Pod wpływem strony bolesławieckiego kina stałem się ostatnio namiętnym czytelnikiem zajawek filmów na różnych stronach dla ludzi żrących popcorn w kinie (pocorn kształtuje świadomość – powiedziałby Marks). Na co zapraszają nas w przypadku nowego filmu Pedro Almodovara? Cytacik:
Zakochana kobieta i opętany miłością do niej mężczyzna w zmysłowym thrillerze Pedro Almodovara z Penelope Cruz w roli głównej.
Lena (Penelope Cruz) i Mateo (Lluis Homar) zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Mateo nie wie, że Lena jest narzeczoną wpływowego milionera, który zrobi wszystko, by zatrzymać ją przy sobie. Nie wie też, że nocami bywa luksusową prostytutką…
Kim naprawdę jest kobieta? Ile jest w stanie poświęcić, żeby być z mężczyzną swojego życia?
Powyższe zdania to wykwit twórczości dystrybutora. Przerwane objęcia to taki sam thriller, jak Zezowate szczęście. Sama zajawka (skrzętnie i bezmyślnie przeklejona na stronę bolesławieckiego kina) zawiera kilka kłamstw. Bo kiedy Mateo poznaje Lenę, wie kim ona jest. Ona zaś, już nie bywa luksusową prostytutką, a nią jest (o ile istnieje prostytucja monogamiczna).
Tutaj w każdym razie istnieje. Istnieją również namiętności, miłości, nieheteryckie fascynacje erotyczne (jak Pedro to Pedro) i wielkie emocje. Są nawet wspaniałe, jak to u Almodovara, pomysły narracyjne. Kochanek dowiadujący się o zdradzie podczas oglądania niemego filmu i słuchania wynajętej kobiety, która czyta z ust sfilmowanej kochanki – to ma moc.
Problem w tym, że to wszystko pięknie pokazane, profesjonalnie wyprodukowane, smakowicie oprawione (Penelope Cruz!!!)… i jednocześnie strasznie nudne i przewidywalne.
Zwykle nie oglądam rzeczy, w których wiem, co za chwilę się wydarzy. Bo jeśli scenarzyście nie chciało się pomyśleć na tyle, aby mnie zaskoczyć, to szkoda dla jego pracy mojego czasu. W Przerwanych objęciach wiemy, co się stanie. Nie od początku, ale już po chwili. Wiemy, że chęć zemsty jest silniejsza od miłości (w sumie każdy to wie), że nieskonsumowana fascynacja musi doprowadzić do zła, a potrzeba odkupienia grzechów doprowadzi do dobra. Wyspany i wypoczęty ziewałem na filmie Almodovara – co najmniej niekulturalne, a na pewno niestosowne. Oczywiście znaczna część ludzi ziewając łzawi (tak mam), ale nie bierzecie tego w kinie za dobrą monetę.
Autotematyzm Almodovara, osnucie filmu na realizacji alternatywnej wersji Kobiet na skraju załamania nerwowego sprawia wrażenie, jakby wielki reżyser chciał przypomnieć widzom, że to jednak on. Jakby na premierze wystawił w gablotce statuetki nagród za swoje poprzednie obrazy.
Mam wrażenie, nie tylko z Almodovara płynące, że niektórzy twórcy opanowując do perfekcji warsztat tracą zdolność do tworzenia ciekawych historii. Że sprawność warsztatowa niektórym szkodzi. Film zrobiony nawet nieco topornie może być ciekawy. Pięknie oprawiona opowieść czasem staje się wydmuszką.
Jestem zły, bo Pedro mnie rozczarował. I nie tylko mnie. Fragment recenzji Jarosława Pietrzaka z Le Monde Diplomatique (dzięki Brunerowi za tę lekturę):
Kiedy opuszczałem kino na West Endzie, w którym miałem okazję ten film obejrzeć, miałem wrażenie, że najlepszą sceną była ta finałowa, pochodząca z „filmu w filmie”. Wygląda jak stary dobry Almodóvar, ten z czasów Kobiet…, Kiki i Wszystko o mojej matce. Rzuciłem jeszcze raz okiem na spoglądający na Haymarket plakat – ten brytyjski przedstawia wzburzoną silnymi emocjami twarz Penelope Cruz w skandalicznie jaskrawych barwach przywołujących wspomnienie młodego Almodóvara i zupełnie innych niż w tym filmie. Pomyślałem sobie, że nawet dystrybutor wyczuwa jakoś, że widzów przyciąga na film wspomnienie nawet może i politycznie niedojrzałych i krótkowzrocznych, ale jednak szczerze emancypacyjnych składników wcześniejszej twórczości reżysera.
————————————————————————-
Osobny tekst można napisać o przygodach bolesławieckiego kina z Almodovarem, który nie zawsze jest prawomyślny z punktu widzenia lokalnej kultury. Najpierw, przed laty, zorganizowało przegląd twórczości tego reżysera, potem przez jakieś półtora roku udawało, że Almodovar nie nakręcił Złego wychowania i nie było lokalnej premiery. Teraz gorsze od zignorowanego przez kino Złego wychowania Przerwane objęcia można oglądać o godzinie… 21.30. Thriller do obejrzenia jeszcze we wtorek i środę. Jeśli się wybieracie, to weźcie znajomych, bo grają od minimum pięciu widzów.
P.S. Sprostowanie: W bolesławieckim kinie Złe wychowanie miało swoją premierę nie półtora, a cztery lata po premierze światowej. Było to w 2008 roku w ramach imprezy Europa w kadrze – drugiego przeglądu filmów Almodovara w Bolesławcu.