Przeczytałem nie tak dawno w prasie o ostrej mobilizacji w kręgach operatorów krajowych telewizji kablowych. Planowane są fuzje, kumulacje kapitału i w ogóle, najróżniejsze kombinacje mające na celu podniesienie konkurencyjności oferty. Powodem ich niepokojów i co za tym idzie sprężenia jest coraz bardziej ofensywna postawa cyfrowych platform satelitarnych, które dziś już często, za kwotę zbliżoną do 50 zł miesięcznie, oferują w ramach najróżniejszych promocji – coraz to bardziej atrakcyjne pakiety programów.
W tym właśnie kontekście warto poświęcić parę zdań lokalnej kablówce, która z kolei – mam wrażenie, albo ma ludzi za głupich, albo czuje się wyjątkowo pewnie, rozmoszczona szeroko od prawie 20 lat, w sporej ilości bolesławieckich domostw. Być może również, szefostwo kablówki uznało, że lokalna społeczność jest już głęboko i patologicznie uzależniona od Azart-Satu i nie zaśnie, jak bez prochów, bez uprzedniego obcowania przez szkło, z pewnym, spokojnym obliczem i tonem Mieczysława Mariana, ciepłą, matczyną postacią Ksantypy Praksedy Wiatrak-Dobijczuk, a także krzepiącą swym dyskretnym profesjonalizmem ekipą powiatowych dziennikarskich gwiazd.
Od dwóch bodaj lat, oferta miejskiego dostawcy ulega stopniowemu obkurczeniu. Znikają co ciekawsze programy, a w ich miejsce pojawia się chłam. Mniej więcej rok temu, w lud poszła wesoła wieść, że uwolnią HBO, bo kazali odpiąć od kabla dekodery. Owszem odpiąć kazali, a HBO (przecież płatne odrębnie od abonamentu) – zlikwidowano, wprowadzając w zamian Filmboxy, które łaską nie są o tyle, że niekodowane dostępne są z Gorącego Ptaka. Podobnie było z rozrywkowym Comedy Central, który w bolesławieckiej kablówce zagościł nagle, bodaj dwa lata temu, gdy startował w Polsce, po czym (pewnie gdy minął zaplanowany okres promocyjny) – równie nagle zniknął. Kanał był czysto rozrywkowy i o tyle interesujący, że nocami ramówka pełna była filmów Allena i świetnych angielskich seriali komediowych, których próżno szukać w programach innych stacji. W ramach rekompensaty – zaproponowano publiczności porywający kanał, w którym przez całą dobę pokazują jak nakładać gładź szpachlową i rozważają, czy bardziej fengszuji jest bardaszka machnięta na fiolet, łosoś, czy może kość słoniową.
Po g. 21 kabel wypełnia się wróżkami, teleshoppingiem i tuzinami reklam komórkowych serwisów pornograficznych, na których, już do rana, drygają, jęczą i stękają panie. Zjawisko jest na tyle intensywne, że nie sposób przejść od programu 1. do 20. nie przyswoiwszy na tej drodze tuzina wibrujących cycków, tyłków i zapętlonych technik seksualnych zarówno solo jak i w grupach. Mnie to akurat nie przeszkadza, ale wiem, że wielu ludzi nie ma absolutnie ochoty na tego typu przymusowe widoki podczas przeglądania TV.
Osobiście bardzo ceniłem sobie w kablówce program lokalny transmitujący serial tasiemcowy pod tytułem Plac Piłsudskiego we dnie i w nocy. Choć od czasu, gdy zamknięto kultowy Pub Pegaz, akcja – szczególnie w weekendy, wyraźnie zmuliła.
Osobną sprawą jest bardzo kiepska, jak na dzisiejsze czasy, jakość dostarczanego do odbiorców sygnału TV. Porównanie tego samego programu z kabla i tunera satelitarnego pozwala gołym okiem stwierdzić, że obraz jest poważnie „zaszumiony”, podobnie jak i dźwięk o bardzo spłaszczonej dynamice. Z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić mogę, iż za ten stan rzeczy odpowiada wykorzystanie sieci do transmisji danych – czyli popularnie mówiąc przesyłania przez nią Internetu, przy nie do końca dostosowanej do tego celu (oszczędności?) instalacji kablowej.
Nie wiem, co w związku z trwającą ofensywą satelitarek planuje na przyszłość lokalny dostawca kablówki. – Ja w każdym razie już rok temu, z nieukrywaną satysfakcją, się jej poddałem i za 90 złotych mam 4 razy tyle programów o perfekcyjnej jakości, usługę video na żądanie, dostęp do HDTV – czyli programów wysokiej rozdzielczości, które w dobie coraz powszechniejszych wielkoformatowych odbiorników plazmowych, czy LCD, a także wraz z postępującym wdrażaniem naziemnej telewizji cyfrowej, będą niebawem dla telewidzów czymś oczywistym.
