przeciw systemowi ani jego propagandzie nie występował, chociaż zdarzali się tacy, którzy mieli odwagę wieczorem, przy kieliszku i gitarze nucić pieśni legionowe i słuchać siódmej kopii Kaczmarskiego z przemytu. Po roku 1989 – wydawać by się mogło – coś się w sprawie historii zmieniło. Nie wszystkie jednak środowiska medialno-społeczne mają ochotę to zaakceptować i trwa w najlepsze dystrybucja starej, dobrej wersji historii.
I tak właśnie, w drugiej z darmowych bolesławieckich gazet – tej czerwonej (nr 7/167) – z okazji rocznicy 12 lutego trafiamy na tekst zatytułowany „Inne miasto„, w którym powielana jest niepoparta żadnymi źródłami, zgodna z PRL-owską propagandą wersja wydarzeń związanych ze śmiercią burmistrza Bolesława Kubika.
(…) Najbardziej spektakularnym wyczynem było zamordowanie pierwszego polskiego burmistrza Bolesławca. Bolesław Kubik zginął 21 lipca 1945 roku w czasie zamachu bombowego na polskich osadników, razem z 5 współpracownikami. Zamach został zaplanowany przez niemieckie podziemie. Po roku w ten sam sposób zginęło 38 żołnierzy Armii Radzieckiej (…) – Chciałbym znaleźć kogoś, kto ma podobne wspomnienia (…) Osoby, które mają podobne wspomnienia jak on, mogą kontaktować się z nim telefonicznie (…)
Problem w tym, że owe wspomnienia nijak mają się do wersji, która zawarta jest w źródłach historycznych, czyli protokołach służbowych i oficjalnie sporządzonych po wypadku relacjach naocznych świadków owego wydarzenia, które w komplecie, w oryginałach, znaleźć możemy w aktach historycznych miasta Bolesławiec, znajdujących się w zasobie Archiwum Państwowego we Wrocławiu, oddział w Lubaniu.
Źródła historyczne nie dają żadnych podstaw do traktowania wydarzenia jako zamachu. Podczas przygotowań do prac żniwnych w gospodarstwie, we wsi Tillendorf (dzisiejsze Bolesławice) doszło do wybuchu – prawdopodobnie miny, znajdującej się w stercie przedmiotów. Wśród 5 osób, które zginęły na miejscu, było 4 Polaków i jeden Niemiec. Sam Kubik zaś nie zginął 21 lipca, a zmarł 22 lipca w wyniku odniesionych ran.
Drugie przeinaczenie, jakiego dopuszcza się gazeta, to informacja z wprowadzenia do tekstu na 1 stronie. 12 lutego 1945, jak pisze autorka, miasto nie zostało włączone do terytorium Polski, gdyż początki administracji polskiej w Bolesławcu datowane są na 9 maja 1945 – realnie do 17.07.1945 – władzę na terenie miasta sprawowała Sowiecka Komendantura Wojenna.
Trzecie wreszcie – to niepotwierdzona nigdzie wzmianka o śmierci grupy żołnierzy sowieckich.
Dokładnie taka sama, niczym niepotwierdzona wersja wydarzeń publikowana jest w Wikipedii.
Kulisy wydarzenia w sposób wyczerpujący opisali w tekście „Śmierć Bolesława Kubika w świetle źródeł archiwalnych„, który ukazał się w 1 i 2 numerze Nowej Panoramy Bolesławieckiej z 1995 roku, historycy – Adam Baniecki i Mariusz Olczak. Również taką wersję wydarzeń prezentuje akapit poświęcony śmierci burmistrza w Zarysie monografii miasta Bolesławiec z 2001 roku, pod red. T. Bugaja i K. Matwijowskiego (str. 225).
A skoro zaś zetknęły się w tym miejscu, poświęconym manipulowaniu historią, te dwa wydawnictwa, to akurat dobrze się składa, bo ja zasadniczo – poza tym, że jestem przystojny, mądry i wysportowany – jestem też skromny i nie pcham się na świeczniki. Nie lubię jednak, jak ktoś się pcha – wykorzystując do tego moje plecy.
Już będąc w liceum uczestniczyłem w tworzeniu różnych odbijanych na ksero, amatorskich gazetek – poświęconych przede wszystkim sztuce. Były to klasyczne ziny. Formy satyryczne, wiersze, recenzje muzyki, filmów, fotografia. Później czerpałem z tego przyjemność na studiach i z rozpędu, takie właśnie satyryczno-artystyczne pisemko, nazywające się Dupernik tworzyłem i kolportowałem w latach 90-tych m.in. w Bolesławcu. Pojawiło się 7 numerów Dupernika. Po ukończeniu studiów postanowiłem wydawać oficjalnie – normalną już gazetę. Tak powstała Nowa Panorama Bolesławiecka (ISSN 1234-8775) – pierwszy prywatny miesięcznik w mieście po 1945 roku. Tę gazetę robiłem osobiście – od prowadzenia sekretariatu, pisania i fotografowania, składu i łamania DTP, przygotowywania folii drukarskich, pozyskiwania reklamodawców, wożenia do druku, falcowania stron, a następnie wożenia do centrali Ruchu i punktów dystrybucji. NPB wydawana była przez rok. Wyszło 12 numerów miesięcznika. I choć – bez wsparcia publicznych pieniędzy – dawało się zauważyć wzrost sprzedaży pisma, zawiesiłem tę działalność – by zająć się pracą związaną z wkraczającą powoli do Polski technologią Internetu.
Warto tu nadmienić, że ważną rolę przy powstaniu i tworzeniu tej gazety odegrało kilka osób, które należy wspomnieć m.in.: Stanisław Broniszewski, Adam Baniecki, Mariusz i Krzysztof Olczakowie.
W 2001 roku nakładem wydawnictwa Silesia wydano najpoważniejsze „dzieło” dotyczące historii miasta. Gruba poważna książka, mająca 430 stron – wspomniany wyżej Bolesławiec. Zarys monografii miasta.
Rozdział XXI nosi tytuł Kultura w latach powojennych i podpisują się pod nim następujące osoby: Zygmunt Brusiło, Mikołaj Jankowski, Halina Majewska, Danuta Maślicka, Dorota Pińczuk, Barbara Rejwerska, Anna Rutkowska, Jana Trawniczek, Teresa Wolanin.
Na stronie 350 książki, znajdujemy podrozdział poświęcony Towarzystwu Miłośników Bolesławca, który zajmuje prawie dwie strony i opisuje różne wydarzenia z dziejów Towarzystwa. Dowiadujemy się również, że:
„Ważne miejsce w pracy TMB zajmuje działalność wydawnicza. W 1982 r. podjęto próbę wydania gazety lokalnej pt. „Echo Bolesławca” (…) W 1992 r. TMB ponownie podjęło próbę wydawania miesięcznika pt. „Głos Bolesławca” Gazeta wychodziła przez 5 lat. (…) Tu dane kto był redaktorem i kto współpracował. Towarzystwo prowadziło także inną działalność wydawniczą (…) W 1994 r. ukazało się kilka numerów pisma satyrycznego „Dupernik„, a w 1995 r. 7 numerów „Nowej Panoramy Bolesławieckiej„.
W taki oto właśnie sposób moje osobiste pomysły, nakłady finansowe, inwencja i mimo satysfakcji ciężka jednak praca zostały przywłaszczone sobie przez towarzystwo, które w Bolesławcu zajmować się miało krzewieniem i dbałością o historię, a do którego nie należałem i z którym nie miałem nic wspólnego :)