Dni kilka temu, kiedy to standardowo przebywałem, z przyczyn zarobkowych, w metropolii Wrocławia poczułem, jak bardzo my – mieszkańcy małych prowincjonalnych dziurasek, jesteśmy wsteczni w stosunku do Wielkomiastowych. Stałem bowiem w magazynie i gdy magazynierka krzątała się między półami, ja wpatrywałem się w naklejone na drzwi szafki, jej rodzinne fotografie, na których półroczny dzidziuś uśmiecha się trzymany przez muskularnego tatkę – z głębokości, tak lekko licząc 1 metra pod wodą.
Zagadnąłem panią magazynierkę na ową okoliczność i ona ujawniła mi, że to takie normatywne zajęcia dla bobasów i w ogóle żadna dziś atrakcja, bo pół miasta srajtków spod rejestracji DW na to obecnie uczęszcza. Mały Maurycy, poza nurkowaniem niemowlęcym, jest również zapisany na kursy trzech szwajcarskich języków kantońskich, umuzykalnianie infradźwiękami i warsztaty ekspresji oralno-analnej sponsorowane przez producenta pieluch. Ma już również zarezerwowane miejsce w szkole narciarstwa alpejskiego, gdzie suche zaprawy rozpocznie – jak tylko się spionizuje. Gdy będzie już odróżniać pędzel od ojca – rozpocznie trening adaptacyjny malarstwa olejnego, a osiągnięcie elementarnej samoświadomości płciowej czyli uzmysłowienia sobie różnic między chłopczykiem a dziewczynką – będzie znakiem, że będzie mógł przystąpić do zajęć w szkole tańca nowoczesnego należącej do sieci jednego z jurorów programu You Can Dance.
Tam oczywiście zadbają również o to, aby nie wyrósł na homofoba i… ewentualnie wskażą mu jak odnaleźć swoje korzenie wśród Braci Starszych w Wierze.
Co może zaoferować półrocznemu oseskowi taki np. Karpacz, czy Bolesławiec? Poza żłobkiem komunalnym – nic. No może jeszcze to, że się trochę lepiej wybuja w wózku na turbulentnych powierzchniach lokalnych chodników – i tym samym szybciej zaśnie, w związku z czym zaoszczędzić można na prądzie (Ci z zachodu z racji posiadania równych chodników, zmuszeni są stawiać nosidełko z dzieckiem na pralce w trybie wirowania).
Tak czy inaczej widać od razu, że wielkomiejskie dziecko stanie za dwadzieścia lat do wyścigu szczurów uzbrojone w szeroki wachlarz zdolności i umiejętności (bo do tego czasu będzie już przeszkolone m.in. z asertywności, gry na drumli gaskońskiej, tańca na rurze, krykieta, squasha, Krav-magi, peruwiańskich technik seksualnych i ujeżdżania koni górskich po piwie mocnym.
Zaś dziecko prowincjonalne – przyjedzie do takiego dolnośląskiego Metropolis wyposażone co najwyżej w maturę i nabytą w jednym z ognisk BOK-u umiejętność wycinania hołubców w mazurze. No ewentualnie, wyposażone na boku, we własne już dziecko, po miejscowym kursie capoeiry prowadzonym przez gorącego, słowiańskiego Mestre.
W kolejnym odcinku – przedstawię Państwu, co oferuje Wielkie Miasto niezależnym dynamicznym kobietom w wieku 25-40.
A oferuje spooooro :)
@nika,
witam na bobrzanie.pl
@nika – angielski gentleman żegna się z synkiem, który został przyjęty do ekskluzywnego żłobka z internatem: „powodzenia synu i… do zobaczenia po maturze!” ;)
„…przyjemność posiadania dzieci wiąże się nierozerwalnie z płaceniem niewiarygodnie wysokich sum, żeby się ich pozbyć z pola widzenia: nianie, prywatne szkoły, letnie obozy w górach” Kyle Smith
;)
Wracając do tematu. Podobno w 2050r. drużyna robotów ma wygrać w piłkę nożną z mistrzami świata… :-)
Ha, ha:) A u mnie odwilż – pada deszcz, jest jeden stopień na plusie i wszystko płynie… To dopiero paskuda:)
@Althea – to nie sobota. Zima jest – kraj, ze tak powiem stanal. Wlasnie dostalem info, ze w Karpaczu wyciagi nie dzialaja bo… zima ich zaskoczyla :)
Coś tu pusto i smutno jakoś – ale można to zrozumieć, sobota przecież…:))
Trochę z innej beczki nie wiem czy nie za późno. Jutra światłoczuła grupa sparingowo ustawkowo konsultacyjna się organizuje. Będziemy w okolicach Concordii następnie udamy się w ciepłe miejsce w celach konsultacyjnych!
Przepraszam, jakiego instrumentu ?
@Mariusz – a jednak! :) Ja dzisiaj nauczyłem mojego grać w wózku nogami na pszczółce co ma klawisze do-re-mi :) Tzn, tak naprawdę owad się zsunął i okazało sie, że nogami gra lepiej niż łapkami :)
Mam koleżanke – co skonczyla pod wplywem rodzicow wszystkie poziomy lokalnej edukacji muzycznej i… wyznala mi, ze teraz ogarnia ja obrzydzenie na mysl o zblizeniu instrumentu do ust ;)))))
MDK – akademia przedszkolaka, Szkoła Yamaha prowadzi zajęcia dla niemowlaków – http://www.yamahaszkola.pl/programy/niemowlaki.html Pewnie jeszcze coś by się znalazło. Zresztą, to już tylko zależy od rodziców co zrobią dla swoich bobasów…
No właśnie – kto wygra, okaże się za czas jakiś. Nie zazdroszczę tym dzieciakom, bo na pewno nie będą miały okazji potaplać się w błocie, zmarznąć na sankach z kumplami, połazić po drzewach – z prostej przyczyny: nie będą miały kumpli.
I w pełni zgadzam się tu z Trytonem. Też się cieszę, że nie mieszkam w jakiejś aglomeracji, a moje dzieci mają czas najzwyczajniej w świecie poczytać książkę czy pograć w piłkę i pobiegać nad rzeką.
A tak w ogóle nasz świat zmierza w takim kierunku, że nie wiadomo, czy niedługo wszystko, do czego dążymy przez całe życie nie okaże się tylko mrzonką, niewartą zachodu pierdołą. :(
Przepraszam, nie Bernard tylko Bruner :-)
Hehe Bernard, to teraz porównaj Wrocław do Nju Jorku :-). A ja bardzo się cieszę, że mieszkam w Bolesławcu i nie jestem skazany ani ja, ani moja Kobieta, ani moje dzieci na ten pokręcony wielkomiejski wyścig szczurów. Robimy swoje i zobaczymy za te 20-30 lat kto zwycięży :-)
Bruner, w niektórych miejscach nawet komunalnego żłobka nie ma:)))
A dzieci wyposażone są jedynie we wrażliwość, właściwą ludziom z małych miasteczek i wiosek.
Czekam z niecierpliwością na następny odcinek, pozdrawiam:))