Jeśli zaś bolesławiecka kablówka, wraz ze swoją ofertą, trwać będzie nadal w stanie opisanego powyżej, powolnego regresu, wspomniane technologie mają szansę stać się dla niej, szybciej niż później – przysłowiowymi gwoździami do trumny.
Kurwy jęczą na kanałach TV w świętym mieście De Mattias, a na każdym wjeździe potężne memento męki Pańskiej. To unikalne na skalę europejską i światową – Mount Everest hipokryzji!
Żadna władza w mieście nie pozwoli Lolko.
Mieczysław Marian nie pozwoli dobić Azart-Satu, nie będzie taki dobijczuk ;-)
@Frodo – ja w ogóle pierwsze słysze, że oni mają jakieś „pakiety” :))) Ale właśnie się dopytałem i już wiem, że te 50 programów, które miałem – to był pakiet najszerszy z możliwych :)
„jakości ChR” – tego nie znałem, dobre
okres szczęśliwości p/t AZART SAT na szczęście mam już za sobą.
Kilkukrotne zetknięcie z panem z Biura Obsługi Klienta odcisnęło się na moim życiu psychicznym mega-traumą. Nie potrafię sobie uzmysłowić jak firma na której pierwszej linii kontaktu z klientem ma kogoś tak chamskiego, nieuprzejmego i antypatycznego jest w stanie kogokolwiek o elementarnym poczuciu godności skłonić do podpisania umowy.
Poza tym, ktoś kto uzależnia dostawę internetu szerokopasmowego od posiadania pakietu rozszerzonego TV AZART SAT nie rozumie zasad gospodarki wolnorynkowej – tak, tak – okazało się że jako posiadającemu nieruchomość tzw „jednorodzinną” nie przysługuje mi internet z AZART SAT bez umowy na telewizję kablową – nawet z umową na pakiet podstawowy – muszę mieć pełny pakiet (tzw rozszerzony – czyli mnóstwo kanałów w jakości ChR – dla niezorientowanych – „Chiński Ryż – wszyscy obrzucają się na ekranie ryżem).
Niezłe , nie?
Adieu, AZART SAT!
@romantique – bolesławiecka kablówka nie jest jakimś mini solistą, bo należy do jeleniogórskiej firmy, która dysponowała kilkoma sieciami kablowymi w polskich miastach. Telewizja to nic węcej niż tylko usługa rozrywkowa – więc doprawdy, zupełnie nie zależy mi – kto będzie jej właścicielem, jeśli tylko nie będzie to TVN albo Agora, bo propaganda jakoś mi nie wchodzi. Dziś w razie awarii sygnału – podobnie z Legnicy, przyjeżdżają serwisanci telekomów, a akurat telefon – wydaje się bardziej niezbędny do życia, niż TV. Jeśli chodzi o podwyżki – to sądzę, że odbiorcy przełknęli by je – pod warunkiem, że oferta dostawcy bedzie atrakcyjna. Obcenie, jeśli się nie mylę, w kablu mamy wolne i niekodowane programy dostępne z dwóch satelitów – czyli de facto, kablówka zastępuje nam zestaw satelitarny z konwerterem „zezującym”, który można sobie kupić na aukcji internetowej za mniej niż 5 stów, a używany pewnie za połowę tej kwoty.
Strata: TV Lokalna Bolesławiec (abuuuuuuuuu!)
Zysk: wysoka jakość + brak abonamentu (zwraza się po 10 miesiącach) + 150 programów zamiast 50.
Widzisz Bruner…jakiś rok temu, wzrosła opłata haraczu, naliczana w $, jaką operator musi przelewać co miesiąc na konto zachodnich koncernów wizyjnych. Nikt z małych, w czasie sztucznie wygenerowanego kryzysu sobie z tym nie radzi. Ale zaczekaj…możliwe, że zmieni się władza i ograją lokalną TV jakiemuś rekinowi… w razie awarii sygnału, będziesz dzwonił do Legnicy lub Wałbrzycha (przyjadą jutro, albo za trzy dni?), a silny zespół redakcyjny w liczbie co najwyżej 4 – będzie wszędzie tam, gdzie się coś dzieje. Ekonomia równa wszystko i wszystkich.
O w mordę !
Przeprosiny dla Bruner(t)a !
P.S.
Chyba za dużo naczytałem się Bernardowych „gotowych na wszystko” :)
@Hegemonie,
nie jestem Brunerem
Do czasu „odpowiedniego” parytetu finansowania przez UM, kablówka sobie poradzi Bernard :)
A jak długo jeszcze ?
Tego nie wie nikt :)